130 lat temu urodził się Henryk Sławik, działacz socjalistyczny, podczas II wojny szef Komitetu Obywatelskiego na Węgrzech. Uratował kilka tysięcy polskich Żydów. "O jego pamięć upomniano się w wolnej Polsce" - powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Tomasz Kurpierz, historyk z katowickiego oddziału IPN.
PAP: Henryk Sławik, uhonorowany pośmiertnie Orderem Orła Białego i tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, bywa nazywany polskim Raoulem Wallenbergiem, ale do niedawna nawet w jego rodzinnych stronach mało kto o nim pamiętał. Dlaczego?
Tomasz Kurpierz *: Złożyło się na to wiele przyczyn. Jedną z nich była działalność polityczna Henryka Sławika w okresie międzywojennym. Należał w tamtym czasie do aktywnych działaczy socjalistycznych i podobnie jak zdecydowana ich większość był negatywnie nastawiony do komunizmu i komunistów. Krótko po wojnie został wprawdzie patronem jednej ulicy w Katowicach, ale szybko zastąpiono go Karlem Liebknechtem, bo przywódca Komunistycznej Partii Niemiec był przez PRL-owskie władze lepiej widziany niż przedwojenny socjalista.
PAP: Na kilka dekad o Sławiku zrobiło się cicho.
T.K.: O jego pamięć upomniano się dopiero w wolnej Polsce. Wcześniej w Izraelu zrobił to Henryk Cewi Zimmerman, wpływowy polityk i wiceprzewodniczący Knesetu, który ze Sławikiem się zetknął i współpracował podczas wojny. Dzięki staraniom Zimmermana w 1990 r. Sławik został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, ale w Polsce to wydarzenie mało kto zauważył. Potrzebne były jeszcze uparte starania Grzegorza Łubczyka, ambasadora RP w Budapeszcie, a w Katowicach Michała Lutego (w stanie wojennym działacz solidarnościowej opozycji, w III RP samorządowiec – PAP), żeby Sławik doczekał się sprawiedliwości.
W centrum Katowic ma poświęconą sobie tablicę i pomnik, jest też razem z Jozsefem Antallem patronem placu, a prezydent Lech Kaczyński nadał mu najwyższe polskie odznaczenie – Order Orła Białego.
PAP: Kim był Jozsef Antall?
T.K.: W 1939 r. był urzędnikiem węgierskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który zaraz po klęsce wrześniowej miał się zorientować w sytuacji polskich uchodźców. Jednym z tych uchodźców był też Sławik, i Antall od razu zwrócił na niego uwagę. Bo gdy inni indagowani przez niego Polacy na ogół wygłaszali jakieś grzeczne podziękowania, Sławik z miejsca przeszedł do konkretów. Jakby przewidując, że wymuszony wojną pobyt na Węgrzech wcale nie będzie taki krótki, zaczął mówić o tym, jak jego zdaniem trzeba pomagać. Część Polaków przez Węgry zdołała się przedostać do tworzących się Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ale inni utknęli na długo. Sławik wiedział, co należy zrobić, żeby ten czas nie był stracony.
Na Węgrzech w krótkim czasie pojawiło się wtedy wiele osób o polskich nazwiskach, takich jak Mickiewicz, Bem, Kościuszko, Matejko, a nawet Chopin. Zaopatrzeni w takie dokumenty mogli wyjechać dalej, tam, gdzie już byli poza zasięgiem Hitlera
Walczył nie tylko o to, żeby jego rodacy mieli dach nad głową i zasiłki, ale też o to, by nie gnuśnieli. Kierował podlegającym rządowi emigracyjnemu Komitetem Obywatelskim i z pomocą Antalla zorganizował dla Polaków szkołę i sierociniec.
PAP: Skąd u Sławika wzięły się te umiejętności?
T.K.: Przed wojną był aktywnym radnym i często angażował się w sprawy społeczne. Z Antallem szybko doszli do porozumienia, choć pozornie prawie wszystko ich dzieliło. Sławik był socjalistą, Antall zaś konserwatystą i przedstawicielem starej, szanowanej rodziny. Smaczku w ich kontaktach dodawało to, że rozmawiali po niemiecku. Obaj znali ten język – Antall jako dawny poddany CK Monarchii, a Sławik – bo pochodził z należącego do Niemiec Śląska. Obu łączyło też w pewnym stopniu to, że podczas I wojny światowej dostali się do niewoli rosyjskiej.
PAP: W czasie II wojny światowej Węgry były sojusznikiem Hitlera, ale prowadziły do pewnego stopnia własną politykę.
T.K.: Tak było do marca 1944 r., gdy Hitler się zorientował, że rządzący na Węgrzech admirał Miklós Horthy prowadzi potajemne rokowania z aliantami i nakazał Wehrmachtowi okupację tego kraju. Do tamtego momentu Węgry były jednym z niewielu miejsc w Europie, w których Żydzi mogli się czuć w miarę bezpiecznie. Obowiązywały tam wprawdzie dyskryminujące ich przepisy, ale Horthy nie zgadzał się na masową deportację. Tą ochroną objęci byli jednak tylko Żydzi, którzy byli obywatelami węgierskimi. Deportacją do obozów zagłady byli zagrożeni Żydzi – obywatele polscy. Żeby do tego nie dopuścić, Sławik przy pomocy Antalla wyrabiał dla nich aryjskie dokumenty. Na Węgrzech w krótkim czasie pojawiło się wtedy wiele osób o polskich nazwiskach, takich jak Mickiewicz, Bem, Kościuszko, Matejko, a nawet Chopin. Zaopatrzeni w takie dokumenty mogli wyjechać dalej, tam, gdzie już byli poza zasięgiem Hitlera. Z pomocą prymasa Węgier udało się ponadto stworzyć dla żydowskich dzieci sierociniec w Vácu, choć oficjalnie ta placówka funkcjonowała jako Dom Sierot Polskich Oficerów. Sławik odwiedzał tę placówkę co najmniej kilka razy.
PAP: Niemcy o tym nie wiedzieli?
T.K.: Byli świetnie zorientowani, ale aż do wiosny 1944 niewiele mogli zrobić. Niemiecka okupacja Węgier oznaczała nie tylko kres działalności Sławika, ale też groźbę aresztowania. Zaczął się ukrywać, w lipcu 1944 został zatrzymany, prawdopodobnie w wyniku donosu ze strony pewnego Polaka. Osadzono go w obozie koncentracyjnym w Mauthausen i 23 sierpnia powieszono. Niemcy nie odpuścili nawet jego żonie – trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, ale udało jej się przeżyć.
PAP: A co z Antallem?
T.K.: Jemu też groziło niebezpieczeństwo, ale Sławik zdołał przyjacielowi przekazać, by się do niczego nie przyznawał, bo on całą odpowiedzialność wziął na siebie. Antall zdążył zniszczyć wszystkie dokumenty, które mogłyby go obciążyć. Z tego powodu jednak już nigdy chyba nie uda się ustalić, ilu polskich obywateli, a wśród nich Żydów, uratowało się dzięki pomocy Sławika. Antall ocalał, w 1990 r. pośmiertnie razem ze Sławikiem został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jego syn – Jozsef Antall junior - w tym samym 1990 r. został pierwszym premierem demokratycznych Węgier.
PAP: Najczęściej podaje się, że Sławik uratował 5 tysięcy Żydów.
T.K.: Każde ludzkie istnienie jest bezcenne.
Dr hab. Tomasz Kurpierz jest historykiem w katowickim oddziale IPN, autorem i współautorem książek poświęconych dziejom najnowszym, m.in. „Solidarność śląsko-dąbrowska 1980–1981”, „Zbuntowani. Niezależne Zrzeszenie Studentów w województwie katowickim 1980–1989”, „Wypatrując Andersa. Konspiracja niepodległościowa w województwie śląskim 1945–1948”. Za książkę „Henryk Sławik 1894-1944. Biografia socjalisty” otrzymał w 2021 r. nagrodę historyczną Klio. (PAP)
Autor: Józef Krzyk
jkrz/ miś/