Już tylko trzech oskarżonych pozostało w warszawskim procesie ws. "sprawstwa kierowniczego" masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.: ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek oraz dwaj dowódcy oddziałów wojska Mirosław Wiekiera i Bolesław Fałdasz.
Jak ustaliła PAP w źródłach sądowych, Sąd Okręgowy w Warszawie wyłączył niedawno do oddzielnego postępowania sprawę Wiesława Gopa, który w 1970 r. dowodził plutonem wojska w Trójmieście. Powodem tej decyzji był wiek i zły stan zdrowia podsądnego. Biegli lekarze zarazem uznali, że może on być sądzony "w pobliżu miejsca zamieszkania", co oznacza, że jego proces może prowadzić sąd w Poznaniu.
W 2011 r. sąd wyłączył sprawę głównego oskarżonego, ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jego sprawę zawieszono - jeśli jego zdrowie nie poprawi się, nigdy już nie stanie on przed sądem.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych od strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. Nikogo nie pociągnięto wtedy za to do odpowiedzialności.
Gdy w 1995 r. do sądu w Gdańsku wpływał akt oskarżenia, obejmował 12 osób. Ława oskarżonych stopniowo zmniejszała się przez te lata z powodu problemów zdrowotnych podsądnych. Pierwsi wyłączeni zostali - jeszcze przez sąd w Gdańsku - ówczesny szef MSW Kazimierz Świtała i dowódca szkoły milicyjnej w Słupsku Karol Kubalica.
Po przeniesieniu w 1999 r. procesu do Warszawy wyłączono: dowódcę Pomorskiego Okręgu Wojskowego gen. Józefa Kamińskiego, dowódcę 8. Dywizji Zmechanizowanej gen. Stanisława Kruczka, dowódcę 16. Dywizji Pancernej gen. Edwarda Łańcuckiego, dowódcę 32. Pułku Zmechanizowanego płk. Władysława Łomota. W 2009 r. zmarł oskarżony wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski.
Od lipca 2011 r. proces toczy się od nowa przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Poprzedni proces - który po 10 latach rozpraw zbliżał się już do końca - został przerwany w maju 2011 r., gdyż zmarł jeden z ławników. Ponieważ zapasowy ławnik zmarł już wcześniej - konieczne stało się prowadzenie sprawy od nowa. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im nawet dożywocie.
Od 2001 r. w poprzednim procesie trwały żmudne przesłuchania świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie oskarżenia prokuratura wniosła bowiem o przesłuchanie ok. 1110 osób; sąd nie zgodził się na ograniczenie ich liczby, o co w toku procesu wniósł prokurator.
W nowym procesie Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wniosła o wezwanie na rozprawy 83 osób i o odczytanie zeznań 39 pokrzywdzonych. Według informacji PAP ze źródeł sądowych proces może zakończyć się jeszcze w tym roku.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych od strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. Nikogo nie pociągnięto wtedy za to do odpowiedzialności. Zgodnie z konstytucją PRL tylko rząd mógł podjąć decyzję o użyciu broni palnej, a w 1970 r. uczynił to szef PZPR Władysław Gomułka. Żadna z osób obecnych na posiedzeniu władz PZPR nie zgłosiła sprzeciwu. Jaruzelski mówił, że jako szef MON podjął kroki w celu "złagodzenia" decyzji Gomułki: pierwsze strzały miały być oddawane w powietrze, potem w ziemię, a następne - pod nogi demonstrantów.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ bno/ gma/