Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. było końcem nadziei milionów Polaków na zmianę systemu komunistycznego - podkreśla prezes IPN Jarosław Szarek. Przypomina też o dokumentach świadczących o tym, że Sowieci nie zamierzali interweniować w Polsce.
W piątek mija 38 lat od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Od rana 13 grudnia 1981 r. nadawano wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który poinformował o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzeniu dekretem Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju.
"To był koniec nadziei milionów Polaków, którzy byli zrzeszeni w Solidarności, na zmianę systemu komunistycznego. Nadziei na to, że aktywność społeczna może doprowadzić do tego, że PRL będzie miał bardziej ludzką twarz. Te złudzenia zostały przerwane, gdy nocą z 12 na 13 grudnia łomami zaczęto rozwalać drzwi działaczy Solidarności, a nad ranem miliony Polaków zobaczyły czołgi na ulicach" - powiedział PAP i IAR prezes IPN Jarosław Szarek.
"Komuniści nie chcieli pogodzić się z istnieniem niezależnej organizacji, jaką była Solidarność, która będzie poza ich kontrolą" - dodał Szarek.
Zwrócił uwagę, że mimo nadziei na polepszenie losu Polski dla wielu osób postępowanie władz PRL-u nie było zaskoczeniem, ponieważ taka była natura komunizmu, który po raz kolejny pokazał swą "prawdziwą twarz". Stan wojenny - jak ocenił - był próbą powrotu władzy komunistycznej do rządów z czasów stalinowskich.
Prezes IPN przypomniał przy tym, że ustępstwa władzy komunistycznej pod koniec sierpnia 1980 r., w tym po słynnym strajku w Stoczni Gdańskiej, były jedynie wymuszone skalą protestów społecznych. Zwrócił uwagę, że od samego początku komuniści podjęli działania, takie jak np. operacja "Lato 1980", które pod pozorem "zapewnienia bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego w kraju" miały tak naprawdę tłumić dążenia obywateli do poszerzenia wolności w kraju.
"Powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy +Solidarność+, ale od początku rozpoczęto działania mające na celu jego zdławienie. Przecież pierwsze listy osób przeznaczonych do internowania powstały już w październiku 1980 r., czyli zaledwie w sześć tygodni po podpisaniu porozumień sierpniowych" - przypomniał Szarek. "To jednocześnie obala jedno z kłamstw władzy komunistycznej, że stan wojenny został podjęty 13 grudnia w związku z fatalną sytuacją w kraju, że władza została zmuszona do reakcji - tak to przedstawiał Wojciech Jaruzelski i propaganda PRL-u. To nie była prawda" - dodał.
Podkreślając przygotowania do stanu wojennego prezes IPN przypomniał też o strategii komunistów, którzy od jesieni 1980 r. realizowali tzw. odcinkowe konfrontacje. "Wiedzieli, że nie są w tym czasie zdolni jednym uderzeniem zdławić nadziei samoorganizującego się społeczeństwa, więc postanowili generować konflikty lokalne. I takie mieliśmy, czy o wolne soboty, czy strajk na Podbeskidziu w związku z żądaniem odwołania lokalnych władz, podobnie w Jeleniej Górze, braki w sklepach. Część z tego była generowana przez władze komunistyczne, żeby zmęczyć społeczeństwo i to się w jakimś sensie udało. Jesienią 1981 roku już nastroje były takie, że wszyscy wiedzieli, że co się wydarzy" - opowiadał.
Prezes IPN zwrócił także uwagę, że narracja historyczna o stanie wojennym od samego początku nie ma symetrii. "Przez wiele lat - nie tylko w okresie do 1989 roku, ale także w III Rzeczypospolitej - ta opowieść była po stronie sprawców stanu wojennego. Do roku 1989 roku o stanie wojennym mogli opowiadać tylko jego autorzy, którzy po 1989 roku skutecznie zadbali o to, żeby ich argumenty propagandowe stały się trwałe" - zauważył.
Przypomniał też o ujawnionym przez IPN dokumencie z jesieni 1989 roku, z którego wynika, że ówczesny prezydent PRL Wojciech Jaruzelski wraz z przedstawicielami m.in. MON, MSW, Radiokomitetu, czyli Komitetu do spraw Radia i Telewizji "Polskie Radio i Telewizja" ustalili sposób przedstawiania opinii publicznej stanu wojennego. "Wzmocnić te wszystkie kłamstwa, które były wcześniej opowiadane, że stan wojenny zapobiegał anarchii, że groziła sowiecka interwencja. My już wiemy, że niebezpieczeństwo sowieckiej interwencji było w grudniu, ale 1980 roku. Później wszystkie dokumenty wskazują na to, że Sowieci nie byli gotowi tutaj interweniować. Pogodziliby się, jak to nawet wskazywano, z rządami Solidarności" - powiedział szef IPN.
O tym, że Sowieci nie byli skłonni do interwencji w Polsce w 1981 r. świadczy notatka ze spotkania z 8 na 9 grudnia tego roku naczelnego dowódcy wojsk Układu Warszawskiego marszałka Wiktora Kulikowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim, który poinformował go o planowanych działaniach. Z notatki, sporządzonej przez gen. Wiktora Anoszkina - adiutanta marszałka Kulikowa - wynika, że gen. Jaruzelski wprost zażądał wsparcia militarnego po wprowadzeniu stanu wojennego, mówiąc: "Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady". W odpowiedzi gen. Kulikow nie wykluczał interwencji, ale podkreślał w rozmowie z gen. Jaruzelskim, że polska strona powinna "wykorzystać własne możliwości".
W wyniku stanu wojennego zginęło co najmniej kilkadziesiąt osób, a tysiące internowano, w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Na ulicach miast pojawiły się patrole milicji i wojska, czołgi, transportery opancerzone i wozy bojowe.
Władze komunistycznego państwa wprowadziły również oficjalną cenzurę korespondencji i łączności telefonicznej; zmilitaryzowano także najważniejsze instytucje i zakłady pracy. Władze PRL spacyfikowały 40 spośród 199 strajkujących w grudniu 1981 r. zakładów. Najtragiczniejszy przebieg miała akcja w kopalni "Wujek", gdzie interweniujący funkcjonariusze ZOMO zastrzelili dziewięciu górników.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ agz/