Choć od miesięcy Hitler wyraźnie dążył do konfrontacji z Polską, a wojna wisiała w powietrzu, w ciepłe wakacyjne tygodnie lata 1939 r. Polacy nie wpadli w panikę. Na plażach Wybrzeża wypoczywali wczasowicze, a w słynnym pociągu dla bogatych kursującym na Hel lał się szampan.
Wiele osób nie było do końca świadomych, że polskie wojsko jest znacznie słabiej uzbrojone niż niemieckie, a dla części wypoczywających, także dla artystów, podróż nad polskie morze – po niemieckich żądaniach dotyczących eksterytorialnego korytarza oraz Wolnego Miasta Gdańska - stała się w 1939 r. manifestacją jedności narodowej i patriotyzmu.
Jak pisze w książce „Wakacje 1939” Anna Lisiecka, nawet słynny jasnowidz Stefan Ossowiecki tego lata bawił w Juracie. Nie wiadomo, czy nie przewidział nadchodzącej zawieruchy? Na Wybrzeże przyjechał też Jan Kiepura z żoną - Martą Eggerth. Wcześniej dali w Gdyni koncert na rzecz Funduszu Obrony Narodowej.
W nadmorskim kasynie trwały dancingi – co najmniej część ich uczestników była święcie przekonana, że Hitler nie odważy się rozpocząć wojny, a gdyby nawet, to przecież „mamy gwarancje Anglii”, więc konfrontacja nie potrwa długo.
Piękne, ciepłe lato sprzyjało masowym imprezom. W czerwcu hucznie obchodzono Dni Morza, świętowano także, jak co roku, rocznicę Bitwy Warszawskiej z 1920 r. i rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem, co z powodu rosnącego napięcia między Polską a Niemcami miało jednoznaczną wymowę.
Piękne, ciepłe lato sprzyjało też masowym imprezom. W czerwcu hucznie obchodzono Dni Morza, świętowano także, jak co roku, rocznicę Bitwy Warszawskiej z 1920 r. i rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem, co z powodu rosnącego napięcia między Polską a Niemcami miało jednoznaczną wymowę.
W Warszawie też nie brakowało letnich atrakcji – kusiły właśnie otwarty nowoczesny Tor Wyścigów Konnych na Służewcu, baseny i stadion Legii na Czerniakowie. Wiele osób „plażowało” nad Wisłą.
Odpoczywano, jak co roku, w modnym Zakopanem, pływano także motorówką po augustowskich jeziorach. „Kurier Wileński” zachwycał się, że turystyka kwitnie, nawet jeśli „burza huczy wokół”.
Szpiegostwo niemieckie na czołówkach gazet
Jednak ostatnie wakacje przed wybuchem wojny miały też inne oblicze. Przybywało szkoleń obrony przeciwlotniczej czy zajęć prowadzonych przez Polski Czerwony Krzyż, z których chętnie korzystano. Jeszcze mocniej niż wcześniej władze RP propagowały ideę „narodu z armią, armii z narodem”, a wyrazem tego była m.in. działalność Funduszu Obrony Narodowej (przyjmowano pieniądze, nieruchomości, kosztowności, a nawet – zboże) czy Funduszu Obrony Morskiej, przeznaczonego na rozbudowę Marynarki Wojennej. Kupowano dodatkowy sprzęt dla wojska.
Już w lipcu zresztą – obok niewielkich ogłoszeń o sezonie kuracyjnym w pełni w uzdrowisku w Truskawcu w obwodzie lwowskim, gdzie można było zażywać naturalnych kąpieli siarczano-solankowych i borowinowych, „Ilustrowany Kurier Codzienny” regularnie ostrzegał czytelników o tym, co się święci, donosząc np. o szpiegostwie naszych zachodnich sąsiadów i „wielomilionowych sumach niemieckich na propagandę prasową w pisamch paryskich”. Także w lipcu pisano, że „musimy mieć naszych Niemców (czyli mniejszość niemiecką w Polsce)dobrze na oku”. Niezbyt optymistycznie brzmiał również wielki tytuł artykułu w „IKC” z 3 sierpnia, w którym berliński korespondent dziennika donosił, że „jeszcze nie czuje się wojny”.
Dzień wcześniej Wielka Brytania przyznała Polsce pożyczkę na wypadek wojny. Dwa tygodnie później (17 sierpnia) także Republika Francuska udzieliła Polsce pożyczki na zakup materiałów i surowców w wysokości 430 mln franków (66 mln zł).
Władze RP wiedziały, że trzeba zadbać o zaopatrzenie i rezerwy z racji prawdopodobnego konfliktu. Polska prasa i radio nie mówiły jednak regularnie np. o tym, że Francuzi budują schrony. Nikt nie chciał „siać defetyzmu” w kraju. Nawet jeśli niepokojących wieści z Niemiec w polskich gazetach i tak było coraz więcej.
Z napięcia zdawał sobie sprawę także Kościół. Gdy w sierpniu 1939 r. na Jasną Górę przybywają tłumy wiernych, by modlić się o pokój, Kuria Metropolitalna w Krakowie zaleca wstrzymanie pielgrzymek. Do zachowania pokoju wzywa papież Pius XII.
Z napięcia zdawał sobie sprawę Kościół. Gdy w sierpniu 1939 r. na Jasną Górę przybywają tłumy wiernych, by modlić się o pokój, Kuria Metropolitalna w Krakowie zaleca wstrzymanie pielgrzymek. Do zachowania pokoju wzywa papież Pius XII.
Mobilizacja społeczeństwa i wojska
Już 13 sierpnia zarządzono częściową mobilizację alarmową rezerwistów Wojska Polskiego, tego samego dnia Marszałek Edward Rydz–Śmigły zmobilizował dwie dywizje piechoty, które skierowano w rejon Bydgoszczy. Korpus interwencyjny pod dowództwem gen. Skwarczyńskiego miał wkroczyć do Wolnego Miasta Gdańska na wypadek niemieckiego ataku.
W drugiej połowie sierpnia optymizm Polaków co do sytuacji międzynarodowej i bezpieczeństwa kraju wyraźnie się zresztą zmniejsza. Na górnym Śląsku 17 sierpnia rząd polski zablokował graniczną wymianę handlową pomiędzy Niemcami a Polską. Polskie władze odrzuciły także w tym czasie „ofertę” Związku Sowieckiego w sprawie wejścia jego wojska na teren naszego kraju w przypadku wybuchu wojny.
W „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” zamieszczono w sierpniu artykuł pod oryginalnym tytułem: „Świat miałby dziś więcej spokoju, gdyby Alojzy Hitler nie bił tak mocno pasem swego syna Adolfa”. Czy jednak na pewno śmieszyło to wówczas czytelników?
Kilka dni później niemiecka policja na Śląsku opieczętowuje polskie biblioteki i drukarnie, a po 20 sierpnia w wielu miastach Polski mieszkańcy kopią rowy przeciwlotnicze, by cywile na ulicach mieli gdzie się chronić w razie nalotu. Wezwał do tego m.in. prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Jak czytamy w relacjach z tego czasu, „do prac stanęli mężczyźni, kobiety i dzieci, ludzie wszystkich stanów i zawodów. Uderzała zwłaszcza olbrzymia ilość kandydatów spośród młodzieży. Wielu stanęło do pracy z własnymi kilofami i łopatami”. 30 sierpnia minister rolnictwa wydał rozporządzenie o zakazie podwyższania cen artykułów pierwszej potrzeby.
Poparcie dla nazistów było w Wolnym Mieście ogromne. W dodatku 23 sierpnia 1939 r. doszło do zamachu stanu: tutejszy gauleiter NSDAP Albert Forster ogłosił się głową państwa. Złamał w ten sposób konstytucję Wolnego Miasta, ale Liga Narodów, która miała strzec ustroju Gdańska, nie zareagowała. Polska nie przyjęła tego aktu do wiadomości, tyle że w praktyce niczego to nie zmieniło dla prześladowanych od dawna Polaków.
Polscy mieszkańcy Wolnego Miasta Gdańska też wyraźnie czuli, co się święci. Linie kolejowe na terenie miasta wraz z taborem podlegały wówczas zarządowi Polskich Kolei Państwowych. Licząc się z wybuchem konfliktu, polscy kolejarze w ostatnich dniach sierpnia próbują wycofać z Wolnego Miasta najlepsze lokomotywy.
W Gdańsku i Sopocie widać po zmroku transporty sprzętu wojskowego. Paramilitarne oddziały niemieckie tak przygotowywały się do nadchodzącej walki.
Poparcie dla nazistów było w Wolnym Mieście ogromne. W dodatku 23 sierpnia 1939 r. doszło do zamachu stanu: tutejszy gauleiter NSDAP Albert Forster ogłosił się głową państwa. Złamał w ten sposób konstytucję Wolnego Miasta, ale Liga Narodów, która miała strzec ustroju Gdańska, nie zareagowała. Polska nie przyjęła tego aktu do wiadomości, tyle że w praktyce niczego to nie zmieniło dla prześladowanych od dawna Polaków.
Tego samego dnia zarządzono mobilizację alarmową (było to niejawne, indywidualne powoływanie rezerwistów) w sześciu Okręgach Korpusów graniczących z Niemcami, oznaczające faktycznie niemal mobilizację powszechną na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Śląsku. A 24 sierpnia rozpoczęto w Polsce tajną mobilizację kartkową, która objęła 75 proc. stanu Wojska Polskiego. Niestety, pod naciskiem zachodnich sojuszników mobilizację tę odwołano i ponownie ogłoszono ją dopiero 30 sierpnia.
25 sierpnia na redzie Nowego Portu pojawił się niemiecki pancernik
, oficjalnie - okręt szkolny, który miał rzekomo oddać hołd poległym w 1914 r. i pochowanym w Gdańsku marynarzom z krążownika SMS Magdeburg. Tyle że po drodze okręt zabrał amunicję oraz kompanię szturmową niemieckiej Kriegsmarine. Niemcy podkreślali jednak pokojowy cel tej wizyty i Polacy nie mieli wyjścia - wpuścili okręt do portu.
30 sierpnia trzy najcenniejsze okręty Polskiej Marynarki Wojennej ORP „Błyskawica”, „Grom” i „Burza” dostały rozkaz natychmiastowego wyjścia w morze. Odpłynęły do Wielkiej Brytanii, co zapewniło ciągłość biało-czerwonej bandery mimo utraty polskich portów. Wojna czaiła się tuż za rogiem.
Z zagrożenia, jakie może to oznaczać, doskonale zdawała sobie sprawę polska załoga Westerplatte. W 1920 r. powstała tu polska składnica wojskowa, a w październiku 1925 r. władze Gdańska oddały półwysep Polakom w bezpłatną i bezterminową dzierżawę. Ze względu na antypolskie incydenty od 1926 r. na Westerplatte stacjonował niewielki garnizon Wojska Polskiego. W grudniu 1925 r. Rada Ligi Narodów pozwoliła nam utrzymywać tam 88 żołnierzy. Znacznie później - potajemnie – stan ten powiększono do 176 żołnierzy i 6 oficerów (niektórzy historycy podają, że wojskowych było nawet ponad 200). Znajdowali się tam dodatkowo polscy pracownicy cywilni.
30 sierpnia trzy najcenniejsze okręty Polskiej Marynarki Wojennej ORP „Błyskawica”, „Grom” i „Burza” dostały rozkaz natychmiastowego wyjścia w morze. Odpłynęły do Wielkiej Brytanii, co zapewniło ciągłość biało-czerwonej bandery mimo utraty polskich portów. Wojna czaiła się tuż za rogiem.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP