Danuta Siedzikówna "Inka" i Feliks Selmanowicz "Zagończyk" jako Żołnierze Wyklęci mieli być na zawsze usunięci z polskiej historii. Pamięć o podziemiu lat 40. i 50. przywraca dziś młode pokolenie - mówi PAP prezes IPN Jarosław Szarek. Jeszcze kilka lat temu chodzono w koszulkach z Che Guevarą, teraz to są koszulki z "Inką" - dodaje.
PAP: Wśród najważniejszych zadań IPN wymienia pan często edukację historyczną i poszukiwania ofiar komunizmu. Czy niedzielne uroczystości pogrzebowe "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku mają się wpisać w pana misję jako nowego prezesa IPN?
Jarosław Szarek: Tak, chcę, by to w Gdańsku, tym polskim mieście wolności, odbyły się jedne z najważniejszych w tym roku uroczystości państwowych. To będzie pogrzeb naszych bohaterów Feliksa Selmanowicza "Zagończyka" i Danuty Siedzikówny "Inki". 28 sierpnia 1946 roku obydwoje zostali zamordowani przez komunistów w więzieniu w Gdańsku, a następnie mieli być na zawsze usunięci z polskiej historii i pamięci. Tak się jednak, dzięki tej i innym uroczystościom, nie stanie.
"Inka" była młodą dziewczyną, sanitariuszką legendarnej brygady mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", której przesłanie tuż przed egzekucją brzmiało: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". To słowa o ogromnej sile i uniwersalne przesłanie, bo my w każdej epoce, również dzisiaj, potrzebujemy takich wartości i takiego przekazu.
PAP: O jakie wartości chodzi? Co dzisiaj, po ponad 70 latach od wojny, symbolizują takie postaci jak "Inka" i "Zagończyk"?
Jarosław Szarek: Postać "Inki" jest powszechnie znana, funkcjonuje już w popkulturze, ponieważ stała się ikoną dla młodego pokolenia. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu chodzono w koszulkach z Che Guevarą, teraz to są koszulki z "Inką", ludzie przedstawiają ją na muralach, poświęcane są też jej piosenki, których autorami są np. Andrzej Kołakowski czy Tadek Polkowski.
Feliks Selmanowicz "Zagończyk" - żołnierz brygad wileńskich i podkomendny legendarnych dowódców wileńskich - jest postacią mniej znaną. Był o pokolenie starszy od "Inki", która ginęła z tym okrzykiem "Niech żyje Polska!", natomiast Selmanowicz, gdy miał 16 lat to w 1920 roku był jednym z licznych ochotników przystępujących do Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera. Bo chciał podobnie jak później "Inka", już w młodym wieku, walczyć o niepodległą Polskę.
Wartości, o których mówię, wiążą się z elementarnym podziałem, który w ostatnich latach został zaburzony. To podział na dobro i na zło. Bo w polskiej przeszłości są wybory, których dokonywali nasi przodkowie - jedni stawali po tej dobrej stronie walki - o wolność i niepodległość, a drudzy stawali się renegatami. To przecież Polacy skazywali "Inkę" na śmierć i ją mordowali, bo poszli na służbę do obcego mocarstwa i budowali tutaj komunizm.
Jarosław Szarek: Wartości, o których mówię, wiążą się z elementarnym podziałem, który w ostatnich latach został zaburzony. To podział na dobro i na zło. Bo w polskiej przeszłości są wybory, których dokonywali nasi przodkowie - jedni stawali po tej dobrej stronie walki - o wolność i niepodległość, a drudzy stawali się renegatami. To przecież Polacy skazywali "Inkę" na śmierć i ją mordowali, bo poszli na służbę do obcego mocarstwa i budowali tutaj komunizm.
PAP: W lipcu 1946 r. Bolesław Bierut wypoczywał nad Morzem Bałtyckim w Sopocie ze swoją ukochaną córką, która była w podobnym wieku co "Inka". Mimo to nie skorzystał z prawa łaski.
Jarosław Szarek: Bierut, który był sowieckim agentem, jest jednym z tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za ten mord. Ale przypomnę jeszcze jedną rzecz. "Inka" była mordowana z "Zagończykiem" w sierpniu 1946 roku, a niespełna miesiąc później Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, zdominowany przez komunistów, pozbawił polskiego obywatelstwa 76 dowódców Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Byli to tacy Polacy jak gen. Władysław Anders, gen. Stanisław Maczek, gen. Stanisław Kopański, gen. Antoni Chruściel. To byli nasi bohaterowie, więc jak można było pozbawiać ich polskiego obywatelstwa!
PAP: Czy uroczystości pogrzebowe "Inki" i "Zagończyka" zamykają ogólnopolskie poszukiwania ofiar reżimu komunistycznego?
Jarosław Szarek: Absolutnie nie. To tylko jeden z etapów. Z mojej strony jest pełna determinacja wsparcia dla działań prowadzonych pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, który już od kilkunastu lat poszukuje i doprowadza do identyfikacji szczątki naszych bohaterów. Wydobywa ich z dołów śmierci, poukrywanych na cmentarzach, gdzieś pod płotami, także na terenach dawnych aresztów śledczych UB i przywraca ich naszej pamięci.
Nie wszystkich jeszcze znaleźliśmy, nie udało się do tej pory odnaleźć Łukasza Cieplińskiego, ostatniego przywódcę IV Komendy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", a to przecież 1 marca, czyli dzień jego śmierci w 1951 roku, również śmierci jego najbliższych żołnierzy, stał się Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nie udało nam się jeszcze odnaleźć szczątków gen. Emila Fieldorfa "Nila", rotmistrza Witolda Pileckiego - tych imion i nazwisk można jeszcze wiele wskazać. Wierzę jednak, że prof. Szwagrzyk i jego zespół w specjalnym nowym pionie IPN odnajdzie te osoby.
Jarosław Szarek: Nie wszystkich jeszcze znaleźliśmy, nie udało się do tej pory odnaleźć Łukasza Cieplińskiego, ostatniego przywódcę IV Komendy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", a to przecież 1 marca, czyli dzień jego śmierci w 1951 roku, również śmierci jego najbliższych żołnierzy, stał się Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nie udało nam się jeszcze odnaleźć szczątków gen. Emila Fieldorfa "Nila", rotmistrza Witolda Pileckiego - tych imion i nazwisk można jeszcze wiele wskazać.
PAP: Kiedy dokładnie rozpoczną się dalsze prace poszukiwawcze na Łączce na wojskowych Powązkach?
Jarosław Szarek: To już kwestia najbliższych kilkunastu dni. Łączka na Powązkach stała się miejscem-symbolem, rozpoznawalnym dla bardzo wielu ludzi, ale pamiętajmy, że to nie jest jedyne miejsce w Polsce, gdzie prowadzone są badania Instytutu. Takie poszukiwania, choć nie prowadzi je IPN, są również poza granicami naszego kraju, na Kresach, prowadzi je wiele osób, którym bliskie są ideały niepodległej Polski.
PAP: Uroczystości związane z "Inką" odbędą się nie tylko w Gdańsku.
Jarosław Szarek: Tak, upamiętnienie "Inki" i "Zagończyka" odbędzie się również w Narewce na Podlasiu (to miejscowość, w pobliżu której urodziła się Danuta Siedzikówna - PAP), gdzie odsłonięty zostanie pomnik "Inki". Uroczystości odbędą się również w Miłomłynie. To ok. 100 km od Gdańska, gdzie znajduje się leśniczówka, jedno z ostatnich leśnych miejsc pobytu "Inki" i oddziału, w którym służyła.
PAP: Dlaczego IPN kładzie taki nacisk na pamięć o Żołnierzach Wyklętych?
Jarosław Szarek: Tak naprawdę to młode pokolenie przywraca pamięć o niezłomnych żołnierzach antykomunistycznego podziemia. Młodzi ludzie utożsamili się z Żołnierzami Wyklętymi, choć jeszcze kilkanaście lat temu młodzież chętnie nosiła koszulki z wizerunkiem Che Guevary. Teraz to są koszulki z "Inką". Tutaj nastąpiła naturalna zmiana w myśleniu młodego pokolenia, przez nikogo nie zadekretowana. Ale ta popularyzacja antykomunistycznego podziemia związana jest również z działalnością prowadzoną przez lata przez IPN - przez środowisko jego naukowców, którego jedną z symbolicznych postaci jest śp. Janusz Kurtyka.
Tak się szczęśliwie składa, że uroczystości pogrzebowe "Inki" i "Zagończyka" odbywają się w Gdańsku, bo jest to miasto, które dało początek ruchowi Solidarności. Pamiętajmy, że to żołnierze Armii Krajowej byli często rodzicami ludzi Solidarności, których aktywność doprowadziła nas do wolności i niepodległej Polski.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ agz/ luo/