6 stycznia 1945 r. Niemcy powiesili cztery żydowskie więźniarki, które zdobywały materiał wybuchowy dla konspiratorów. „Egzekucja żydowskich konspiratorek i jednocześnie ostatnia publiczna egzekucja w Auschwitz była epilogiem buntu Sonderkommando”- powiedział PAP historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego prof. Andrzej Żbikowski.
„Egzekucja żydowskich konspiratorek i jednocześnie ostatnia publiczna egzekucja na terenie obozu Auschwitz był epilogiem buntu Sonderkommando”- powiedział PAP historyk Żydowskiego Instytutu Historycznego prof. Andrzej Żbikowski.
We wrześniu 1944 r. Niemcy rozpoczęli likwidację składającego się z żydowskich więźniów Sonderkommando (specjalne komando) - grupy usuwającej ciała ofiar zamordowanych w komorach gazowych obozu zagłady Auschwitz. Zamordowali ok. 200 więźniów. Pozostali Żydzi zaplanowali bunt. Grupie przewodzili polscy Żydzi: Załmen Gradowski, Josef Darębus, Josef Deresiński, Jankiel Handelsman oraz Lejb Langfus, Załmen Lewental, Abram i Szlomo Dragonowie. Zgromadzili siekiery, łomy i inne ciężkie przedmioty, jednak do walki ze strażnikami z SS brakowało im broni. Pojawił się pomysł, by własnoręcznie zbudować granaty. Spiskowcy nawiązali kontakt z grupą Żydówek, pracujących w fabryce amunicji Weichsel Union Metalwerke na terenie podobozu Auschwitz III-Monowitz (ob. Monowice). Wśród nich była Ala Gertner.
Urodziła się 12 marca 1912 r. w Będzinie (w III Rzeszy przemianowanym na Bendsburg. Pochodziła z zamożnej rodziny. Biegle posługiwała się językiem niemieckim. W październiku 1940 r. trafiła do przymusowych robót w Greppersdorf (Rzędziwojowice) przy budowie autostrad Reichsautobahn. 22 maja 1943 w getcie sosnowieckim poślubiła Bernarda Holtza. W sierpniu 1943 r. znalazła w obozie Auschwitz-Birkenau. Wraz z pochodzącą z Ciechanowa, Różą Robotą (ur. 1921) pracowały przy sortowaniu odzieży, a następnie trafiły do fabryki amunicji Weichsel Union Metalwerke w tzw. strefie interesów - zatrudniającym więźniów zakładom przemysłowym. Jedną z nich była należąca do koncernu metalurgiczno-zbrojeniowego Friedrich Krupp AG fabryka Weichsel Union Metalwerke. Ok. 1200 więźniów i więźniarek wytwarzało tam zapalniki do pocisków artyleryjskich na potrzeby Wehrmachtu i Waffen-SS.
Z hali produkcyjnej Weichsel Union Metalwerke Gertner wraz z Różą Robotą wynosiły proch strzelniczy. W akcję pozyskiwania go wtajemniczona była także pochodząca z Warszawy dwudziestoletnia Estera Wajcblum. Po stłumieniu powstania w warszawskim getcie maju 1943 r. została deportowana do obozu na Majdanku, a cztery miesiące później trafiła do Auschwitz. Jedną z konspiratorek była urodzona w 1915 r. Będzinie Regina Safirsztajn.
Niemcy precyzyjnie odmierzali ilość prochu przydzielanego na poszczególne stanowiska montażu zapalników - konspiratorki mogły jednorazowo wynieść tylko niewielkie ilości.
Prof. Żbikowski wskazał, że konspiratorki przenosiły materiał prawdopodobnie w niewielkich woreczkach przytwierdzonych do wewnętrznej strony odzieży oraz w chustkach noszonych na głowie.
Bunt rozpoczął się 7 października 1944 r. ok. godzinie 13. Gdy esesmani weszli na teren krematorium IV, by zabrać grupę 300 więźniów z Sonderkommando, ci rzucili się na oprawców z siekierami, nożami, kluczami oraz innymi narzędziami. Spiskowcy podpalili czwarte krematorium. Po pierwszych strzałach na esesmanów rzucili się również spiskowcy obsługujący krematorium II. Zabili co najmniej jednego strażnika z SS oraz oberkapo. Według relacji więźniów został on spalony żywcem w piecu krematoryjnym. Przecięli druty i zbiegli w kierunku oddalonej o około cztery kilometry wsi Rajsko. Ukryli się w jednej ze stodół. Niemcy otoczyli budynek, obrzucili granatami i ostrzelali z broni maszynowej. W trakcie ucieczki i w walce zginęło ok. 250 więźniów. Niemcy stracili trzech zabitych, kilkunastu esesmanów odniosło rany.
Wśród tych, którzy przeżyli bunt był m.in. Szloma Dragon. Ukrył się w składzie drzewa używanego do palenia zwłok w dołach. Inny więzień, Henryk Tauber wskoczył do nieczynnego ciągu kominowego w piątym krematorium. Przeżyli także Alter Feinsilber używający dokumentów na nazwisko Stanisław Jankowski oraz Henryk Mandelbaum. Zbiegli oni w trakcie marszu ewakuacyjnego.
„Zebrano nas przy krematorium. Przemawiał komendant. Pytał, czy zdajemy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy? Powiedział, że poniesiemy konsekwencje. Kazano nam położyć się twarzą do ziemi, ręce do tyłu i rozstrzeliwano co trzeciego” - zeznawał Mandelbaum po wojnie, opisując sędziemu śledczemu niemieckie represje po buncie Sonderkommando.
Po stłumieniu buntu, w ramach represji Niemcy rozstrzelali 200 więźniów. Bunt Sonderkommando przeżyło 212 z liczącego ponad 663 więźniów z Sonderkommando, jednak upadku III Rzeszy doczekało zaledwie ok. 80 osób. Gestapo rozpoczęło śledztwo. Niemcy chcieli ustalić m.in. personalia osób, które dostarczyły materiał wybuchowy użyty do zbudowania granatów własnej konstrukcji.
„W trakcie przesłuchań innych więźniarek, prawdopodobnie na skutek zdrady, funkcjonariusze obozowego gestapo natrafili na trop żydowskich konspiratorek. Na początku grudnia 1944 r. uwięzili je w tzw. bunkrze karnym i poddali torturom. Mimo tortur żadna z przesłuchiwanych nie wydała jednak nazwisk uczestników buntu” - podkreślił prof. Żbikowski.
6 stycznia 1945 r. podczas ostatniej publicznej egzekucji dokonanej na oczach setek więźniów i więźniarek Niemcy powiesili Rozę (Różę) Robotę (ur. 1921), Alę Gertner (1912), Reginę Safirsztain oraz Esterę Wajcblum. Historycy United States Holocaust Memorial Museum (USHMM)w Washington podają, że 80 lat temu na obozowej szubienicy zginęły nie cztery, a pięć więźniarek. Nazwiska ostatniej z powieszonych nie udało się ustalić, jednak prawdopodobnie mogła być to Fejga Segal.
Na początku stycznia 1945 r. Niemcy rozstrzelali grupę Polaków skazanych przez niemiecki policyjny sąd doraźny katowickiego gestapo działający w Bloku 11. Dokładna liczba ofiar tego dnia jest znana. Najprawdopodobniej liczyła ona 116 kobiet i mężczyzn. Wiadomo, że wśród nich był m.in. żołnierz AK, Antoni Szlachcic, Władysław Jasiówka i Kazimierz Matjasiński z Sosnowca, Stanisław Kobyłka, Józef Łuczak z Wielunia, Jan Strychowski z Myślachowic i Adam Tondos z Jęzora, a także należący do AK Zbigniew Kunz.
Zbrodni dokonano trzy tygodnie przed zajęciem przez jednostki sowieckie opustoszałego obozu Auschwitz-Birkenau. Wkrótce po egzekucji rozpoczęła się ewakuacja ok. 60 tys. więźniów Auschwitz.
W latach 1945-46 ocaleni złożyli zeznania przed sędzią śledczym Sądu Okręgowego w Krakowie i sędzią Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich i tropicielem niemieckich zbrodniarzy, Janem Sehnem (1909-1965).
Z grupy, która przeżyła bunt jako jedyny pozostał w Polsce tylko Henryk Mandelbaum, który mieszkał w Gliwicach i zmarł w czerwcu 2008 r.
Przewodniczący sądu doraźnego, doktor prawa, SS-Obersturmbannführer i podpułkownik policji bezpieczeństwa (Sipo) Johannes Thuemmler nigdy nie poniósł kary za wydanie ponad trzech tysięcy wyroków śmierci na więźniów Auschwitz-Birkenau. Zmarł w wieku 96 lat w 2002 r. w Eriskirch nad Jeziorem Bodeńskim.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Obóz Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów.
W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
Kobiety stanowiły przypuszczalnie połowę ofiar zgładzonych przez Niemców w Auschwitz oraz około 30 proc. zarejestrowanych w obozie więźniów, czyli ponad 130 tys. (PAP)
autor: Maciej Replewicz, Marek Szafrański
mr/ szf/ dki/