Identyfikacja kolejnych ofiar komunizmu to budzenie przekonania, że nawet najtragiczniejszy fragment naszej historii musi być przeżywany, inaczej zwyciężyłaby myśl, aby zbrodnie ukryte uczynić zbrodniami nieważnymi - mówił w niedzielę prezydent Bronisław Komorowski. Wyraził nadzieję, że uda się doprowadzić do końca proces identyfikacji ofiar czasów stalinowskich i upamiętnić miejsca ich pochówku. Zaapelował o niezwłoczne prace nad stosowną ustawą.
Wierzę, że w niedługim czasie uda nam się w Polsce zbudować muzeum Żołnierzy Wyklętych – mówił kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda w niedzielę w Gdańsku, podczas uroczystości na Cmentarzu Garnizonowym związanych z obchodami Dnia Żołnierzy Wyklętych.
W Pałacu Prezydenckim w niedzielę ropoczęła się uroczystość, podczas której ogłoszone zostaną nazwiska kolejnych zidentyfikowanych żołnierzy powojennego podziemia - ofiar komunistycznego terroru. W ceremonii bierze udział prezydent Bronisław Komorowski i rodziny ofiar.
IPN opublikował listę osób, na których wykonano wyroki śmierci w białostockim więzieniu w latach 1944-56 oraz osób, które w tym czasie tam zmarły. Instytut liczy, że zgłoszą się bliscy tych osób i oddadzą materiał genetyczny, by w przyszłości ofiary można było zidentyfikować.
Od niedzieli w Muzeum Ziemi Wschowskiej będzie można obejrzeć wystawę pt. „Sowieckie piekło 1939–1956”. Stanowi ona zwieńczenie projektu edukacyjnego Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Poznaniu, poświęconego tematyce sybirackiej.
W ostatnich latach temat powojennego podziemia niepodległościowego coraz intensywniej obecny jest nie tylko w „obiegu” naukowym, ale i medialnym, czy popularyzatorskim. Wiele fragmentów tej historii ciągle jeszcze odkrywamy. Szczególnie boleśnie jawi się ludzki, osobisty wątek tego doświadczenia, prawie bez wyjątku tragicznego – jedynym happy endem wydawała się udana ucieczka na Zachód. Dalsze losy osób zaangażowanych zbrojnie w walkę z komunizmem, lub we współpracę z partyzantką różnie się jednak toczyły, nie zawsze owocując wieloletnim więzieniem, czy „katyńskim strzałem”. Najczęściej było to życie ciche, utajone, ukryte, niekiedy złamane. Na szczęście nie zawsze, i nie do końca.
Stołeczni radni zdecydowali na czwartkowej sesji, że pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, potocznie zwany pomnikiem czterech śpiących, nie wróci na pl. Wileński, gdzie stał przed rozpoczęciem prac związanych w budową II linii metra.