120 lat temu, 22 lutego 1900 r., w łódzkiej drukarni konspiracyjnego pisma „Robotnik” został aresztowany jego redaktor Józef Piłsudski. Jego późniejsze losy – osadzenie na Cytadeli i w szpitalu psychiatrycznym oraz ucieczka do Galicji – stały się jednym z fundamentów legendy ojca niepodległości.
Już w 1900 r. Józef Piłsudski był znanym działaczem niepodległościowego ruchu socjalistycznego. Jego autorytet wzmacniało pięcioletnie zesłanie na wschodnią Syberię w latach 1887–1892. Już w lutym 1894 r. wszedł w skład Centralnego Komitetu Robotniczego PPS. W tym samym roku rozpoczął publikowanie nielegalnego pisma „Robotnik”, które wydawano początkowo w Lipniszkach koło Grodna oraz w Wilnie. Jesienią 1899 r. towarzysz „Wiktor” przeniósł redakcję do Łodzi – najważniejszego ośrodka przemysłowego Królestwa Polskiego.
Piłsudski przybył do Łodzi z poślubioną w lipcu 1899 r. Marią Koplewską-Juszkiewicz. Wynajęli duże, czteropokojowe mieszkanie przy ul. Wschodniej 19. Miało stać się nie tylko ich miejscem zamieszkania, lecz i tajną redakcją oraz drukarnią „Robotnika”. Nad każdym numerem pracował również pochodzący z Wilna zecer Kazimierz Rożnowski. Było to niezwykle angażujące i wyczerpujące zajęcie. Liczący dwanaście stron numer wymagał ponad dwóch tygodni pracy po dziewięć, jedenaście godzin dziennie. Ryzyko wpadki było bardzo duże. W ostatnich latach XIX wieku w Królestwie Polskim dynamicznie rozwijał się Wydział dla Ochrony Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego, nazywany potocznie ochraną. Agenci rosyjskiej policji politycznej interesowali się wszelkimi formami nielegalnej działalności politycznej, niezależnie od ich barw. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że jego łódzka aktywność może potrwać stosunkowo niedługo. W listach do działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej przebywających w Londynie, m.in. przyszłego prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego, „Wiktor” informował o trwającym „oblężeniu szpiclowskim”. „Ostatnie dwa i pół tygodnia nie wysuwałem nosa poza dom – chciałem trochę przeczekać, licząc na uspokojenie się szpicli i zapomnienie mojej twarzy” – pisał 8 lutego.
Ochrana wpadła na trop Aleksandra Malinowskiego „Władka”, który 19 lutego przybył do Łodzi. Był to dla niego przystanek w drodze do Sosnowca, gdzie miał wspomóc miejscową organizację PPS zagrożoną po likwidacji służącego ochranie prowokatora politycznego. 21 lutego Malinowski udał się do sklepu papierniczego i zakupił dużą ilość papieru, który zaniósł wprost do mieszkania Piłsudskich. Tam spędził kilka godzin i wieczorem udał się na dworzec w towarzystwie Kazimierza Rożnowskiego. Rozstali się po drodze. Na dworcu czekali na Malinowskiego rosyjscy żandarmi. Kilka godzin później policja polityczna wkroczyła do lokum Piłsudskich.
„Dokończyłem pisanie wstępnego artykułu o zniesieniu stempla na dzienniki w Austrii i o godz. 2 czy pół do 3 położyłem się spać, a o godz. 3 już mię obudzili. Weszli przez kuchnię, nie dzwoniąc, tak, że gdy się obudziłem, koło łóżka stał żandarm i rewirowy. O zniszczeniu czegokolwiek w takich warunkach nie mogło być mowy. Rewizja trwała do godz. 12 nazajutrz. Przeciągałem sam trochę tę procedurę, chcąc z szykiem w biały boży jechać do turmy” – relacjonował później Piłsudski w liście przemyconym z celi na Cytadeli. W czasie rewizji na polecenie Marii Piłsudskiej z mieszkania udało się uciec służącej, która ostrzegła Rożnowskiego. Ten niemal natychmiast wyjechał do Wilna i tam ostrzegł z kolei wybierającego się do Łodzi Aleksandra Sulkiewicza. Sam został aresztowany 25 lutego.
Trwająca wiele godzin rewizja dostarczyła carskiej ochranie ogromną liczbę dowodów. Znaleziono maszynę drukarską, niemal gotowy 36. numer „Robotnika, fałszywe pieczęcie i dokumenty, rękopisy broszur. Przez kolejne trzy dni Piłsudski utrzymywał, że nazywa się Dąbrowski. „Przy pierwszym badaniu zapowiedziałem, że jestem tak głupio stworzony, że przez gardło mi nie przełażą ani nazwiska, ani też szczegóły mogące choć odrobinę kogoś skompromitować. O sobie chętnie powiem to, co mogę, co nie jest związane z innymi” – pisał we wspomnieniach. Zeznawał również, iż nie zna „Wiktora” (mimo że był to jego pseudonim), a drukarnię przywieziono z Warszawy, a nie Wilna. Funkcjonariusze ochrany nie stosowali wobec Piłsudskiego żadnych form przymusu. W kwietniu zdecydowali o faktycznym zakończeniu śledztwa i przewiezieniu aresztowanych do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej.
X Pawilon w czasach Piłsudskiego był otoczony złą legendą miejsca, w którym przetrzymywano powstańców styczniowych. Wśród nich byli członkowie Rządu Narodowego na czele z Romualdem Trauguttem, straceni na stokach Cytadeli. Uwięzienie w tych murach zbliżało losy kolejnego pokolenia walczących o niepodległość do największych ówczesnych bohaterów narodowych. Sam Piłsudski dobrze znał warunki panujące w X Pawilonie oraz metody pracujących tam funkcjonariuszy. W jednym z numerów „Robotnika” opisał jego naczelnika, porucznika żandarmerii Aleksego Borodajewskiego jako „należącego do gatunku najpodlejszego z podłych”. W tym samym artykule potępiał „niepraktykowane już nigdzie w Europie barbarzyństwo” kilkuletniego przetrzymywania w areszcie pod pozorem prowadzenia śledztwa. Mimo to w roku 1905 pisał, że w kwietniu 1900 r. był zadowolony, „wstępując w mury instytucji, która tak ściśle się splotła z męczeńskimi dziejami naszej ojczyzny”. Piłsudski wspomniał również o nienagannych manierach oficerów zarządzających X Pawilonem oraz niezwykle zniszczonych mundurach zwykłych żandarmów. Irytował go brud panujący w przydzielonej mu celi nr 39, którą otrzymał w pierwszym dniu uwięzienia.
W ciągu sześciu miesięcy uwięzienia kilkukrotnie „przeprowadzał się” do innych cel. Być może stałe przemieszczanie więźniów wynikało m.in. z dość dużego obłożenia w X Pawilonie. W tamtym czasie przebywało tam wielu działaczy lewicy. Wśród nich najbardziej znany był przyszły twórca bolszewickiej bezpieki Feliks Dzierżyński.
W trakcie uwięzienia na Cytadeli Piłsudskiemu udało się wysłać dwa grypsy, w których opisywał okoliczności aresztowania, metody ochrany oraz ostrzegał przed kolejnymi wsypami. Carska żandarmeria przeprowadziła zaledwie kilka przesłuchań, których rezultaty były nieznaczne. Tymczasem władze rozszerzały listę wysuwanych przeciw niemu zarzutów. Oprócz redagowania nielegalnego pisma i jego kolportażu przypisano mu udział w zamordowaniu agenta ochrany w Zagłębiu Dąbrowskim. Wszystkie zarzuty mogły oznaczać dziesięcioletni wyrok zesłania na Syberię. W tej sytuacji towarzysze z PPS obmyślali plany uwolnienia „Wiktora”. Przeniesienie więźnia na Cytadelę przekreślało jakiekolwiek nadzieje. Jedyną szansą było umieszczenie Piłsudskiego w szpitalu więziennym. W przemyconym grypsie zalecono mu symulowanie choroby psychicznej. Zaczął zatem odmawiać przyjmowania posiłków lub domagał się wyłącznie specjalnych potraw, np. jajek bez skazy, litewskich ciast, czekolady. W podaniu do naczelnika pisał: „Prywatnie proszę, w przypadku badania mnie przez tutejszego lekarza, poprosić go, aby nie przynosił ze sobą flakoniku ze śmierdzącym płynem, którego smrodu mam już dosyć do tego stopnia, że naprawdę mogę się zapomnieć i narobić sobie i jemu kłopotów”. Utrzymywał również, że jest torturowany prądem elektrycznym.
Wezwany psychiatra dr Sabasznikow po długiej rozmowie z Piłsudskim stwierdził chorobę psychiczną. Prawdopodobnie wiedział, że więzień jest symulantem. Być może urzekła go wyrażana przez działacza miłość do Syberii, z której lekarz pochodził. Kolejni specjaliści badający więźnia podkreślali pogarszanie się jego stanu zdrowia i zalecali przeniesienie do „zdrowszych warunków”. Ostatecznie 15 grudnia 1900 r. Piłsudski został przewieziony do Petersburga. Miesiąc później z więzienia zwolniono jego żonę.
Piłsudski znalazł się w petersburskim szpitalu Świętego Mikołaja Cudotwórcy. PPS udało się umieścić w nim Władysława Mazurkiewicza, który chwilę wcześniej ukończył studia medyczne. Młody lekarz uzyskał zatrudnienie dzięki swemu ojcu i jego przyjacielowi, gubernatorowi Petersburga. Już 14 maja 1901 r. Mazurkiewicz nakazał sprowadzić Piłsudskiego do swojego gabinetu. Tam przywódca PPS przebrał się w zwyczajne ubranie, po czym bocznym wyjściem obaj opuścili szpital. Po dwukrotnej zmianie dorożki dojechali do konspiracyjnego mieszkania. Jeszcze tego samego dnia Piłsudski, a także Aleksander Sulkiewicz opuścili miasto i przez Tallin oraz Rygę dojechali na Polesie. Tam w majątku Czystołuża Piłsudski spotkał się z żoną i odpoczywał przez kilka kolejnych tygodni. Przez Kijów i zieloną granicę razem przedostali się do Galicji. 20 czerwca przybyli do Lwowa, gdzie redagowano odrodzonego „Robotnika”. Lato i wczesną jesień 1901 r. Piłsudscy spędzili w Zakopanem. Dopiero w listopadzie 1901 r. „Wiktor” udał się do Londynu na spotkanie z emigracyjnymi działaczami PPS.
Swoiste zwieńczenie „wspólnych losów” Piłsudskiego i Cytadeli nastąpiło w 1918 r. Wieczorem 16 listopada nadano stamtąd podpisaną przez zwierzchnika władz cywilnych Królestwa Polskiego Józefa Piłsudskiego i kierownika MSZ Tytusa Filipowicza depeszę notyfikującą odrodzenie Polski. 10 lipca 1919 r. Piłsudski odwiedził X Pawilon, w którym rozpoczynano prace nad upamiętnieniem jego więźniów oraz straconych i pochowanych na stokach Cytadeli.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /