Dość sowieckiej propagandy. Dość nieuczciwych intelektualnie prób obwiniania Polski za II wojnę światową i polskiego ruchu oporu za niepowstrzymanie Holokaustu - pisze w poniedziałek na łamach izraelskiego dziennika „Haarec” dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Sławomir Dębski.
Artykuł Dębskiego został opublikowany w anglojęzycznym wydaniu dziennika w odpowiedzi na opinię Szlomo Awineriego, który jest jednym z najbardziej znanych izraelskich politologów. Jego tekst pt. "Niemcy są winne, ale Rosja i Polska nie są pozbawione odpowiedzialności" ukazał się po hebrajsku 6 lutego, a po angielsku w niedzielę 16 lutego.
Dębski na początku przyznaje, że artykuł Awineriego go "zaszokował", pomimo tego, że na pierwszy rzut oka wydaje się zrównoważony.
Pisząc o wybuchu II wojny światowej, Awineri twierdzi, że gdyby Polska pozwoliła Armii Czerwonej „pomóc” sobie w walce z nazistami w 1939 roku, Holokaust i II wojna światowa nie wydarzyłyby się w taki sposób, w jaki miało to miejsce. "Ta logika, zaproponowana przez byłego dyrektora generalnego ministerstwa spraw zagranicznych Izraela, jest co najmniej nieprzychylna, jeśli nie przewrotna".
Dębski spodziewałby się raczej "prostszego i bliższego prawdzie twierdzenia", że gdyby Sowieci nie zaatakowali Polski i nie pomogli Niemcom przełamać polskiej linii obrony „z pewnością II wojna światowa i Holokaust nie odbyłby się w taki sposób”.
Autor zauważa, że od tymczasowego otwarcia archiwów rosyjskich w 1991 roku idea, do której nawiązuje izraelski uczony w swoim artykule, że sowiecka polityka zagraniczna w przededniu II wojny światowej miała pokojowe aspiracje, jest mitem.
"Jestem zszokowany, że po wszystkich badaniach dotyczących sowieckiej polityki zagranicznej, setkach książek i tysiącach artykułów i dokumentów archiwalnych opublikowanych w ciągu ostatnich 30 lat, prof. Awineri nadal trzyma się sowieckiego uniwersum propagandy z czasów Breżniewa" - podkreśla Dębski.
"Jestem zszokowany, że po wszystkich badaniach dotyczących sowieckiej polityki zagranicznej, setkach książek i tysiącach artykułów i dokumentów archiwalnych opublikowanych w ciągu ostatnich 30 lat, prof. Awineri nadal trzyma się sowieckiego uniwersum propagandy z czasów Breżniewa" - podkreśla Dębski.
W rzeczywistości Stalin wcale nie był zainteresowany obroną pokoju, ale chciał zdobyć terytorium kosztem państw bałtyckich, Polski, Finlandii i Rumunii. "Dlatego też sowieckie gwarancje bezpieczeństwa dla Polski i innych krajów Europy Środkowej w 1939 roku były tak wiarygodne, jak irańskie gwarancje dla Izraela. Zakładam, że prof. Awineri nie rozważałby ustanowienia baz wojskowych irańskich strażników rewolucji na terytorium Izraela w celu ochrony przed sunnickimi muzułmańskimi sąsiadami" - konstatuje Dębski.
"Żadna +uczciwa intelektualnie+ jednostka nie powinna się zatem dziwić, że kraje Europy Środkowej nie zaufały Stalinowi w 1939 roku" - pisze polski historyk. "Nie, ich narody nie chciały dzielić losu milionów ofiar umyślnego Wielkiego Głodu z lat 1932–33 na Ukrainie, nie chciały też paść ofiarą Wielkiego terroru, ciągle trwającej masowej czystki Stalina. W tym czasie Związek Sowiecki był pierwszym krajem odpowiedzialnym za ludobójstwa na tak wielką skalę" - tłumaczy.
Dębski odrzuca również twierdzenie Awineriego, że Polacy mogli "zainscenizować" Powstanie Warszawskie już w 1943 roku, by pomóc bojownikom żydowskiego getta w ich powstaniu. "W Polsce toczą się zaciekłe dyskusje na temat tego, czy powstanie w 1944 roku było strategicznym błędem naczelnego dowództwa Armii Krajowej. Ale sugerowanie, że Polacy powinni to zrobić w 1943 roku, kiedy byli jeszcze słabsi, a Niemcy znacznie silniejsi, to całkowite ahistoryczne szaleństwo" - zaznacza.
Szlomo Awineri, z którym polemizuje Dębski, uważa też, że francuski ruch oporu był bardziej aktywny niż Armia Krajowa w pomaganiu Żydom. "To brzmi bardziej jak straszny brak w wykształceniu, a nie celowe zniekształcenie" - komentuje Dębski. "Nie znam żadnego szanowanego francuskiego historyka, który podzielałby ten dziwny punkt widzenia" - dodaje.
Awineri oskarża również Armię Krajową o "stanie i patrzenie jak trzy miliony polskich Żydów zostało zamordowanych". Dębski zauważa, że ta sama Armia Krajowa również "stała i patrzyła", gdy trzy miliony polskich nie-Żydów zostało zabitych. "Nie można przypuszczać nawet w najmniejszym stopniu, że polska Armia Krajowa, w której niektórzy bojownicy ledwo byli uzbrojeni w pistolety, miała realną możliwość powstrzymania Holokaustu czy masowego ludobójstwa na Polakach" - ocenia Dębski.
"Oczywiście opinie są różne i perspektywy się zmieniają, ale fakty mają znaczenie. To jest coś, czego nie można zmienić" - konkluduje.(PAP)
baj/ jar/