Grudzień ’70 to jedna z najważniejszych dat w powojennej historii Polski – ocenia prezes IPN Jarosław Szarek. Komuniści czynili jednak wszystko, aby pamięć o tej zbrodni została pogrzebana wraz z jej ofiarami – dodaje.
Prezes IPN wziął udział w promocji książki „Zbrodnia bez kary. Grudzień 1970 w Gdyni. Przebieg wydarzeń, represje, walka o prawdę, najdłuższy proces III RP”, podczas której przypomniał, że pamięć o Grudniu ’70 wpisywała się w misję IPN od samego początku jego działalności.
„To jedna z najważniejszych dat w powojennej historii Polski, a komuniści czynili wszystko, aby pamięć o tej zbrodni pogrzebać wraz z jej ofiarami, czyniono bowiem wszystko, żeby ukryć prawdę. Świadczą o tym nocne pogrzeby ofiar, a także represje wobec tych, którzy o ofiarach chcieli pamiętać” – podkreślił Szarek w czwartek w Gdyni. Cichymi bohaterami pamięci o Grudniu’70 są Wiesława Kwiatkowska oraz Adam Gotner.
„To, co wydarzyło się w Grudniu’70 to zbrodnia bez kary wymierzonej przez sąd. Jednak w pewien sposób kara została wymierzona, ponieważ książka zawiera setki faktów, każdy wie, kto jest katem, a kto ofiarą. Autorom udało się wymierzyć sprawiedliwość. Jest to jeden wielki akt oskarżenia. To może więcej niż wyrok sądowy” – stwierdził prezes IPN.
Na spotkaniu obecny był również Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, który podkreślił, że jako gdynianin, ale też jako prawnik i sędzia, nie może pogodzić się z tym, że ta zbrodnia nie została osądzona. „Zbrodnia nieosądzona nie zamyka pewnego oswajania śmierci, budzi poczucie niesprawiedliwości, a ta niesprawiedliwość będzie nam już zawsze towarzyszyła” – ocenił.
W spotkaniu uczestniczyła także Małgorzata Sokołowska – córka Wiesławy Kwiatkowskiej, a jednocześnie osoba odpowiedzialna za wydanie publikacji. „Moja mama była w Gdyni pierwszą osobą, która zajmowała się tym, co działo się w grudniu 1970. Za to dążenie do prawdy w stanie wojennym została aresztowana i skazana na pięć lat więzienia” – powiedziała Sokołowska.
Piotr Brzeziński, współautor publikacji przypomniał, że w okresie PRL prokuratorzy dostali odgórne polecenie, aby nie zajmować się sprawą ofiar Grudnia’70 poszkodowanych w starciu ze służbami mundurowymi. Jednocześnie prokuratorzy mogli zajmować się ofiarami sprawców cywilnych, a także poszkodowanymi funkcjonariuszami. „To był początek zmowy milczenia. Miało to również służyć zamazaniu obrazu o wydarzeniach grudniowych” – ocenił historyk.
Badacz wskazał również na „Dzienniki polityczne” Mieczysława Rakowskiego jako źródło zmanipulowane. Jak bowiem Brzeziński wyjaśnił, „Rakowski ocenzurował własne wspomnienia. Dotyczy to fragmentu poświęconego spotkaniu u Gomułki w dniu 15 grudnia, kiedy to I sekretarz KC PZPR dał zielone światło dla masakry. Kazimierz Świtała i Wojciech Jaruzelski przekształcili tę decyzję polityczną w zbrodnicze rozkazy. Rakowski jednak usunął, w porównaniu do rękopisu, obserwację, że Jaruzelski zaskoczył zebranych merytorycznym przygotowaniem. To pokazuje, że kiedy Gomułka podjął decyzję na podstawie fałszywych informacji, Jaruzelski był już gotowy”.
Do ciekawych wniosków doszedł również Robert Chrzanowski, który podczas pracy nad drugim wydaniem książki dotarł do najwcześniejszej wersji „Ballady o Janku Wiśniewskim”. „Kilka lat temu trafiłem na trop +nawróconego+ funkcjonariusza SB, opracowując jego akta osobowe. W grudniu 1970 roku był funkcjonariuszem o krótkim stażu. Idąc do pracy, został zablokowany razem ze stoczniowcami, ale wylegitymował się i został puszczony wolno. Był jednak świadkiem tego, co się działo – zobaczył pochód z ciałem, a także brutalny atak milicji. Kiedy dotarł do pracy, opowiedział swoim kolegom o tym, co widział. Jego zwierzchnicy zareagowali szybko i zwolnili go z pracy, wyjaśniając to rzekomo niejasnymi powiązaniami kryminalnymi” – powiedział Chrzanowski. Tekst „Ballady” znalazł się w aktach procesowych, ponieważ ten funkcjonariusz miał wytoczony proces przed sądem Marynarki Wojennej. Podczas rewizji w jego domu znaleziono bibułę z poezją grudniową, w tym tekst „Ballady o Janku Wiśniewskim”. Jest to wersja wczesna, powstała w początkach 1971 r.
W nowej wersji publikacji znalazły się również wojskowe plany dotyczące zablokowania przystanku Gdynia-Stocznia. Jak ocenia historyk, te mapy pokazują, że wojskowi nie przejmowali się, jakie będą skutki ich działań, a zależało im tylko na powstrzymaniu „dywersantów”.
„Należy pamiętać o propagandzie kłamstwa mówiącej o tym, że strajkujący to w rzeczywistości uaktywniona V kolumna niemiecka, która chce oderwania Gdańska od Polski. W przypadku polskiego miasta, jakim jest Gdynia, trudno było mówić o tej V kolumnie, więc odwołano się do kolejnego kłamstwa, mówiącego o tym, że zamieszki wywołali Kaszubi, czyli dawni niemieccy kolaboranci” – wskazał Chrzanowski.
To, co również uderza w wojskowych mapach, to bezduszne rysowanie działań. Historyk wyjaśnił, że „dowódcy, którzy składali raporty, ruchy cywilów rozrysowywali tak, jakby i oni prowadzili działania wojskowe. To pokazuje, że wojsko do strajkujących podchodziło tak jak do kolejnej operacji z równorzędnym przeciwnikiem, a nie bezbronną ludnością cywilną”.
Książkę „Zbrodnia bez kary. Grudzień 1970 w Gdyni. Przebieg wydarzeń, represje, walka o prawdę, najdłuższy proces III RP” Piotra Brzezińskiego, Roberta Chrzanowskiego i Anny Nadarzyńskiej-Pieszczewiat wydał Instytut Pamięci Narodowej oraz Oficyna Verbi Causa. Publikacja jest próbą najnowszego spojrzenia na grudniową tragedię w Gdyni. Autorzy opisują również problem systematycznego zakłamywania pamięci Grudnia przez komunistów, walkę gdynian o godne uczczenie ofiar masakry oraz przebieg śledztwa i procesu osób odpowiedzialnych za tę zbrodnię.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ nno/ pat/