30 sierpnia 1980 w Szczecinie, 31 sierpnia 1980 w Gdańsku, 3 września 1980 r. w Jastrzębiu-Zdroju – podpisano najbardziej znane porozumienia, otwierające drogę do tworzenia niezależnych związków zawodowych w komunistycznej Polsce. Ale niejako po drodze było jeszcze jedno porozumienie, niezwykle ważne, które poprzedzało umowę z Jastrzębia-Zdroju. Zostało podpisane w Wałbrzychu 2 września 1980 r. Całkowicie pomijane i marginalizowane.
Strajki lipcowo-sierpniowe na terenie województwa wałbrzyskiego do 27 sierpnia 1980 r. były skutecznie pacyfikowane przez władze obietnicami podwyżek oraz poprawy warunków socjalno-bytowych. Wydarzenia z drugiej połowy 1980 w Polsce i ogłoszenie 26 sierpnia 1980 r. strajku we wrocławskich zakładach pracy spowodowały natychmiastową reakcję w Wałbrzychu. Tak jak w Szczecinie i Gdańsku oczekiwano, że sygnałem do rozpoczęcia protestu będzie zatrzymanie pracy w obu stoczniach, tak w Wałbrzychu czy na Górnym Śląsku w napięciu oczekiwano na wybuch strajku w kopalniach. W Wałbrzychu najbardziej predestynowana ze względu na swoją liczebność oraz rolę była kopalnia „Thorez” (nosząca imię francuskiego komunisty Maurice’a Thoreza).
A zaczęło się w szybie „Chwalibóg” kopalni „Thorez” o godz. 13:30.
„Poszli we czterech. Kazik Żołnierek, Rysiek Kmit, Leszek Świder i Zbigniew Włodarczyk. Zaczęli rozmawiać z ludźmi. Reakcje były rozmaite. Jedni się bali, inni nie chcieli, większość nie wierzyła, że może to przynieść jakieś konkretne rozwiązania. […] Przed rozpoczęciem pracy kierownicy i sztygarzy robili zawsze odprawę górników. Tak było i tym razem. Jednak po rozdzieleniu zadań nikt nie ruszył się z miejsca. Patrzyli jeden na drugiego, słychać było szepty. Wyczuwało się napiętą atmosferę. Wszyscy czekali, aby ktoś rzucił hasło do strajku. Było to zupełnie spontaniczne zachowanie. Nie uzgadnialiśmy tego wcześniej” – wspominał Ryszard Kmit. Stanęli. Pomimo kilku delegacji, w tym I sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR u górników, nie zakończyli oni strajku.
O tym, że w „Chwalibogu” rozpoczął się strajk, dowiedzieli się górnicy z szybu „Julia” i też stanęli. Połączyli siły i przekazali dyrekcji dziewiętnaście postulatów, wśród których zapisano m.in., że chcą wolnych sobót i niedziel, uregulowania sposobu uznawania chorób zawodowych, zmniejszenia wieku emerytalnego oraz ilości lat pracy pod ziemią, potrzebnych do uzyskania świadczeń, wolności słowa, zabrania przywilejów dla wąskich grup zawodowych, oddzielenia klubów sportowych od zakładów pracy oraz rozliczenia działalności lekarzy zawodowych. Na czele komitetu strajkowego stanął Kazimierz Binecki.
„My tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co oznacza słowo +strajk+ – wspominał Idzi Gagatek. – Nie wiedzieliśmy, co oznacza strajkować. To tylko dzięki francuskim górnikom, którzy pracowali na „Julii”, wiedzieliśmy, co należy robić. Oni nam podpowiedzieli, że trzeba bramy zamknąć, wszędzie rozstawić straże, odciąć wszystkie telefony prócz jednego, opanować cały zakład”. Strajk toczył się pod hasłem „Chcemy chleba i popieramy Gdańsk”.
28 sierpnia strajkował już cały Wałbrzych wraz z kopalniami i komunikacja miejską. W KWK „Thorez” powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, na którego czele stanął Jerzy Szulc z KWK „Wałbrzych”. 30 sierpnia czteroosobowa delegacja MKS wyjechała do Wrocławia, aby nawiązać kontakt z MKS we Wrocławiu. Na miejscu przyjęli ich Jerzy Piórkowski, przewodniczący wrocławskiego MKS, i Władysław Frasyniuk.
Co ciekawe, w żadnej z dotychczasowej publikacji dotyczącej wałbrzyskich strajków z sierpnia 1980 r. nie znalazłem informacji o reakcji na zakończenie strajku w Szczecinie. Prawdą jest, że strajkujący w Wałbrzychu poparli Gdańsk. Prawdopodobnie dlatego, że informacje o proteście w tym mieście podawano w Radiu Wolna Europa wraz 21 postulatami, oraz w oficjalnym mediach, szkalując protestujących. Być może wynikało to również z faktu, że w składzie MKS był Jerzy Jacek Pilichowski związany z KSS „KOR” i redakcją „Robotnika”.
W każdym razie Wałbrzych postawił na Gdańsk, a ponieważ nie bardzo wiedziano, jak dalej postępować, do Trójmiasta wysłano Jan Sęka, aby na miejscu dowiedział się o dalszych krokach, jakie należało czynić. Sęk przybył do Gdańska już po podpisaniu porozumienia: „Pamiętam wtedy Lecha – mówił Sęk – jak wyszedł do okna. Tłum wiwatował. Mówił nam wtedy, że każdy musi sam znaleźć sposób na rozwiązanie swoich problemów”.
Gdy Sęk wrócił do Wałbrzycha, okazało się, że i tu strajk został zakończony. Skoro miało być solidarnie z Gdańskiem, to strajk uważano za zakończony. Na forum MKS doszło do konfliktu, gdyż przedstawiciele branży górniczej uważali, że ich postulaty nie zostały załatwione. Dla nich ważniejsze były negocjacje toczone w Jastrzębiu-Zdroju przez komisję pod przewodnictwem ministra Aleksandra Kopcia. Napięcie rosło z każdą godziną, gdyż część protestujących wróciła do pracy, a górnicy z kopalń „Victoria”, „Wałbrzych”, „Thorez”, „Nowa Ruda”, załogi Dolnośląskiego Przedsiębiorstwa Urządzeń Górniczych PW, Przedsiębiorstwa Spedycyjno-Transportowego „Transgór”, Zakładu Gospodarki Materiałowej, postanowili nadal negocjować z przedstawicielem rządu, którym był Gerard Kroczek, wiceminister górnictwa. O samej komisji, jej członkach, którzy przyjechali z Kroczkiem, nic nie wiadomo. Sam Kroczek urodził się w Murckach, przez wiele lat był działaczem powiatowych struktur partyjnych w Bytomiu i Tychach, a pod koniec lat sześćdziesiątych kierownikiem Wydziału Węglowego w KW PZPR w Katowicach. A ponieważ ministrem górnictwa był Wiesław Kiczan, zaufany Gierka, można założyć, że Kroczek z tego nadania pełnił funkcję wiceministra. W Wałbrzychu zjawił się koło 30 sierpnia 1980 r. Prowadził negocjacje z MKS reprezentowanym przez Jerzego Szulca, którego wspomagali m.in. prof. Bolesław Gleichgewicht i mecenas Zbigniew Karski.
Jak wspominali uczestnicy tamtych wydarzeń: „Rozmowy były bardzo trudne, strona rządowa często korzystała z przerw w celu konsultacji z Warszawą i Katowicami swoich decyzji”. Ostatecznie 2 września 1980 r. podpisano porozumienie zawierające się w 27 punktach, w większości dotyczących spraw socjalno-bytowych górników. Zwracało uwagę kilka punktów dotyczących zdrowia górników (głównie pylicy i obowiązków lekarzy zawodowych wobec tej grupy zawodowej). Górnicy upomnieli się o wolne niedziele oraz zagwarantowanie im 16 wolnych sobót przewidzianych w ówczesnym prawie, ustalenie wieku emerytalnego po pięćdziesiątym roku życia lub 25 latach przepracowanych pod ziemią, rezygnacji z systemu czterobrygadowego i stopniowego wdrażania pięciodniowego tygodnia pracy. Kilka punktów dotyczyło bezpośrednio zakładów reprezentowanych w MKS. Realizację niektórych punktów strona rządowa uzależniała od rezultatu rozmów w Jastrzębiu-Zdroju lub innych uwarunkowań, które otwierało drogę do ich odwlekania bądź zaniechania.
Pomimo takiego obrotu sprawy górnicy byli zadowoleni i mieli poczucie, że swoim działaniem wsparli kolegów z Jastrzębia. Zaczęli również tworzyć nowe związki zawodowe. Niewątpliwie zawarcie porozumienia wałbrzyskiego miało wpływ na negocjacje toczone na Górnym Śląsku i otwierało drogę do zakończenia tamtego strajku. Co więcej, zawarto je z przedstawicielami strony rządowej, co sytuowało je w kolejności jako trzecie z porozumień zawartych na przełomie sierpnia i września między protestującymi a władzami. Choć mniej znane, warto o nim pamiętać, bo dotyczyło niezmiernie ważnego obszaru Polski.
Sebastian Ligarski
Źródło: MHP