W Domu Kultury Polskiej w Wilnie w środę odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Świadkowie Katynia: Józef Mackiewicz, Stanisław Swianiewicz”. Prof. Adam Fitas z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego podkreślił w rozmowie z PAP, że Swianiewicz i Mackiewicz, „to związani z Wilnem i Wileńszczyzną kluczowi świadkowie zbrodni katyńskiej”.
25 lat temu, 22 maja 1997 r., zmarł Stanisław Swianiewicz – ekonomista, prawnik, sowietolog. Jako jedyny polski oficer widział wyładunek jeńców na stacji Gniezdowo, skąd przewożono ich do Lasu Katyńskiego. Po wojnie walczył o prawdę o sowieckich zbrodniach.
Promocja płyty „Sprawa Katynia” z wykładem sowietologa i świadka zbrodni z kwietnia 1940 r. prof. Stanisława Swianiewicza - to jedno z wydarzeń jakie IPN przygotował i opublikuje na swoich stronach internetowych w ramach obchodów 80. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Był 16 kwietnia 1952 r., gdy do sali, w której obradowała komisja Izby Reprezentantów USA, wszedł mężczyzna z zasłoniętą twarzą. Kongresmeni przyjechali do Londynu specjalnie, by badać sprawę zbrodni katyńskiej. Mężczyzna był jednym z najważniejszych świadków. Mimo dwunastu lat, które upłynęły od rozstrzelania polskich oficerów, władze sowieckie utrzymywały, że mordu dokonali Niemcy. Mężczyzna miał się czego obawiać, część niewygodnych świadków zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, do tego w komunistycznej Polsce pozostała jego rodzina. Dlatego Stanisław Swianiewicz wystąpił w masce i pod pseudonimem.
Stanisław Swianiewicz – ekonomista, sowietolog, publicysta – urodził się 7 listopada 1899 r. w Dyneburgu. Uczęszczał tam do gimnazjum, gdzie należał do tajnego kółka samokształceniowego polskiej organizacji młodzieżowej, a po wybuchu I wojny światowej i ewakuacji rodziny do Orła w 1915 r. kontynuował naukę w tamtejszym gimnazjum.
Był jedynym jeńcem sowieckiego obozu w Kozielsku, którego w 1940 roku wycofano z transportu śmierci, dzięki czemu nie zginął w Lesie Katyńskim. Natomiast jego towarzyszy zapakowano do więziennych autobusów i wywieziono na miejsce kaźni. Stanisław Swianiewicz, bo o nim mowa, zmarł 57 lat później.