Aby zacząć od konwencjonalnych słów pamiętnikarza: książka ta nie jest pracą historyczną, choć większość zdarzeń i ludzi, o których piszę, zajmuje czołowe miejsca w historii dwudziestolecia. Poświęcam specjalną wzmiankę w tej narracji szczegółom technicznym, świadom ryzyka, że mogą one nie wzbudzić zainteresowania czytelnika, pragnę bowiem skierować uwagę na mechanizm PKO będącej przed wojną skarbnicą trzech milionów osób, zatem blisko 9 procent ludności Polski – pisze Henryk Gruber.
„Tak tedy będziemy zbierali te aluzje, te ziemskie przybliżenia, te stacje i etapy po drogach naszego życia, jak ułamki potłuczonego zwierciadła. Będziemy zbierali po kawałku to, co jest jedno i niepodzielne – naszą wielką epokę, genialną epokę naszego życia” – pisał Bruno Schulz w „Sklepach cynamonowych”. Cytat ten jest mottem, a zarazem nawiązaniem w tytule książki Anny Kaszuby-Dębskiej.
„Swoim udziałem w tej wojnie nieznana, mała grupa pilotów Eskadry Kościuszkowskiej spłaciła, chociażby częściowo, dług Ameryki zaciągnięty w 1776/77 roku, gdy udzielili jej bohaterskiej pomocy dwaj polscy patrioci – Kazimierz Pułaski i Tadeusz Kościuszko. Ich szable przyczyniły się do uzyskania przez Amerykę niepodległości” – czytamy.
„Szlachetne trunki, o których mówiono i pisano, że płyną złocistą czy bursztynową strugą, towarzyszą ludzkości od zamierzchłych czasów, kiedy w pomroce dziejów wykluwały się cywilizacje” – przypomina autorka najnowszej książki poświęconej dziejom jednego z najważniejszych napojów w historii ludzkości.
„Gdy Ela przyszła do mnie i powiedziała, że rozstrzeliwują Żydów, a jej udało się uciec, to postanowiłam ją ukryć. Gdy wrócił mój mąż, zapytał mnie, czy zdaję sobie sprawę, że narażam na rozstrzelanie ośmioro członków mojej rodziny, na co ja odpowiedziałam, że tak, ale czy mogę nie udzielić pomocy tej dziewczynce? On na to odpowiedział, że nie mogę. Postanowiliśmy ukrywać ją w dalszym ciągu w naszym domu” – czytamy w protokole przesłuchania świadka Zofii Gubernat.
„Z jednej strony obozy usiłowały udowodnić, że istotę ludzką można w gruncie rzeczy sprowadzić do zestawu przewidywalnych, a zatem także możliwych do kontrolowania, reakcji na bodźce fizyczne, takie jak głód, strach, zimno, ból i tak dalej. Z drugiej jednak – poza tym wymiarem fizycznym – totalitarny eksperyment prowadzony w GUŁagu miał także osobliwą stronę intelektualną i duchową. Mówię tu o obozach koncentracyjnych jako przedmiocie istniejącym w świadomości ofiar i reszty społeczeństwa, w tym ludzi, którzy tymi obozami zarządzali” – pisze Dariusz Tołczyk.
30 października 1787 r. czytelnicy gazety „New-York Packet” znaleźli w niej jak zwykle wiele bardziej lub mniej przydatnych informacji. Pewien kierownik szkoły ogłaszał się, że udziela lekcji czytania, pisania, arytmetyki i rachunków handlowych. Jakiś Szkot ofiarował nagrodę za zwrot skradzionej mu kasztanki „lekkiej budowy, nadobnie stąpającej i kłusującej”. Kupiec z Peck Slip reklamował sprzedaż m.in. suszonych dorszy, znaczną ilość melasy, papieru listowego i męskiego obuwia.
Wszyscy, którym przyszło żyć w PRL-u, na pewno pamiętają malowane talerze, wazony w kształcie ptaków, przeróżne figurki, naczynia z ludowymi wzorami, miski, patery, popielniczki, dzbanuszki... Te ceramiczne przedmioty pochodziły ze Spółdzielni Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Kamionka” w Łysej Górze, a kupowało się je w sklepach Cepelii.
To były czasy, kiedy w zasadzie nie powinno się myśleć o świętowaniu. Walczący o przeżycie ludzie nie powinni zastanawiać się, jak zdobyć tak mało z pozoru istotne rzeczy jak choinka czy opłatek, którym mogliby się podzielić przy wigilijnym stole. Szczególnie gdy brakowało im wszystkiego, a zwłaszcza jedzenia pozwalającego przeżyć kolejny dzień.