To oburzające, że Rosja nie chce odtajnić wszystkich akt śledztwa katyńskiego. Być może pozostałe zawierają konceptualizację tezy o zbrodni pospolitej, która oznacza wstyd i kompromitację, i dlatego nie chcą tego ujawnić - powiedział PAP historyk, prof. Wojciech Materski.
Główny prokurator wojskowy Federacji Rosyjskiej Siergiej Fridinski w czwartek dał do zrozumienia, że Rosja może nie przekazać Polsce wszystkich akt śledztwa, które prowadziła w sprawie Katynia w latach 1990-2004. "Wszystko, co można było przekazać, praktycznie już przekazaliśmy - z wyjątkiem tej części materiałów, które stanowią tajemnicę państwową" - oświadczył Fridinski, którego cytują agencje ITAR-TASS i Interfax.
Główny prokurator wojskowy FR wyjaśnił, że chodzi o materiały zawierające dane osobowe. "Nie sądzę, abyśmy musieli komukolwiek przekazywać takie dane" - powiedział.
Materski przypomniał, że prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział w kwietniu 2010 r., że wszystkie dokumenty zostaną Polsce przekazane i powtórzył to w maju tego samego roku, kiedy pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski był w Moskwie. "Wtedy przekazano 83 tomy i zapowiedziano, że wszystkie pozostałe po odtajnieniu też zostaną przekazane stronie polskiej. Czyli najwyższa władza, co prawda wykonawcza, nie ustawodawcza, stwierdziła, że nie ma przeszkód, by te materiały przekazać" - mówił historyk.
"Ja myślę, że w kwestii tych pozostałych tomów to nawet nie tyle o nazwiska chodzi, co o procedury konkludowania śledztwa katyńskiego. Naczelna prokuratura wojskowa Federacji Rosyjskiej po 14 latach musiała dokonać karkołomnej sztuki, żeby dojść do konkluzji o zbrodni pospolitej. I pewnie te pozostałe teczki zawierają konceptualizację tej tezy, czyli jest to jeden wielki wstyd i kompromitacja, dlatego może nie chcą tego ujawnić" - podsumował Materski.
Zwrócił również uwagę na fakt, że śledztwo zostało zakończone sentencją i w myśl ogólnie obowiązujących procedur wszelkie materiały z niego powinny być jawne i nie ma powodów, by je utajniać. "Abstrahujemy tu oczywiście od faktu oceny sentencji, która jest skandaliczna, ponieważ stwierdzono zbrodnię pospolitą, która uległa przedawnieniu. Strona rosyjska posługuje się teraz konsekwentnie stwierdzeniem, że mogą żyć rodziny tych, którzy dokonywali zbrodni, ale to nie jest argument" - uznał Materski.
Zaznaczył, że powszechnie wiadomo, kto dokonywał zbrodni, a dokumenty na ten temat zostały dawno opublikowane. "To dokumenty decyzyjne, gdzie są wszystkie podstawowe nazwiska osób, które tę decyzję podejmowały i dokumenty nagrodzonych za operację specjalną, czyli wymordowanie polskich więźniów wojennych. Jest to spis ok. 800 osób, jawny, publikowany i w Polsce, i w Rosji, także w wersji angielskiej" - dodał historyk.
"Może chodzić o grę na czas strony rosyjskiej i niewykazywanie chęci wyjścia naprzeciw decyzjom Trybunału Strasburskiego. Rosja się odwołała od jego decyzji, w najbliższym czasie będzie odwoławczy proces, którego wyrok będzie nieodwołalny. Rosji zarzucono nierzetelne prowadzenie śledztwa i nieujawnienie materiałów po jego zakończeniu osobom zainteresowanym - tak że wszystkie standardy międzynarodowe złamano. Natomiast być może, że jakieś karkołomne interpretacje kazuistyczne kodeksu karnego Rosyjskiej Federacji prowadzą do tego prokuraturę wojskową, że znajduje jakiś pretekst, ale jest on pozorny i formalny" - podkreślił Materski.
Jego zdaniem nie ma żadnych powodów, żeby "nazwiska morderców, które już zostały ujawnione, nie zostały powtórzone". "Wszystkie je znamy i nie wiem, o jakie ich rodziny może chodzić. Moim zdaniem nie ma żadnych podstaw prawnych, żeby nie ujawniać tych dokumentów, natomiast nie wykluczam, że wojskowa prokuratura Federacji Rosyjskiej tak wyinterpretowała to wszystko, że uznała, iż podobna do naszej ustawa, która tam funkcjonuje, o tajemnicy danych osobowych została pod to podciągnięta i ma stanowić pretekst, by nie ujawniać pozostałej dokumentacji" - zaakcentował historyk.
"Ja myślę, że w kwestii tych pozostałych tomów to nawet nie tyle o nazwiska chodzi, co o procedury konkludowania śledztwa katyńskiego. Naczelna prokuratura wojskowa Federacji Rosyjskiej po 14 latach musiała dokonać karkołomnej sztuki, żeby dojść do konkluzji o zbrodni pospolitej. I pewnie te pozostałe teczki zawierają konceptualizację tej tezy, czyli jest to jeden wielki wstyd i kompromitacja, dlatego może nie chcą tego ujawnić" - podsumował Materski.
Rosja - jak dotąd - przekazała Polsce 148 ze 183 tomów akt śledztwa, jakie w sprawie mordu NKWD na polskich oficerach z 1940 r. prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa (GPW) FR. Dokumenty trafiły do prokuratorów z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, która działa w ramach IPN i od 2004 r. prowadzi polskie śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. (PAP)
akn/ mal/ abe/ gma/