„Gdy Ela przyszła do mnie i powiedziała, że rozstrzeliwują Żydów, a jej udało się uciec, to postanowiłam ją ukryć. Gdy wrócił mój mąż, zapytał mnie, czy zdaję sobie sprawę, że narażam na rozstrzelanie ośmioro członków mojej rodziny, na co ja odpowiedziałam, że tak, ale czy mogę nie udzielić pomocy tej dziewczynce? On na to odpowiedział, że nie mogę. Postanowiliśmy ukrywać ją w dalszym ciągu w naszym domu” – czytamy w protokole przesłuchania świadka Zofii Gubernat.
„Z jednej strony obozy usiłowały udowodnić, że istotę ludzką można w gruncie rzeczy sprowadzić do zestawu przewidywalnych, a zatem także możliwych do kontrolowania, reakcji na bodźce fizyczne, takie jak głód, strach, zimno, ból i tak dalej. Z drugiej jednak – poza tym wymiarem fizycznym – totalitarny eksperyment prowadzony w GUŁagu miał także osobliwą stronę intelektualną i duchową. Mówię tu o obozach koncentracyjnych jako przedmiocie istniejącym w świadomości ofiar i reszty społeczeństwa, w tym ludzi, którzy tymi obozami zarządzali” – pisze Dariusz Tołczyk.
30 października 1787 r. czytelnicy gazety „New-York Packet” znaleźli w niej jak zwykle wiele bardziej lub mniej przydatnych informacji. Pewien kierownik szkoły ogłaszał się, że udziela lekcji czytania, pisania, arytmetyki i rachunków handlowych. Jakiś Szkot ofiarował nagrodę za zwrot skradzionej mu kasztanki „lekkiej budowy, nadobnie stąpającej i kłusującej”. Kupiec z Peck Slip reklamował sprzedaż m.in. suszonych dorszy, znaczną ilość melasy, papieru listowego i męskiego obuwia.
Wszyscy, którym przyszło żyć w PRL-u, na pewno pamiętają malowane talerze, wazony w kształcie ptaków, przeróżne figurki, naczynia z ludowymi wzorami, miski, patery, popielniczki, dzbanuszki... Te ceramiczne przedmioty pochodziły ze Spółdzielni Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Kamionka” w Łysej Górze, a kupowało się je w sklepach Cepelii.
To były czasy, kiedy w zasadzie nie powinno się myśleć o świętowaniu. Walczący o przeżycie ludzie nie powinni zastanawiać się, jak zdobyć tak mało z pozoru istotne rzeczy jak choinka czy opłatek, którym mogliby się podzielić przy wigilijnym stole. Szczególnie gdy brakowało im wszystkiego, a zwłaszcza jedzenia pozwalającego przeżyć kolejny dzień.
Henryk Sławik przez cały czas pozostawał ideowym socjalistą, wierzącym w demokratyczne zmiany nie tylko w kraju, ale i w skali międzynarodowej - napisał Tomasz Kurpierz w wydanej właśnie przez katowicki IPN biografii pochodzącego ze Śląska dziennikarza i działacza.
Babochłop, dziwoląg, cyrkówka, ulicznica, zakała – takie wyzwiska niejednokrotnie padały w stronę polskich pionierek sportu. „Przechodnie dziwili się i zdegustowani kręcili głowami na widok uprawiających sport młodych kobiet. Niestety, pierwsze sportsmenki narażone były na złośliwe komentarze konserwatywnie nastawionego społeczeństwa” – wskazuje Krzysztof Szujecki.
Dwanaście rozmów o rybach, które przeprowadziła w latach 80. Hanna Krall dla „Wiadomości Wędkarskich”, zebrano w tomie „Smutek ryb”. Wypowiedzi historyków, socjologów, antropologów, astrologów i znawców sztuki składają się na kompendium wiedzy o głównych bohaterach wigilijnych dań.