We wsi Czyżew-Sutki (Podlaskie) odsłonięto w niedzielę tablicę upamiętniającą Franciszka Andrzejczyka, zamordowanego w marcu 1943 roku przez Niemców za ukrywanie Żydów. Uroczystość związana jest z przedsięwzięciem „Zawołani po imieniu”, realizowanym przez Instytut Pileckiego.
Akcja "Zawołani po imieniu" ma przybliżać historie Polaków, którzy stracili życie za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. W sumie dotąd Instytut Pileckiego upamiętnił w ten sposób ok. dziesięciu rodzin lub pojedynczych osób.
Upamiętniony w niedzielę Franciszek Andrzejczyk mieszkał z żoną i sześciorgiem dzieci w Czyżewie-Sutkach. Kiedy pod koniec 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta w pobliskim Czyżewie, rodzina Andrzejczyków ukrywała w swoim gospodarstwie osiemnaście osób. Jedna kryjówka zlokalizowana była pod podłogą domu, druga w ziemiance.
Rankiem 20 marca 1943 roku do Andrzejczyków przyjechali żandarmi z posterunku w Czyżewie. Zażądali wskazania miejsca ukrycia Żydów; gdy Franciszek nie przyznał się do udzielania im pomocy, przeszukali gospodarstwo i odnaleźli ziemiankę, a w niej - w kryjówce zamaskowanej deskami - trzech mężczyzn. Andrzejczyka najpierw pobili, a potem zabili strzałem w głowę; zastrzelili też trzech odnalezionych w ziemiance Żydów.
Po przeszukaniu domu znaleźli pozostałych zbiegów z getta, których zabrali ze sobą i wywieźli na stracenie do Szulborza. Jak podaje Instytut Pileckiego, na pochówek Franciszka Andrzejczyka na cmentarzu w Czyżewie rodzina musiała ubiegać się o specjalne pozwolenie. W uroczystości wzięły udział tłumy mieszkańców.
Niedzielną uroczystość poprzedziła msza św. w kościele w Czyżewie. "Ta miłość do drugiego człowieka innej narodowości (...), zaprowadziła śp. zmarłego Franciszka Andrzejczyka na śmierć" - mówił na początku tego nabożeństwa proboszcz tej parafii ks. Eugeniusz Sochacki.
W homilii dyrektor Caritas Diecezji Łomżyńskiej ks. Andrzej Mikucki podkreślał, że Andrzejczyk miał świadomość, co jego i rodzinę czeka za pomoc Żydom, ale mimo to - "narażając własne życie, chronił tych ludzi". Zwracał też uwagę, że wielu jest wciąż takich bezimiennych bohaterów "o których świat już nie pamięta, albo nie chce pamiętać".
Po nabożeństwie, w oddalonej o kilka kilometrów od Czyżewa wsi Czyżew-Sutki, została poświęcona i odsłonięta pamiątkowa tablica, z inskrypcją po polsku i angielsku, umieszczona na kamieniu. Przed złożeniem wieńców i kwiatów, minutą ciszy uczczono pamięć nie tylko Franciszka Andrzejczyka, ale też Żydów, których rodzina ukrywała, a którzy ostatecznie również zginęli.
W uroczystości wzięli udział członkowie rodziny Andrzejczyków, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, mieszkańcy wsi.
"Pomoc okazywana Żydom w czasie okupacji niemieckiej to jedna z najbardziej chlubnych kart polskiej historii" – napisał premier Mateusz Morawiecki w liście do uczestników uroczystości. Podkreślił, że śmierć Franciszka Andrzejczyka to cena, jaką zapłacił za "akt ludzkiej solidarności". "Poświęcona mu tablica upamiętnia owo przejmujące świadectwo ocalenia w czasach pogardy tego, co w człowieku najpiękniejsze" - dodał.
Nawiązując do akcji "Zawołani po imieniu", realizowanej przez Instytut Pileckiego, szef rządu napisał, że chodzi o szczególne podkreślenie postawy "cichych, lokalnych bohaterów nieznanych ogółowi społeczeństwa". "To ich heroiczne czyny pragniemy upamiętniać. To ich chcemy zawołać po imieniu i zapisać w dziedzictwie kolejnych pokoleń" – zaznaczył w liście Morawiecki.
Inicjatorką projektu "Zawołani po imieniu" jest wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalena Gawin. "Jako lokalna wspólnota jesteście państwo depozytariuszami tej wiedzy, depozytariuszami pamięci o wspaniałej, patriotycznej, religijnej postawie państwa Andrzejczyków" - mówiła do uczestników uroczystości w Czyżewie-Sutkach. Wymieniała władze lokalne, nauczycieli, dzieci i młodzież.
Przypominała, że w Polsce za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej obowiązywała kara śmierci i Niemcy to egzekwowali. Poinformowała też, że na koniec listopada planowane jest spotkanie rodzin, które straciły bliskich, ukaranych śmiercią za ratowanie Żydów.
W imieniu rodziny Andrzejczyków głos zabrała wnuczka pana Franciszka, Janina Janczarska. "Rodzina nasza jest pełna podziwu dla decyzji, którą podjął nasz dziadek. Dla nas Franciszek Andrzejczyk to prawdziwy bohater, nie malowany. Przypieczętował miłość Boga i bliźniego swoją śmiercią, zapłacił za czynienie dobra najwyższą cenę" - mówiła pani Janina.
Trzy tygodnie temu w Podlaskiem podobna uroczystość w ramach przedsięwzięcia "Zawołani po imieniu" odbyła się we wsi Waniewo, gdzie upamiętniono małżonków Władysławę i Stanisława Krysiewiczów, również zamordowanych w 1943 roku przez Niemców za ukrywanie Żydów.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ pat/