Rosja i Chiny wykorzystują obchody 70. rocznicy końca II wojny światowej do walki politycznej. W Niemczech głównym mówcą na uroczystości w Bundestagu będzie historyk Heinrich August Winkler; Bundestag może cieszyć się z tej lekcji historii - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
"8 maja na mównicę w Bundestagu wejdzie osoba, która właściwie nie ma tam czego szukać - profesor historii współczesnej Heinrich August Winkler. Będzie głównym mówcą podczas krótkiej uroczystości z okazji zakończenia II wojny światowej. To polityczny sygnał. Z okazji dnia pamięci przemawia historyk - tego jeszcze nie było" - czytamy w materiale zamieszczonym w sobotę na stronie tytułowej tej największej niemieckiej gazety opiniotwórczej.
W powojennej historii RFN wszystkie okrągłe rocznice zakończenia II wojny światowej były zarezerwowane dla szefów rządów - od Ludwiga Erharda przez Willy'ego Brandta po Angelę Merkel. Obecna kompromisowa decyzja, wynegocjowana przez Bundestag, urząd kanclerski i urząd prezydenta, jest "niezwykła i świadczy o tym, że Niemcy patrzą na historię w sposób inny niż reszta świata" - pisze autor materiału, szef działu zagranicznego gazety Stefan Kornelius.
Parada na placu Czerwonym organizowana 9 maja przez prezydenta Władimira Putina jest traktowana jak okazja do opowiedzenia się po jednej lub drugiej stronie - odpowiedź na pytanie: Jesteś z nową Rosją, czy przeciwko niej? Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un zapowiedział swój udział; prezydent Mołdawii nie przyjedzie i znajdzie się pod presją Rosji - pisze Stefan Kornelius z "Sueddeutsche Zeitung".
W innych krajach, w przeciwieństwie do Niemiec, rocznica końca wojny traktowana jest jako "ostra broń" w codziennej walce politycznej, jako "instrument tworzenia (własnego) obozu, jako środek przymusu i nacisku przeciwko sąsiadom i przeciwnikom".
Jak zaznacza Kornelius, szczególny pokaz siły planowany jest w Chinach, gdzie 3 września w Pekinie odbędzie się parada wojskowa skierowana przeciwko Japonii. "Kto przyjmie zaproszenie do Pekinu, ten ugnie się przed chińskimi aspiracjami do panowania" - czytamy w "SZ".
Podobne wzory myślenia widoczne są w Europie. Parada na placu Czerwonym organizowana 9 maja przez prezydenta Władimira Putina jest traktowana jak okazja do opowiedzenia się po jednej lub drugiej stronie - odpowiedź na pytanie: Jesteś z nową Rosją, czy przeciwko niej? Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un zapowiedział swój udział; prezydent Mołdawii nie przyjedzie i znajdzie się pod presją Rosji - pisze Kornelius.
Polska ustawiła się w roli rywala Rosji w kwestii pamięci. Na Westerplatte w maju ma się odbyć uroczystość, w której udział wezmą narody uważające, że rosyjski spektakl wojskowy jest wobec inwazji na Ukrainie więcej niż niesmaczny. Od miesięcy Polacy i Rosjanie toczą ostre pojedynki słowne dotyczące polityki pamięci - przypomina autor.
"SZ" pisze, że Brytyjczycy będą obchodzić 70. rocznicę końca wojny u siebie na wyspach, wspominając podczas ulicznych festynów Churchilla. Prezydent Francji Francois Hollande zamierza uciec przed obchodami, wybierając się na Kubę.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała wcześniej, że złoży wieniec w Moskwie, lecz dopiero 10 maja. "Czy i w jakim charakterze kanclerz będzie obecna w Gdańsku, jest sprawą otwartą" - pisze Kornelius. W urzędzie kanclerskim i prezydenckim, a także w innych gremiach kierowniczych w Niemczech patrzy się z oburzeniem na próby instrumentalizowania historii. Niemcy zapewniają, że będą obchodzić rocznicę "godnie i w odpowiedni sposób".
To zadanie spadło na Winklera, którego "SZ" nazywa "polityczną osobowością". Autor przytacza opinię historyka, że "najgorsze jest rehabilitowanie przez Putina Paktu Ribbentrop-Mołotow" oraz że "rewizjonizm historyczny Putina koresponduje fatalnie z jego współpracą z partiami prawicowo radykalnymi i neofaszystowskimi w Europie".
Bundestag może już teraz cieszyć się z lekcji historii w wydaniu Winklera - konkluduje Kornelius. (PAP)
lep/ az/ ura/