75 lat temu, 1 października 1946 r., ogłoszono wyroki w procesie norymberskim. Była to pierwsza w historii ludzkości próba całościowego osądzenia przywódców zbrodniczego reżimu. W procesie oskarżono 22 funkcjonariuszy nazistowskich Niemiec – 12 skazano na śmierć (jedną zaocznie), trzy – na dożywocie, cztery – na długoletnie więzienie, a trzy – uniewinniono.
Przez stulecia zasada absolutnej suwerenności państw i ich władców wykluczała możliwość prawnego osądzania ich czynów. U schyłku XIX wieku rozwój prawa międzynarodowego dotyczącego traktowania jeńców, ludności cywilnej oraz dzieł kultury opierał się na założeniu dobrej woli i humanitaryzmu rządów państw prowadzących wojny. Nagminne łamanie tych reguł w pierwszych tygodniach I wojny światowej skłaniało strony konfliktu do rozważenia, w jaki sposób rozliczyć odpowiedzialnych za te przestępstwa. W reakcji na rzeź Ormian (1915–1917) państwa alianckie wydały wspólną deklarację, w której użyto pojęcia „zbrodni przeciwko ludzkości”. Zapowiedziano w niej ukaranie winnych masowych morderstw. Tuż po zakończeniu wojny planowano również osądzenie niemieckich wojskowych odpowiedzialnych za zbrodnie w okupowanej Belgii i części Francji. Przed sądem miał też stanąć były cesarz Niemiec Wilhelm II. Ostatecznie zrezygnowano z osądzenia wyższych dowódców, ponieważ mogłoby to wywołać niebezpieczne oburzenie społeczeństw pokonanych państw. W latach dwudziestych wydano kilkanaście wyroków wobec wykonawców mordów na ludności cywilnej. Próby zaprowadzenia międzynarodowej sprawiedliwości zakończyły się więc zupełnym fiaskiem.
Skala zbrodni popełnionych w czasie II wojny światowej przekroczyła wszystkie dotychczasowe doświadczenia ludzkości. Już w czasie konfliktu brano pod uwagę możliwości osądzenia zbrodniarzy niemieckich, którym uda się przeżyć wojnę. W styczniu 1942 r. z inicjatywy rządu RP w trakcie konferencji rządów krajów okupowanych przez Niemcy przyjęto deklarację, że celem wojny jest „ukaranie drogą zorganizowanego wymiaru sprawiedliwości tych, którzy są winni przestępstw”. Powołano także Międzyaliancką Komisję do Badania Zbrodni Wojennych. Tam po raz pierwszy stwierdzono, że przywódcy III Rzeszy staną przed międzynarodowym trybunałem. Zbierano doniesienia o mordach i ich sprawcach.
Postulaty mniejszych państw były ignorowane przez Wielką Trójkę. Sprawa powojennych rozliczeń pojawiła się dopiero podczas konferencji teherańskiej. Rozważano m.in. likwidowanie pojmanych zbrodniarzy bez wyroku sądu czy trybunału międzynarodowego. Kolejnym przełomem w myśleniu o kwestii rozliczeń było ujawnienie w 1944 r. zbrodni niemieckich w pierwszych wyzwolonych obozach zagłady. Nieprzypadkowo zatem większość zachodniej opinii publicznej opowiadała się za rozstrzeliwaniem pojmanych przywódców III Rzeszy. Do tego rozwiązania skłaniał się rząd Wielkiej Brytanii, który bał się, że proces stanie się trybuną do wygłaszania politycznych przemówień. Obawy przed takim scenariuszem częściowo rozwiała śmierć Hitlera i wielu innych przywódców III Rzeszy.
Dopiero 8 sierpnia 1945 r. w Londynie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i ZSRS podpisały umowę powołującą Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, który miał osądzić zbrodniarzy wojennych III Rzeszy. Sformułowano trzy kategorie popełnionych przestępstw: zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych, przeciw ludzkości (z motywów politycznych, rasowych lub religijnych). W przyjętej deklaracji pojawiła się również kategoria „ludobójstwa” sformułowana przez polskiego prawnika Rafała Lemkina, ale nie została ona użyta podczas procesu norymberskiego.
W skład trybunału weszli przedstawiciele czterech zwycięskich mocarstw: Wielkiej Brytanii – Geoffrey Lawrence (przewodniczący), USA – Francis Biddle, ZSRS – Iona T. Nikitczenko i Francji – Henri Donnedieu de Vabres. Oskarżycielami byli: Hartley Shawcross (Wielka Brytania), Robert Houghwout Jackson (USA – główny oskarżyciel), Roman A. Rudenko (ZSRS) i Charles Dubost (Francja). Przywilej posiadania własnej delegacji przy trybunale miała m.in. Polska. Przygotowany przez polskich prawników akt oskarżenia dokumentował największe zbrodnie niemieckie w okupowanej Polsce. Zupełnie pominięto mniejsze państwa.
Skazą na funkcjonowaniu trybunału był także fakt zasiadania w nim przedstawicieli państw o zupełnie różnym nastawieniu do rządów prawa i praw człowieka. Wystarczy wspomnieć, że trybunał nadzorował sowiecki zbrodniarz sądowy Andriej Wyszynski, a stojący na czele sowieckich oskarżycieli Rudenko w czerwcu 1945 r. koordynował proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Udział sowietów wymagał również pomijania „niewygodnych” dla nich kwestii, takich jak znany aliantom zachodnim tajny protokół do paktu Ribbentrop-Mołotow, który można uznać za spisek przeciwko pokojowi. Sowieci próbowali też wykorzystać proces do obciążenia Niemców winą za zbrodnię katyńską. Sprzeciw pozostałych krajów sprawił, że ich działania spełzły na niczym.
Na miejsce procesu wybrano Norymbergę, aby tam ostatecznie unicestwić ducha III Rzeszy. To właśnie w tym mieście w 1933 r. świętowano dojście Hitlera do władzy, tam uchwalono w roku 1935 tzw. ustawy norymberskie (pozbawiające Żydów obywatelstwa Rzeszy, ochrony prawnej i własności). Proces odbywał się w Pałacu Sprawiedliwości, który przetrwał wojnę w stosunkowo dobrym stanie.
Akt oskarżenia opracowano jeszcze podczas wojny. Zawierał on oskarżenia o liczne przestępstwa popełnione przez nazistów podczas konfliktu, nie był jednak pozbawiony braków i błędów: pominięto m.in. kwestię okupacji niemieckiej w Polsce, gett żydowskich, przesiedleń i germanizacji. W trakcie procesu często modyfikowano akt oskarżenia wraz z rozszerzaniem się materiału dowodowego. Po jego odczytaniu żaden z sądzonych nie przyznał się do winy. „Nie czuję się winien żadnych zbrodni wojennych. Wykonywałem jedynie mój obowiązek jako organ bezpieczeństwa” – powiedział szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Ernst Kaltenbrunner. „Dla żołnierzy rozkazy są rozkazami” – zeznał w podobnym tonie szef sztabu Wehrmachtu, feldmarszałek Wilhelm Keitel. Oskarżeni zrzucali odpowiedzialność na nieżyjących wspólników, głównie Hitlera i Himmlera, a w ostatniej fazie procesu także na Kaltenbrunnera, który nie mógł przybyć na salę z powodu wylewu krwi do mózgu. „Zbrodnie, o których dowiedziałem się dopiero dziś, popełnił Heinrich Himmler. W kwestii żydowskiej byłem zwodzony, jak wszyscy inni wyżsi urzędnicy” – mówił Kaltenbrunner. Wyjątkiem była postawa generalnego gubernatora Hansa Franka, który określił postawę całego narodu niemieckiego jako „odwrócenie się od Boga”. Przez cały proces milczał Rudolf Hess.
Zeznania rzuciły wiele światła na funkcjonowanie reżimu narodowosocjalistycznego. Śledczy dowiedzieli się o uzależnieniu Hermanna Goeringa od narkotyków i leków, zamiłowaniu do bogactwa i innych przypadłościach byłych przywódców III Rzeszy. Badania psychologiczne pozwoliły ustalić iloraz inteligencji sądzonych.
Podczas blisko 220 dni pracy wysłuchano zeznań 240 świadków, przedłożono ponad 5 tys. dokumentów, a protokół został spisany na 16 tys. stron. Nie brakowało znakomitych przemówień oskarżycieli. „Minione czterdzieści lat XX wieku podręczniki historii zaliczą do najkrwawszych w dziejach. Dwie wojny światowe pozostawiły po sobie taką liczbę zabitych, jakiej nie liczyły wszystkie armie biorące udział w jakiejkolwiek wojnie w starożytności czy w średniowieczu. Żadne półwiecze nie widziało takich rzezi, takich okrucieństw i czynów nieludzkich, takich masowych deportacji całych narodów, takiej eksterminacji mniejszości” – stwierdzał oskarżyciel Robert H. Jackson. „Ten proces musi stanowić ważny krok w historii cywilizacji. Musi nie tylko wydawać wyrok na winnych i dowieść, że prawo w końcu triumfuje nad złem” – tłumaczył z kolei Hartley Shawcross w mowie zamykającej.
Zeznania świadków (m.in. ocalałych z zagłady polskich Żydów oraz niższych rangą funkcjonariuszy reżimu, m.in. komendanta Auschwitz, Rudolfa Hoessa) i oskarżonych uzupełniały dokumenty (np. Raport Stroopa i dziennik służbowy Hansa Franka dokumentujący jego działalność w Generalnym Gubernatorstwie), zdjęcia oraz filmy. Największe wrażenie zrobił „Dokument nr 2430-PS”, czyli niemal godzinny obraz dokumentalny, przedstawiający funkcjonowanie najważniejszych niemieckich obozów zagłady.
1 października 1946 r. ogłoszono wyroki, a następnie poinformowano oskarżonych o wymiarach kary. Wyrokiem Trybunału na śmierć zostali skazani: Martin Bormann – szef kancelarii Hitlera, później jego zastępca i szef NSDAP (sądzony zaocznie); Hans Frank – generalny gubernator w okupowanej Polsce; Wilhelm Frick – protektor Czech i Moraw; Hermann Goering – marszałek Rzeszy, dowódca lotnictwa; Alfred Jodl – szef sztabu w Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu; Ernst Kaltenbrunner – szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy; Wilhelm Keitel – feldmarszałek, szef Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu; Joachim von Ribbentrop – minister spraw zagranicznych; Alfred Rosenberg – ideolog partyjny NSDAP, minister Rzeszy ds. Terenów Wschodnich; Fritz Sauckel – generał SS i SA, organizator pracy przymusowej; Arthur Seyss-Inquart – komisarz Rzeszy w Holandii; Julius Streicher – wydawca „Der Stürmera”, współorganizator eksterminacji Żydów.
Robert Ley – szef Niemieckiego Frontu Pracy – tuż przed procesem powiesił się w celi, a Goering popełnił samobójstwo tuż przed egzekucją. Do dziś nie wyjaśniono, kto dostarczył mu truciznę. Pozostali z wyjątkiem Bormanna, którego po wojnie nie ujęto, zostali powieszeni 16 października 1946 r. przez zawodowego teksańskiego kata, st. sierż. Johna C. Wooda.
Ciała straconych przewieziono następnego dnia – według jednej wersji do obozu koncentracyjnego Dachau pod Monachium, według drugiej do krematorium na cmentarzu Ostfriedhof-Muenchen, gdzie zostały spalone. Prochy rozrzucono z samolotu nad Izerą.
Karę dożywocia otrzymali: Erich Raeder – dowódca marynarki wojennej, Rudolf Hess – zastępca Hitlera, i Walther Funk – minister finansów i gospodarki Rzeszy. Na długoletnie wyroki zostali skazani: Albert Speer – minister ds. uzbrojenia, Baldur von Schirach – przywódca Hitlerjugend, Konstantin von Neurath – protektor Rzeszy w Czechach i na Morawach, oraz Karl Doenitz – dowódca Kriegsmarine oraz prezydent Rzeszy po śmierci Hitlera. Uniewinnieni zostali: Franz von Papen – były kanclerz Rzeszy (przed Hitlerem), Hans Fritzsche – szef wydziału radiowego ministerstwa propagandy i główny cenzor, oraz Hjalmar Schacht – prezes Reischbanku.
Oprócz głównego procesu czołowych nazistów toczyły się mniejsze procesy (1946–1949) pozostałych sprawców największych zbrodni, m.in. szwadronów śmierci Einsatzgruppen. Podczas 13 procesów norymberskich na ławie oskarżonych zasiadło 199 oskarżonych. Skazano 161. Trybunał uznał także za organizacje zbrodnicze Sicherheitsdiendt (SD), Schutzstaffel (SS) oraz gestapo.
Do dziś Norymberga mimo ułomności toczonych tam procesów jest wzorem dla innych prób osądzenia systemów totalitarnych i ich funkcjonariuszy. Podobną formę przybrał powołany w 1946 r. tokijski Trybunał Wojskowy dla Dalekiego Wschodu. Nazwa „Norymberga” stała się symbolem. Postulujący rozliczenie drugiej zbrodniczej ideologii XX wieku mówią o „Norymberdze dla komuny”. Również inne starania osądzenia mordów wojennych i zbrodni przeciw ludzkości, takie jak np. procesy po wojnach w byłej Jugosławii, były inspirowane działaniami Trybunału Norymberskiego.
Znawcy prawa międzynarodowego oraz prawnicy biorący udział w procesach norymberskich dostrzegali niedostatki wszystkich procesów przeciwko odpowiedzialnym za zbrodnie wojenne i ludobójstwo. Jednocześnie dostrzegali „wychowawcze” i historyczne znaczenie sądzenia winnych. Niemiecki prawnik, asystent amerykańskiego oskarżyciela, Robert Kempner wyjaśniał po latach: „Procesy te umożliwiły pokazanie Niemcom i światu ponurego obrazu III Rzeszy – odsłoniły go tysiące urzędowych dokumentów niemieckich: rozkazy napaści na inne narody, mordowania jeńców wojennych, lotników ratujących się na spadochronach, Żydów, księży katolickich, słowiańskich +podludzi+, +darmozjadów+, osób mniej wartościowych rasowo oraz rzeczywistych i rzekomych przeciwników narodowosocjalistycznego reżimu”. (PAP)
Michał Szukała
szuk / skp /