Była to zbrodnia taka jak w Katyniu, tylko że o jej ofiarach nikt nie pamiętał. Ci, którzy mogli, woleli zapomnieć lub bali się represji - powiedział podczas czwartkowej dyskusji wokół książki "Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. Operacja Polska 1937-1938" jej autor prof. Nikołaj Iwanow.
Spotkanie z prof. Nikołajem Iwanowem, rosyjskim historykiem mieszkającym w Polsce, autorem książki "Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. Operacja Polska 1937-1938" odbyło się w czwartek w gmachu Poczty Głównej w Warszawie. Wydarzenie było częścią obchodów 80. rocznicy rozpoczęcia "Operacji polskiej" NKWD, w wyniku której zginęło ponad 110 tys. Polaków.
"Dziś przywracamy pamięć o tym wydarzeniu, tak jak w przypadku Katynia. Tylko, że o Katyniu pamiętały rodziny, tysiące, a może dziesiątki tysięcy Polaków, którzy nigdy nie wierzyli w wersję komunistów; tu zamordowali praktycznie wszystkich. A ci, którym udało się po wojnie przyjechać do Polski, chcieli zapomnieć o tym, co się stało. Bo wiedzieli, że jeśli będą mówić, to KGB i NKWD dosięgnie ich też tutaj i będą prześladowani" - powiedział prof. Iwanow.
Badacz przytoczył słowa Heleny Trybel, matki byłego premiera Ukrainy Jurija Jechanurowa, że "być Polakiem w Związku Sowieckim w roku 1937 znaczyło to samo, co być Żydem w III Rzeszy".
Jak podkreślił Iwanow, podczas pracy nad książką nie mógł zrozumieć, dlaczego pamięć o ofiarach zbrodni nie była podtrzymywana przez tyle lat. "Nigdzie na świecie nie dba się o pamięć o zmarłych i cmentarze tak, jak w Polsce, a jednocześnie dopiero po 80 latach zaczyna się upamiętniać te ofiary i rozpowszechnić prawdę o tym, co się stało" - powiedział badacz.
Prof. Nikołaj Iwanow: Dziś przywracamy pamięć o tym wydarzeniu, tak jak w przypadku Katynia. Tylko, że o Katyniu pamiętały rodziny, tysiące, a może dziesiątki tysięcy Polaków, którzy nigdy nie wierzyli w wersję komunistów; tu zamordowali praktycznie wszystkich. A ci, którym udało się po wojnie przyjechać do Polski, chcieli zapomnieć o tym, co się stało. Bo wiedzieli, że jeśli będą mówić, to KGB i NKWD dosięgnie ich też tutaj i będą prześladowani.
Zdaniem Iwanowa, Stalin zdecydował o zamordowaniu Polaków w momencie, "kiedy czuł, że wraz z Hitlerem może podzielić świat na pół". "Polska była jedynym krajem, który nadawał się dla niego na +straszaka+, aby rozpętać w Związku Sowieckim terror i za jego pomocą rządzić innymi, żeby zastraszyć. Polaków trzeba było pomordować, żeby wszyscy inni się bali" - powiedział historyk.
Iwanow odniósł się także do obecnej sytuacji w Rosji, w której - jego zdaniem - panuje nacjonalizm, a sprawa mordów na Polakach jest mocno marginalizowana, gdyż Rosjanie sami uważają się za największe ofiary komunistów. "Nacjonalizm Putina wszystkim się podoba, bo on mówi to, co ludzie chcą usłyszeć. To jest prawdziwy przedstawiciel tego narodu. Może w następnym pokoleniu coś się zmieni" - ocenił historyk.
Jak podkreślił badacz, zaangażowanie strony polskiej, m.in. Instytutu Pamięci Narodowej w przywracanie pamięci o ofiarach, można odczytywać jako sygnał nadchodzącej zmiany. "Tu w Polsce IPN szuka każdej mogiły Żołnierza Wyklętego, tam nikt nie szuka i nie będzie szukał. Znam kobietę, która pojechała teraz szukać swojego dziadka, ale to jasne, że ona nic nie znajdzie. Ale są jeszcze rodziny, które tam jeżdżą" - podkreślił Iwanow.
Jak dodał, ma nadzieje, że w centrum Warszawy stanie pomnik ku czci ofiar "operacji polskiej", bo "w tej chwili jedyny stoi w jednym z ukraińskich miasteczek, a jest nim brzozowy krzyż z dedykacją wszystkim Polakom, którzy nie mają swoich mogił".
Jak zapowiedział podczas spotkania prezes Poczty Polskiej Przemysław Sypniewski, instytucja zamierza wydać znaczek obiegowy, który uczci pamięć ofiar "operacji polskiej" i trafi do obiegu w ilości 20-30 milionów.
W wyniku "operacji polskiej" NKWD Sowieci zamordowali ponad 111 tys. Polaków, zamieszkujących tereny Związku Sowieckiego. Aresztowano wówczas co najmniej 139 835 osób, z których część wywieziono do łagrów. Masowe rozstrzeliwania rozpoczął rozkaz, wydany 11 sierpnia 1937 r. przez ówczesnego szefa NKWD Nikołaja Jeżowa. (PAP)
nak/ agz/