W Białymstoku odbyły się w piątek główne obchody związane z XIX Międzynarodowym Marszem Pamięci Zesłańców Sybiru. To doroczna uroczystość religijno-patriotyczna, która ma przypominać historię wywózek na Wschód i upamiętniać tych, którzy z zesłania nie wrócili.
Jak co roku, główną częścią uroczystości był przemarsz uczestników ulicami Białegostoku, spod Pomnika Katyńskiego do kościoła Ducha Świętego. Przy tym kościele znajduje się Grób Nieznanego Sybiraka - jedyny w kraju taki pomnik. Tam marsz zakończyły po południu wystąpienia gości i ekumeniczne modlitwy za ofiary zsyłek na "nieludzką ziemię". Przy pomniku złożono kwiaty i zapalono znicze.
Według szacunków policji, w tegorocznym marszu wzięło udział ok. 10 tysięcy osób. Oprócz członków Związku Sybiraków z kraju i zagranicy oraz młodzieży (także ze szkół noszących imię Sybiraków), wśród uczestników byli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, hierarchowie kościelni, służby mundurowe, poczty sztandarowe.
We wszystkich okolicznościowych wystąpieniach podkreślano znaczenie pamięci o tragicznych losach Polaków wywiezionych na Wschód.
"Miasto Białystok, białostoczanie - my chcemy być kustoszami tej pamięci" - podkreślał prezydent tego miasta Tadeusz Truskolaski, który przewodniczył komitetowi honorowemu uroczystości. Przypominał, że w Białymstoku trwa budowa Muzeum Pamięci Sybiru (sama placówka formalnie już działa-PAP), które zajmuje się m.in. tematyką deportacji. Uroczyste otwarcie nowej siedziby planowane jest za dwa lata.
Truskolaski podkreślał, że "Sybir to słowo straszne, to setki tysięcy, a nawet miliony osób, które tam cierpiały". Wymienił ostatniego przedwojennego prezydenta miasta, Seweryna Nowakowskiego i urodzonego w Białymstoku ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego. Mówił, że również "bezimienne groby wołają o pamięć".
"Niech te marsze, niech ich (deportowanych) losy staną się żywą historią, ale też przestrogą, memento, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Że takie rzeczy, które działy się prawie 80 lat temu, rodzą się najpierw w sercach ludzi, rodzą się na złym języku, w mowie nienawiści. Dlatego też przestrzegamy, aby z życia publicznego, a szczególnie z życia instytucji wyeliminować język nienawiści, język hejtu, aby to nie doprowadziło do tego, co przeżywali nasi dziadkowie i nasi ojcowie" - mówił, deklarując wieczną pamięć o tych, którzy cierpieli i zginęli na "nieludzkiej ziemi".
Listy do uczestników uroczystości skierowali m.in. prezydent RP Andrzej Duda i szef rządu Mateusz Morawiecki.
Prezydent dziękował organizatorom i uczestnikom marszu za "pielęgnowanie pamięci o martyrologii naszych rodaków na nieludzkiej ziemi przyczyniające się do umacniania tożsamości i historycznego dziedzictwa naszej wspólnoty".
Podkreślił konieczność pracy na rzecz budowy "własnego, suwerennego, bezpiecznego i silnego państwa". "Wolna, nowoczesna, rozwijająca się Polska jest gwarantem naszych praw i swobód. Jest naszym wspólnym domem, o który winniśmy się troszczyć razem, aby nigdy więcej nie zagroziła mu obca przemoc, agresja, terror" - napisał Andrzej Duda w liście, który odczytał prezydencki minister Andrzej Dera. Prezydent wspomniał o partnerstwie w NATO, ale też o umacnianiu jedności Polaków "wokół najwyższych wartości i etosu narodowego".
Żywy znak pamięci o jednej z najbardziej bolesnych kart polskiej historii - tak o białostockim marszu napisał w swoim liście premier Mateusz Morawiecki. Zapewnił, że prawda o tym dramatycznym rozdziale polskiej historii będzie przekazywana kolejnym pokoleniom. "Sybir, jako symbol wyniszczenia naszego narodu, pozostawił głęboką bliznę w zbiorowej świadomości Polaków. Dlatego mamy obowiązek o nim przypominać zwłaszcza młodym ludziom, którzy będą kształtować świat przyszłości" - napisał szef rządu, w liście odczytanym przez ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego.
"Nigdy nie utraciliście ducha i wiary, że odzyskacie i wy wolność, i że wolność zostanie przywrócona Rzeczpospolitej" - mówił, zwracając się do Sybiraków, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
Wśród historyków i przedstawicieli Związku Sybiraków nie ma zgodności, co do liczby Polaków wywiezionych na Wschód po 17 września 1939 roku. Związek Sybiraków przyjmuje, że wywiezionych w latach 1940-56 było 1,35 mln Polaków. Historycy przywołują jednak inne dane. Na podstawie różnych źródeł sowieckich szacują, że w latach 1939-41 represje sowieckie dotknęły niespełna 500 tys. obywateli polskich, z czego 320 tys. to osoby przymusowo wywiezione.
Prezes Podlaskiej Rady Wojewódzkiej Związku Sybiraków Tadeusz Chwiedź, który miał wystąpienie inaugurujące marsz przy Pomniku Katyńskim, wspominał tam ofiary zesłań, począwszy od XVIII wieku, mówił też o polskich naukowcach, badaczach i odkrywcach, którzy pracowali na zesłaniu, a w Polsce nie są zbyt znani. Wymienił wśród nich m.in. Benedykta Dybowskiego, Jana Czerskiego czy Wiktora Godlewskiego i podkreślał, że wielkie osiągnięcia polskich uczonych powinny być znane nie tylko na Syberii, ale i w Polsce. "Musimy zaszczepić wśród młodych Polaków dbałość o naszą historię, aby pamięć o naszych przodkach, sławnych w dalekich stronach, była znana i żywa w kraju. Wiedza o wielkim dorobku naukowym, wspaniałych odkryciach Polaków wymaga szerokiego propagowania i nauczania w polskich szkołach" - mówił Chwiedź.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/aszw/