Blisko czterysta osób, w tym Maciej Rataj i Janusz Kusociński, zginęło w największej egzekucji dokonanej przez Niemców w dniach 20-21 czerwca 1940 roku w Palmirach k. Warszawy. "Przed załadunkiem na samochody ciężarowe przekonywano ich, że jadą do innego więzienia lub na roboty rolne do Niemiec" - mówi PAP Bartłomiej Grudnik, historyk z Muzeum w Palmirach.
PAP: Dlaczego Niemcy wybrali Palmiry jako miejsce masowych egzekucji?
Bartłomiej Grudnik: Do września 1939 roku w Palmirach mieściły się składy amunicyjne Wojska Polskiego. Część terenu była ogrodzona drutem kolczastym i zamknięta dla osób postronnych. Amunicję dostarczano stąd jeszcze podczas obrony Warszawy. Niemcy uznali, że to odpowiednie miejsce do tajnych egzekucji.
PAP: Kiedy odbyła się pierwsza egzekucja w Palmirach?
Bartłomiej Grudnik: Już 7 grudnia 1939 roku, kilka tygodni przed egzekucją w Wawrze. Wieść o zbrodni w Wawrze obiegła całą Warszawę i okupowaną Polskę, natomiast Palmiry pozostały anonimowym miejscem kaźni. To nie był jeszcze czas ulicznych egzekucji.
Bartłomiej Grudnik: Od grudnia 1939 do lipca 1941 r. w Palmirach przeprowadzono 21 egzekucji. W tej najbardziej znanej, dwudniowej z 20 i 21 czerwca 1940 r., zamordowano m.in. marszałka Sejmu RP, Macieja Rataja, lekkoatletę, medalistę olimpiady w Los Angeles, Janusza Kusocińskiego oraz posła PPS, Mieczysława Niedziałkowskiego.
PAP: Najbardziej znana jest egzekucja z 20 i 21 czerwca 1940 roku, ale w było ich więcej...
Bartłomiej Grudnik: Od grudnia 1939 do lipca 1941 roku w Palmirach przeprowadzono 21 egzekucji. W tej najbardziej znanej, dwudniowej z 20 i 21 czerwca 1940 roku, zamordowano m.in. marszałka Sejmu RP, Macieja Rataja, lekkoatletę, medalistę olimpiady w Los Angeles, Janusza Kusocińskiego oraz posła PPS, Mieczysława Niedziałkowskiego. Rozstrzelano także Agnieszkę Dowbor-Muśnicką, siostrę Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu. Tragicznym zbiegiem okoliczności obie córki generała Józefa Dowbor-Muśnickiego, przywódcy powstania wielkopolskiego zginęły w ciągu kilku tygodni z rąk niemieckich i sowieckich okupantów. Z egzekucji przeprowadzonych w 1940 roku można wymienić także tę z 17 września, gdy zamordowano ok. dwieście osób.
PAP: Kim byli rozstrzelani w Palmirach?
Bartłomiej Grudnik: Głównie byli to więźniowie Pawiaka. Niemcy perfidnie oszukali ich. Przed załadunkiem na samochody ciężarowe przekonywano ich, że jadą do innego więzienia lub na roboty rolne do Niemiec. Wydano im odzież i osobiste przedmioty, a nawet porcję chleba. Do ostatniej chwili nie mieli świadomości, że jadą na rozstrzelanie. Tuż przed egzekucją wiązano im opaski na oczach.
PAP: Zachowały się wstrząsające zdjęcia wykonane tuż przed egzekucją...
Bartłomiej Grudnik: Wykonano je nielegalnie, wbrew rozkazowi dowódcy SS i policji. W maju 1940 r. zabronił on fotografowania ofiar i miejsc egzekucji.
PAP: Jakie formacje brały udział w egzekucjach? Kim byli bezpośredni wykonawcy?
Bartłomiej Grudnik: To SS i policja bezpieczeństwa, Sipo. Za egzekucje odpowiadał dowódca SS i policji na dystrykt warszawski, Josef Meisinger. W marcu 1947 r. w Warszawie został skazany na karę śmierci. Inny zbrodniarz, Ludwig Hahn, szef Gestapo w Warszawie, skazany został w lipcu 1975 roku na dożywocie. Bezpośredni sprawcy, członkowie plutonu egzekucyjnego pozostali bezkarni, o ile nie osądzono ich za inne zbrodnie.
PAP: W Muzeum - Miejscu Pamięci Palmiry jest wyświetlany fragment serialu „Polskie drogi” ze sceną egzekucji w Palmirach. Czy odtworzono tam wiernie jej przebieg?
Bartłomiej Grudnik: Tak, ale w rzeczywistości więźniów rozstrzeliwano ze zwykłych karabinów, a nie z broni maszynowej jak na filmie. Pluton egzekucyjny składał się z kilkunastu esesmanów i policjantów.
PAP: W jaki sposób Niemcy maskowali miejsca mordu w Palmirach? Kto je zidentyfikował?
Bartłomiej Grudnik: We wrześniu 1939 roku były tam magazyny amunicji, które we wrześniu 1939 roku bombardowano i w lesie było wiele lejów po bombach. Inne doły kopała zwykle młodzież z pobliskiego obozu Hitlerjugend. Część z nich do złudzenia przypominały właśnie leje po bombardowaniu. Zwłoki zasypywano ziemią, piaskiem, bo egzekucje odbywały się zwykle u podnóża wydm. Sadzono tam drzewka, maskowano ściółką, liśćmi. Kopano także doły przypominające rowy przeciwlotnicze.
W dniach egzekucji teren obstawiało SS i policja. Polscy robotnicy leśni otrzymywali na te dni zakaz zbliżania się do miejsc kaźni. Mimo to udało się wykryć miejsca egzekucji. Przyczynili się do tego polscy leśnicy, którzy szybko odkryli miejsca rozstrzeliwań. Oznaczali je krzyżykami wyciętymi w korze drzew, wbijali łuski karabinowe. Po wojnie zidentyfikowano te miejsca, przeprowadzono ekshumację, powstał cmentarz. Najbardziej do identyfikacji tych miejsc przyczynił się gajowy Adam Herbański.
Bartłomiej Grudnik: W dniach egzekucji teren obstawiało SS i policja. Polscy robotnicy leśni otrzymywali na te dni zakaz zbliżania się do miejsc kaźni. Mimo to udało się wykryć miejsca egzekucji. Przyczynili się do tego polscy leśnicy, którzy szybko odkryli miejsca rozstrzeliwań. Oznaczali je krzyżykami wyciętymi w korze drzew, wbijali łuski karabinowe.
PAP: Ile osób zamordowano w sumie w Palmirach?
Bartłomiej Grudnik: Na cmentarzu w Palmirach pochowanych jest 2115 osób, ale liczbę osób zamordowanych przez Niemców w samych Palmirach szacuje się na ponad 1700 osób. Pozostałe ofiary pochodzą z egzekucji z innych miejsc Puszczy Kampinoskiej i ze Stefanowa w Lasach Chojnowskich.
PAP: Czy dziś pamiętamy o Palmirach?
Bartłomiej Grudnik: Palmiry nadal istnieją w zbiorowej świadomości Polaków. Muzeum powstało ponad 40 lat temu, ale w obecnej formie istnieje od wiosny 2011 roku i nie ma problemów z frekwencją. Przez cały rok przyjeżdżają to wycieczki z całego kraju, głównie młodzież, ale jest i wiele osób indywidualnie zwiedzających Muzeum-Miejsce Pamięci Palmiry. Jest tu stała ekspozycja i prezentacje multimedialne przypominające młodszym pokoleniem o tragicznej przeszłości tego miejsca. 1 listopada każdego roku, warszawiacy przyjeżdżają masowo, by zapalić lampkę na bezimiennej mogile.
PAP: Jakie eksponaty Muzeum są szczególnie interesujące?
Bartłomiej Grudnik: Dla mnie, historyka każdy eksponat jest cenny. Wielkie wrażenie na zwiedzających robią pamiątki znalezione podczas ekshumacji. Wśród nich są dokumenty tożsamości i banknoty z portfela jednej z ofiar. Są przestrzelone karabinowym pociskiem.
Rozmawiał Maciej Replewicz
rep/ ls/