IPN umorzył śledztwo ws. mogił przy dworcu Stradom w Częstochowie. Śledczy nie dotarli do dowodów jednoznacznie wskazujących, kiedy i w jaki sposób zginęło 16 osób, których szczątki tam pochowano. Postępowanie prowadzono pod kątem możliwej zbrodni nazistowskiej.
Poinformował o tym Zbigniew Woźniak, prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Katowicach. W przesłanym PAP w piątek postanowieniu o umorzeniu śledztwa prok. Woźniak zawarł ogólne wnioski.
Wynika z nich m.in., że szczątki ekshumowane przy stacji Częstochowa-Stradom pochodzą z dwóch różnych okresów, za czym przemawia stan zachowania kości oraz sposób ułożenia zwłok i kształt dołów grobowych.
Wcześniej pochowano zwłoki 11 osób (najpewniej wyłącznie mężczyzn), przy których znaleziono m.in. przedmioty będące wyposażeniem niemieckich formacji wojskowych, jak np. blaszkę przypominającą nieśmiertelnik (nie znaleziono jednak przy nich fragmentów mundurów czy wyposażenia typowo wojskowego).
„Najbardziej prawdopodobne wydaje się założenie, iż są to szczątki żołnierzy niemieckich, którzy zmarli podczas kolejowych transportów wojskowych, a pochowani zostali w okresie pomiędzy 22 czerwca 1941 r. (data ataku wojsk niemieckich na Związek Radziecki), a 16 stycznia 1945 r. (zajęcie Częstochowy przez wojska Armii Czerwonej)” - wskazał prok. Woźniak.
Śledztwo wszczęto pierwotnie pod kątem zbrodni nazistowskiej – utworzenia przy dworcu w Stradomiu masowego grobu dla osób przewożonych transportami niemieckimi w okresie okupacji. Sprawa m.in. w 2010 r. była głośna w mediach.
Później natomiast pochowano zwłoki pięciu kolejnych osób (dwóch kobiet i trzech mężczyzn, z których najstarszy, ok. 50-, 60-letni nosił drogą protezę zębów). Prok. Woźniak zastrzegł jednak, że nie ma możliwości stwierdzenia czy pochówki te miały miejsce przed 16 styczniem 1945 r. czy po tej dacie.
Przy tych szczątkach nie znaleziono jakichkolwiek przedmiotów czy fragmentów odzieży, choć płeć i wiek wskazują, że byli to cywile. O ile wcześniejszy grób miał kształt wydłużonego rowu, do którego zwłoki wrzucano raczej chaotycznie, w tym wypadku był to regularny prostokąt, w którym ciała ułożono równolegle.
„Ten fakt, w powiązaniu z jakimkolwiek brakiem śladów przyżyciowych obrażeń na kościach, może wskazywać na to, iż osoby te zmarły w sposób naturalny lub wskutek chorób i zostały pochowane w jednym czasie” - ocenił prok. Woźniak.
W toku postępowania, prócz prac przy mogiłach, śledczy prosili o pomoc ekspertów kryminalistyki i archeologów, korzystali z danych historycznych częstochowskiego magistratu, wykonali kwerendy w archiwach we Freiburgu i w Częstochowie oraz szukali tropów m.in. w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach i w archiwach spółki PKP PLK. Przesłuchali też sześcioro świadków.
Śledztwo wszczęto pierwotnie pod kątem zbrodni nazistowskiej – utworzenia przy dworcu w Stradomiu masowego grobu dla osób przewożonych transportami niemieckimi w okresie okupacji. Sprawa m.in. w 2010 r. była głośna w mediach.
W toku badań śledczy zakładali różne tezy. Jedna z opinii wskazywała np., że znaleziona w jednym z grobów droga proteza została wykonana w latach 50. w Anglii. Na tej podstawie śledczy przez pewien czas uważali, że ziemia w Stradomiu mogła kryć nie tylko ofiary hitlerowców, ale też powojenne ofiary represji UB.
Ostatecznie opinię tę zweryfikowano - proteza mogła powstać już w latach 1936-37, a mimo wysokiego kunsztu sugerującego zamożność jej właściciela, uznano że jej wykonanie było możliwe w każdym kraju Europy, w tym i Polsce.
O tym, że przy dworcu Stradom znajdują się zwłoki osób, które zmarły prawdopodobnie podczas niemieckich transportów kolejowych, poinformował kilka lat temu mieszkaniec Częstochowy, który próbował ustalić losy swojego ojca. Uzyskał on relację od człowieka, który był zmuszany przez Niemców do wykopywania mogił i wrzucania do nich ciał.
Informacja zaskoczyła IPN - wcześniej nie było na to dowodów ani śladów. Kwerenda w częstochowskim archiwum, ogłoszenia w lokalnej prasie, kościołach, a także komunikaty przekazywane przez częstochowski magistrat nie potwierdzały tych wiadomości. Po dokonaniu odwiertów we wskazanym miejscu okazało się, że mężczyzna miał rację. Odwiertów przy tzw. małej rampie dworca dokonano wiosną 2009 r. Później, już podczas wstępnych prac, znaleziono tam pierwsze ludzkie szczątki.
Informację o umorzeniu śledztwa jako pierwszy podał częstochowski dodatek do Gazety Wyborczej.(PAP)
mtb/ as/