Straciliśmy Wielkiego Polaka i człowieka, dzięki któremu można było odmierzać przyzwoitość; on był miarą i wzorem przyzwoitości - tak Władysława Bartoszewskiego wspomina Marian Turski, więzień Auschwitz i przewodniczący Rady Muzeum Historii Żydów Polskich.
"Straciliśmy też wielki autorytet moralny dla wszystkich stron" - powiedział PAP 90-letni Turski, członek władz Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, dziennikarz "Polityki".
Podkreślił rolę Bartoszewskiego w dialogu polsko-żydowskim, ale i w polsko-niemieckim. "Był człowiekiem zaufania każdej ze stron; nikt nie mógł powiedzieć, że on jest stroną jako Polak; był rzeczywiście ponad tym i umiał spojrzeć z dystansem na całość i w sprawach polsko-żydowskich, i w polsko-niemieckich" - oświadczył Turski. Zarazem zaznaczył, że "gdy widział coś, co mu się nie podobało, otwarcie to mówił".
Turski podkreślił także rolę Bartoszewskiego w tworzeniu oblicza Muzeum Historii Żydów Polskich. "Gdy były jakieś rozbieżności, kontrowersje, jego głos miał ogromne znaczenie" - powiedział.
"Często mówiono o nim, jak dużo i szybko mówi, zresztą on sam się śmiał z tego i wiedział o tym, ale nigdy się nie powtarzał" - podkreślił Turski. Jego zdaniem za każdym razem mówił on coś nowego i - choć tak dużo mówił i tak dużo pisał - nigdy nie było w tym nic banalnego.
"Miałem to szczęście, że darzył mnie przyjaźnią" - powiedział Turski, który znał zmarłego od 1956 r.; poznał go w Klubie Krzywego Koła. Wspominał, że "Polityka" nagrodziła Bartoszewskiego za jego książkę o podziemnej Warszawie w czasie niemieckiej okupacji. Powiedział, że kilka dni temu spotkał się z nim na obchodach rocznicy niepodległości Izraela. "Był zmęczony" - dodał.(PAP)
sta/ je/