28 czerwca mija 60 lat od Poznańskiego Czerwca - zrywu robotników poznańskich zakładów. Krwawo stłumiony bunt był, zdaniem historyków, pierwszym krokiem w drodze do obalenia komunizmu w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej.
W 1956 roku robotnicy Zakładów Cegielskiego, wówczas Zakładów im. Stalina, podjęli strajk generalny i zorganizowali demonstrację uliczną, krwawo stłumioną przez milicję i wojsko. Według dotychczasowych ustaleń, życie straciło wówczas 58 osób, w tym 50 osób cywilnych, czterech żołnierzy, trzech funkcjonariuszy UB i milicjant. 239 osób zostało rannych.
Od 1991 roku trwa śledztwo związane z przestępczymi czynami funkcjonariuszy państwa komunistycznego, sprowadzającymi się m.in. do pozbawienia życia szeregu osób, spowodowania obrażeń ciała, bezprawnych pozbawień wolności i znęcania się nad zatrzymanymi uczestnikami Czerwca. Prowadząca postępowanie Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu przesłuchała dotąd 1,4 tys. osób.
W ostatnim czasie, dzięki weryfikacji źródeł archiwalnych, udało się ustalić, że zatrzymanych i aresztowanych w związku z Czerwcem było co najmniej 1113 osób - 274 osób aresztowanych i 839 zatrzymanych. Do tej pory przyjmowano łączną liczbę przynajmniej 746 osób.
Przyczyną wzrostu niezadowolenia społecznego w 1956 roku były m.in. spadek poziomu życia, ignorowanie przez władze żądań płacowych robotników, zła organizacja pracy i marnotrawstwo. Ówczesna sytuacja w Poznaniu i Wielkopolsce należała do najtrudniejszych w kraju.
W 1956 roku robotnicy Zakładów Cegielskiego, wówczas Zakładów im. Stalina, podjęli strajk generalny i zorganizowali demonstrację uliczną, krwawo stłumioną przez milicję i wojsko. Według dotychczasowych ustaleń, życie straciło wówczas 58 osób, w tym 50 osób cywilnych, czterech żołnierzy, trzech funkcjonariuszy UB i milicjant. 239 osób zostało rannych.
Wśród bezpośrednich powodów Poznańskiego Czerwca wymienia się fiasko rozmów delegacji poznańskich robotników z władzami centralnymi. Dodatkową okolicznością był też fakt, że w Poznaniu trwały właśnie Międzynarodowe Targi Poznańskie. Dzięki zagranicznym gościom targów, protestujący chcieli upublicznić swoje racje.
Protest rozpoczął się o godz. 6 rano w Zakładach im. Stalina (ZISPO), kiedy to pracy nie podjęła załoga W-3. Robotnicy obeszli inne wydziały Zakładów; ich załogi przyłączyły się do protestu.
Robotnicy ZISPO wyszli z zakładu i ruszyli w kierunku siedzib Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Do pochodu przyłączyli się pracownicy Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego i innych zakładów.
Przed południem, na placu przed siedzibą Miejskiej Rady Narodowej zgromadziło się ok. 100 tys. ludzi. Demonstrujący domagali się poprawy warunków materialnych, wznosili hasła antykomunistyczne i antysowieckie, żądali też zaprzestania prześladowania religii katolickiej. Śpiewali hymn, Rotę i pieśni religijne. Wśród wznoszonych haseł były m.in.: „Chcemy wolnej Polski”, „Precz z bolszewizmem”, „Żądamy chleba!”, „My chcemy Boga”, „Jesteśmy głodni”, „Żądamy religii w szkołach!”.
Wyłoniona z tłumu delegacja udała się na rozmowy z przewodniczącym MRN, Franciszkiem Frąckowiakiem. Delegaci domagali się przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza lub I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba. Grupa manifestantów, która weszła do Zamku, wywiesiła na maszcie znajdującym się na dachu budynku białą flagę. Pozrywane zostały też czerwone flagi z sąsiedniego budynku KW PZPR.
Po godz. 10 w tłumie rozpowiadano plotkę o aresztowaniu robotniczej delegacji. Demonstranci ruszyli w kierunku więzienia przy ul. Młyńskiej oraz w kierunku gmachu Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, na ul. Kochanowskiego. Z dachu budynku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przy ul. Dąbrowskiego zrzucono urządzenia służące do zagłuszania zachodnich audycji radiowych.
Ok. godz. 11 demonstranci dostali się na teren więzienia, uwolnili znajdujących się tam więźniów i przejęli broń. Weszli też do budynku sądu i prokuratury, skąd wyrzucili na ulicę akta i podpalili je. Na ul. Kochanowskiego demonstranci rzucający kamieniami zostali oblani przez funkcjonariuszy UB strumieniami wody. Ok. godz. 11 padły pierwsze strzały, które zapoczątkowały wielogodzinne starcia.
Do ochrony wyznaczonych obiektów komendant Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych skierował ok. 300 elewów, 16 czołgów, 2 transportery BTR i 30 samochodów. Część pojazdów została opanowana przez demonstrantów, a załogi rozbrojone. Grupy demonstrantów zabrały broń ze studium wojskowego poznańskich uczelni, a także komisariatów MO w Poznaniu i podpoznańskich miejscowościach. Do miasta wkroczyły jednostki 2. Korpusu Pancernego. O godz. 21 wprowadzono w Poznaniu godzinę milicyjną. Aresztowania uczestników demonstracji rozpoczęły się już w nocy z 28 na 29 czerwca. Ich następstwem były śledztwa, w trakcie których przemocą wymuszano zeznania na przesłuchiwanych.
W ostatnim czasie, dzięki weryfikacji źródeł archiwalnych, udało się ustalić, że zatrzymanych i aresztowanych w związku z Czerwcem było co najmniej 1113 osób - 274 osób aresztowanych i 839 zatrzymanych. Do tej pory przyjmowano łączną liczbę przynajmniej 746 osób.
29 czerwca załogi większości zakładów pracy w Poznaniu nie podjęły pracy. W godzinach popołudniowych kilka tysięcy demonstrantów idących ul. Dąbrowskiego próbowało dojść pod budynek WUBP; tłum rozszedł się na widok stojących tam czołgów. Do Poznania przybył premier Józef Cyrankiewicz, który wygłosił przemówienie radiowe. W jego trakcie padły przytaczane później często słowa: "Każdy prowokator, czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej niech będzie pewny, że mu te rękę władza ludowa odrąbie".
30 czerwca w mieście została całkowicie przywrócona komunikacja autobusowa, tramwajowa i trolejbusowa. Strajki trwały m.in. w ZNTK i Poznańskich Zakładach Sprzętu Motoryzacyjnego. Rozpoczęło się wycofywanie większości jednostek wojskowych z terenu Poznania.
Symbolem robotniczego buntu i jego krwawego stłumienia stał się trzynastoletni Romek Strzałkowski - najmłodsza, śmiertelna ofiara wydarzeń w Poznaniu. Do tej pory nie są znane okoliczności jego śmierci. Romek Strzałkowski zginął wskutek rany postrzałowej klatki piersiowej, najprawdopodobniej po południu 28 czerwca 1956 r., na terenie garaży UB. Jego pogrzeb odbył się 2 lipca. Do tej pory śledczy badający okoliczności Czerwca zweryfikowali kilkanaście wersji śmierci Romka Strzałkowskiego.
Efektem prowadzonych śledztw były trzy procesy podczas których sądzono 22 osoby. Ostatni, tzw., proces dziesięciu nigdy nie zakończył się wyrokami. Było to efektem zarówno odważnej postawy poznańskich adwokatów, jak i zbliżającego się przesilenia politycznego, Polskiego Października.
Zdaniem historyków Poznański Czerwiec był jednym z czynników prowadzących do zmian politycznych w Polsce w październiku 1956 r. Szefem PZPR został wówczas Władysław Gomułka, z więzień i internowania wypuszczano więźniów politycznych, w tym kard. Stefana Wyszyńskiego.
28 czerwca 1981 r. na pl. Mickiewicza w Poznaniu odsłonięto Pomnik Poznańskiego Czerwca 1956. W 1983 roku pod Poznańskimi Krzyżami chciał się modlić Jan Paweł II, jednak nie zezwoliły na to ówczesne władze. Papież mógł się spotkać z wiernymi w tym miejscu dopiero w 1997 roku.
W 2006 roku, podczas uroczystych obchodów 50. rocznicy Czerwca w Poznaniu, prezydent Lech Kaczyński powiedział, że bez Poznania "nie byłoby Gdańska roku 1970, także Szczecina, Elbląga i Gdyni, a z kolei bez roku 1970 nie byłoby zdarzeń roku 1976, a potem powstania NSZZ "Solidarność". 10 lat temu, w uroczystych obchodach wzięli też udział prezydenci Węgier, Czech, Słowacji i Niemiec. Prezydent Węgier Laszlo Solyom powiedział, że "poznańskie wydarzenia, a później węgierska rewolucja, zatrzęsły radzieckim systemem, który już nigdy nie był tak silny".(PAP)
rpo/ mow/