Przedstawiciele międzynarodowej społeczności żydowskiej, duchowieństwa różnych wyznań i mieszkańcy Kielc przeszli w czwartek ulicami miasta w Marszu Pamięci i Modlitwy, dla uczczenia ofiar pogromu sprzed 73 lat. 4 lipca 1946 r. w kamienicy przy ulicy Planty 7 z rąk cywilów, milicjantów i żołnierzy, zginęło 37 Żydów.
Uroczystości rocznicowe zorganizowało kieleckie Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, które od wielu lat m. in. przywołuje pamięć o żydowskich mieszkańcach Kielc.
Na początku marszu jego uczestnicy zebrali się przy pomniku "Menora", dedykowanym pamięci ofiar Zagłady z kieleckiego getta. Prezes stowarzyszenia im. Karskiego Bogdan Białek przypomniał historię upamiętniania ofiar pogromu kieleckiego, oraz marszu w który zorganizowano po raz 20. Jak mówił w dziejach Kielc akty pamięci o pogromie miały czasem charakter deklaracji politycznej, były m. in. wyrazem sprzeciwu wobec reżimu komunistycznego, tak jak w 1981 r., kiedy w kieleckiej katedrze odprawiono mszę św. z inicjatywy "Solidarności". "Czasami były aktem cywilnej odwagi, wtedy kiedy trzeba było się sprzeciwić powszechnej zmowie milczenia także wśród obywateli naszego miasta. Czasami - moralnym wyborem, czy stajemy po stronie ofiar czy sprawców, do których także trzeba zaliczyć tych wszystkich, którzy byli na tę zbrodnię obojętni" – ocenił.
W emocjonalnej części wystąpienia podkreślił, że trudno mu przejść do porządku dziennego nad "kłamstwem". W tym kontekście nawiązał do wcześniejszej uroczystości – w południe przed kamienicą na Plantach kwiaty składali m. in. przedstawiciele "Solidarności". Jak mówił na szarfie wieńca od związkowców jest napisane "ofiarom prowokacji UB". "Kto to jest ofiara prowokacji? Ten kto został sprowokowany. Kogo czci moja +Solidarność+? Gdzie są dowody, że to wydarzenie było prowokacją? Nawet jeśli było prowokacją, to kto ją wykonał, kto się dał sprowokować i dlaczego? Tak łatwo sprowokować ludzi do mordu?" – pytał Białek.
Jego zdaniem, głosy pojawiające się w przestrzeni publicznej w Kielcach m. in. przy okazji różnych kampanii wyborczych, że "chcemy prawdy o pogromie" to myślenie, które nie pozwala kielczanom wziąć odpowiedzialności za przeszłość. "Oczywiście nie chodzi o odpowiedzialność sprawczą, bo współcześni kielczanie nie odpowiadają ze tę zbrodnię, ale odpowiadają za pamięć. Muszą znaleźć odpowiedź na pytanie czy ta historia sprzed 73 lat, dotyka ich osobiście" – podkreślił.
Przedstawiciel ambasady Izraela w Polsce Michał Sobelman ocenił, że polska historiografia zawsze miała problem, w jaki sposób "uporać się" z wydarzeniami pogromu kieleckiego. "Żyjemy w nowej, demokratycznej Polsce. Wiemy to, czego przez wiele lat nie wiedzieliśmy. Jesteśmy w stanie sprostać tym wszystkim nawet najgorszym, najbardziej traumatycznym wydarzeniom. Ale ostatnio różnie się z tym dzieje. Rok temu wyszła znakomita książka Joanny Tokarskiej-Bakir ("Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego" – PAP). Każdego, kto jeszcze ma wątpliwości co do interpretacji tamtych wydarzeń, zachęcam żeby przebrnął przez te niemal tysiąc stron i zrozumiał to, co przez wielu ludzi było niezrozumiałe" – mówił.
Głos zabrała także przewodnicząca Stowarzyszenia Drugie Pokolenie – Potomkowie Ocalałych z Holokaustu, Alina Świdowska. "My wszyscy, potomkowie ocalałych z Holokaustu, chcielibyśmy przestać w Polsce się bać, chcielibyśmy przestać bać się przyznawać do tego, że nasi rodzice byli Żydami. Chcielibyśmy po prostu swobodnie być polskimi Żydami, chcielibyśmy mieszkać w Polsce ponieważ jest naszą ojczyzną i kochamy ją tak samo, jak wszyscy ci, którzy są dumni ze swojej polskości. Od wszystkich tych, którzy są dumni z bycia Polakiem (…) chcielibyśmy usłyszeć, że wstyd im za to wszystko, co się wydarzyło. Nie oczekujemy przeprosin (…) Chciałabym, żeby Polacy zdali sobie sprawę z tego, że tego wszystkiego, tej nienawiści, skłonności do mordu, dokonały poprzednie pokolenia Polaków. Chciałabym bardzo, żeby dzisiejsza Polska odcięła się od tego" – podkreśliła.
Naczelny rabin Polski Michael Schudrich w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że organizowany w rocznicę pogromu marsz jest potrzebny, bo trzeba pamiętać o wydarzeniu z 1946 r. "Bez pamięci jest ryzyko, że taka nienawiść może mieć miejsce jeszcze raz. Naszą ochroną przeciwko takiej tragedii jak pogrom kielecki, jest pamięć. Co roku jest na marszu więcej ludzi i to jest niesamowite, to wielka zmiana. To jest ważne i dlatego tu jestem" – dodał.
Dalszą część uroczystości, przed kamienicą na Plantach, prowadziła kielecka młodzież. Odczytano nazwiska ofiar pogromu, a przy wmurowanych w bruk imiennych tablicach pamięci, zapalono znicze. Wydarzenie zakończyła międzyreligijna modlitwa przy grobie ofiar pogromu, na cmentarzu żydowskim na Pakoszu.
W południe wieńce i kwiaty przed tablicą na Plantach złożyli reprezentanci władz – m.in. przedstawiciel Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dudy, wojewoda świętokrzyski, prezydent Kielc oraz działacze "Solidarności" na czele z przewodniczącym związku, Piotrem Dudą.
Naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej Dorota Koczwańska-Kalita podkreśliła, że obchody rocznicy pogromu kieleckiego są bardzo ważne, ponieważ wydarzyła się tutaj straszna tragedia, która do dzisiaj nie została jeszcze rozpoznana. "Tutaj mamy ciągle wiele pytań dotyczących tego, jak to się mogło zdarzyć, dlaczego nikt nie interweniował? (…) Mamy nowe dowody, ciągle nowe dokumenty się pojawiają, świadkowie. Być może jest to taki czas, że ludzie chcą mówić, przestali się bać" – powiedziała Koczwańska-Kalita.
Jak dodała, dzisiejsze badania nie wskazują jednoznacznie czy wydarzenia z 1946 r. wynikały z prowokacji, czy były z góry zaplanowaną akcją. "Musimy też pamiętać z jaką rzeczywistością mamy do czynienia. To, co działo się po II wojnie światowej – Polska weszła jako kraj satelicki w strefę wpływów sowieckich i nic bez ich wiedzy się zdarzyć tutaj nie mogło. Musimy sobie też zdawać sobie z tego sprawę w jaki sposób system komunistyczny był tutaj instalowany, kto wie, czy pogromy nie były jedną z metod wprowadzania tego systemu" – podkreśliła naczelnik kieleckiej delegatury IPN.
Przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda zaznaczył, że pamięć nt. wydarzeń sprzed 73 lat jest bardzo ważna po to, aby nigdy doszło do podobnej tragedii. "Na pewno była to wielka tragedia narodu żydowskiego i osób mieszkających w Kielcach, natomiast w IPN powołana jest specjalna grupa, która cały czas bada i zajmuje się tymi wydarzeniami. Mam nadzieję, że przygotowany zostanie raport, z którego wszyscy będziemy musieli wyciągnąć wnioski, żeby nigdy nie dochodziło do tego rodzaju tragedii" – powiedział Duda.
Prezydent Kielc Bogdan Wenta podkreślił, że to wydarzenie powinno nauczyć do czego może doprowadzić tzw. plotka – że na jej końcu w 1946 r. były ofiary. Dodał, że obchody tego wydarzenia oraz podjęte działania mają za zadanie pielęgnować historię, ale również budować nowe pomosty, które będą nas łączyć. Wenta wziął udział także w popołudniowym marszu pamięci.
Zgodnie z ustaleniami IPN, w czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Kielecki pogrom w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób (w większości przypadkowych), oskarżonych o masakrowanie Żydów, skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
Wobec nieznalezienia podstaw do oskarżenia kogokolwiek za udział w pogromie Żydów w Kielcach miejscowa delegatura Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu IPN w Krakowie w 2004 r. umorzyła śledztwo w tej sprawie. Jak zaznaczył w postanowieniu o umorzeniu śledztwa prokurator Krzysztof Falkiewicz, w przypadku ujawnienia nowych dowodów i okoliczności postępowanie karne może być w każdym czasie podjęte na nowo.
Od jesieni 2016 r. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie prowadzi kwerendę archiwalną, dotyczącą pogromu kieleckiego. Badanie dokumentów ma pomóc w ustaleniu, czy są powody do ewentualnego podjęcia umorzonego śledztwa.
Jak powiedział w czerwcu PAP naczelnik krakowskiej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, prok. Waldemar Szwiec, w publikacjach które się ukazały w ostatnim czasie oraz w skierowanych do IPN wnioskach o rozwożenie możliwości podjęcia na nowo śledztwa dotyczącego pogromu kieleckiego, wskazano szereg akt, z których wynika konieczność zwrócenia się do kolejnych archiwów o następne dokumenty. Trwają prace w tym zakresie.
W sierpniu 2018 r. działacze Kukiz'15 w woj. świętokrzyskim zainicjowali wystosowanie do prezesa IPN wniosku o wznowienie śledztwa dotyczącego pogromu Żydów w Kielcach w 1946 r. Pod listem otwartym w tej sprawie podpisało się m. in. kilkadziesiąt osób znanych z działalności publicznej w stolicy regionu. (PAP)
Autorzy: Katarzyna Bańcer, Piotr Grabski
ban/ gr/ pat/