W poniedziałek wieczorem 19 kwietnia 1943 r. na ulicach przylegających do walczącego getta doszło do pierwszej potyczki żołnierzy Armii Krajowej próbujących udzielić pomocy bijącym się z siłami niemieckimi. Była to jedna z największych akcji zbrojnych AK przed wybuchem Powstania Warszawskiego.
„Na jednym z budynków wywieszono flagi żydowską i polską jako wezwanie do walki przeciwko nam. Sprawa flag miała doniosłe znaczenie polityczne i moralne. […] Sztandary i kolory narodowe są takim samym instrumentem walki jak szybkostrzelne działo, jak tysiąc takich dział” – miał mówić w celi warszawskiego więzienia przy Rakowieckiej Gruppenführer SS Jürgen Stroop. Wspominane przez niemieckiego zbrodniarza flagi zawieszone na budynku przy Muranowskiej 6 do dziś są symbolem oporu warszawskiego getta i wsparcia dla żydowskich bojowników ze strony polskiego podziemia. Wysoki rangą funkcjonariusz SS nie mógł jednak wiedzieć, że flagi powiewające nad gettem są nie tylko symbolem wspólnej walki Polaków i Żydów przeciwko niemieckim okupantom, lecz również współpracy polskiego i żydowskiego podziemia zbrojnego.
Prawdopodobnie już w listopadzie 1939 r. doszło do nawiązania pierwszych kontaktów pomiędzy ukrywającymi się oficerami pochodzenia żydowskiego, którzy walczyli w obronie Warszawy, a przedstawicielami kształtującej się Organizacji Wojskowej. Wśród oficerów pochodzenia żydowskiego byli przyszli twórcy pierwszej żydowskiej formacji wojskowej – Żydowskiego Związku Wojskowego. Wiele szczegółów współpracy między polskim a żydowskim podziemiem w najwcześniejszym okresie okupacji wywołuje kontrowersje. Część historyków uważa nawet, że ta kooperacja jest w pewnej części mistyfikacją. Kontrowersje wzbudza część oficerów ŻZW. Istnienie niektórych z nich nie jest nawet wystarczająco potwierdzone źródłowo.
„Konspiracyjne organizacje żydowskie działające w warszawskim getcie, które zdecydowały się na podjęcie zbrojnego oporu, działały dopiero od drugiej połowy 1942 r. Ich powstanie było odpowiedzią na rzeź mieszkańców getta prowadzoną przez Niemców konsekwentnie od 22 lipca 1942 r.” – podkreśla w rozmowie z PAP dr Tomasz Łabuszewski, historyk, dyrektor warszawskiego oddziału IPN. 28 lipca 1942 r. członkowie przedwojennych młodzieżowych organizacji żydowskich: Ha-Szomer Ha-Cair, Dror He-Chaluc i Związku Młodzieży Hebrajskiej – „Akiba” zawiązali Żydowską Organizację Bojową (ŻOB). Jej założycielami byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Mordechaj Tanenbaum i Josef Kapłan. Głównym celem formacji było stawianie oporu Niemcom w czasie kolejnych wysiedleń Żydów z getta.
Rozszerzano także akcję likwidowania kolaborantów. Jesienią 1942 r. zastrzelono Jakuba Lejkina, komendanta policji żydowskiej, który słynął z okrucieństwa i pogardy wobec mieszkańców getta, oraz Izraela Fuersta, działacza warszawskiego Judenratu. Poza tym prowadzono m.in. akcję podpalania szopów, czyli żydowskich warsztatów produkujących na rzecz niemieckiej machiny wojennej. Emisariusze ŻOB organizowali konspirację także w innych gettach okupowanej Polski, m.in. w Krakowie, Częstochowie, Sosnowcu i Będzinie. Jej owocem były podjęte w tych miastach próby zorganizowanego oporu w czasie likwidacji gett.
W listopadzie 1942 r. komendant główny AK gen. Stefan Rowecki „Grot” wydał rozkaz nawiązania kontaktu między Komendą Główną AK a członkami żydowskich formacji bojowych w getcie. Odpowiedzialnymi za wykonanie tego zadania uczyniono szefa Biura Badań Technicznych w Wydziale Saperów KG AK kpt. Zbigniewa Lewandowskiego „Szynę” oraz ppłk. Franciszka Niepokólczyckiego „Teodora”, który kierował akcjami sabotażowo-dywersyjnymi. Koordynowanie całości prac nad planem wsparcia powierzono mjr. Stanisławowi Weberowi „Chirurgowi”. Jednym z jego zadań miało być nawiązanie bezpośrednich kontaktów z dowództwem Żydowskiej Organizacji Bojowej.
W jednym z zachowanych dokumentów komendant Okręgu Warszawskiego AK płk Antoni Chruściel „Monter” stwierdzał, że „plan był prosty: otworzyć mury getta dla ułatwienia ucieczki tym, którzy chcą i są do tego zdolni. W tym celu planowano stworzenie kilku wyrw w murze od strony Powązek i Stawek dla ruchu w stronę Puszczy Kampinoskiej”. W dalszej części wytycznych „Monter” zakładał atakowanie Niemców wzdłuż granic getta. Celem miało być odwrócenie uwagi od głównych miejsc prowadzenia ewakuacji getta, m.in. wyłomów w murze i wyjść z kanałów. Jak podkreśla dr Łabuszewski, wsparcie Polskiego Państwa Podziemnego polegało również na przekazaniu organizacjom żydowskich planów kanałów, które miały być drogami ewakuacji z getta.
Zniszczenia muru wokół getta mieli dokonać najbardziej doświadczeni saperzy Armii Krajowej z Batalionu Saperów Praskich pod dowództwem kpt. Józefa Pszennego „Chwackiego” (wcześniej zdobywali doświadczenie w ramach akcji „Wieniec”, wymierzonej w niemieckie transporty kolejowe w październiku 1942 r.). W tym samym czasie w pobliżu granic getta, przy Chmielnej 4, zorganizowano magazyn broni i amunicji gotowych do przerzucenia na drugą stronę muru.
W listopadzie 1942 r. przyjęto plan akcji „Getto”. Zakładano wykonanie dwóch wyłomów w murze i zaatakowanie w tych miejscach sił niemieckich. Moment ataku miał zostać skoordynowany z Żydowską Organizacją Bojową. Zdecydowano się na dwa potencjalne miejsca wyłomów: sąsiedztwo cmentarza żydowskiego oraz okolice skrzyżowania Bonifraterskiej i Sapieżyńskiej. Ostatecznie wybrano tylko drugą lokalizację. Uznano, że daje ona większe możliwości ewakuacji więźniów getta.
Do pierwszego wystąpienia zbrojnego w getcie doszło 18 stycznia 1943 r., kiedy wkroczyły do niego oddziały niemieckie mające deportować do Treblinki 8 tys. Żydów. Tym razem jednak Niemcy napotkali zbrojny opór członków ŻOB, co odbiło się szerokim echem wśród mieszkańców dzielnicy zamkniętej. „Żydzi. Okupant przystępuje do drugiego aktu naszej zagłady. Nie idźcie bezwolnie na śmierć. Brońcie się […] W walce macie możliwość ratunku. Walczcie” – wzywała ulotka przygotowana przez ŻOB. Znaczenie tych wydarzeń wykraczało poza mury getta.
„Zbrojny opór dał Armii Krajowej dowód, że po drugiej stronie muru znajdują się bojownicy gotowi na śmierci w walce. Ta konstatacja stanowiła dla strony polskiej pewne przewartościowanie. Wcześniej mieliśmy do czynienia z podejmowaniem akcji, których głównym celem była pomoc materialna dla getta i informowanie społeczności międzynarodowej o zbrodniach popełnianych przez Niemców” – zauważa dr Łabuszewski.
Po oporze ze stycznia 1943 r. po „stronie aryjskiej” wzrosło zaufanie do działań żydowskiego ruchu oporu, ale możliwości przekazywania broni bojownikom ŻOB i ŻZW były bardzo ograniczone.
„AK posiadała bardzo niewiele broni. Utworzone dopiero w 22 stycznia 1943 r. Kierownictwo Dywersji w Okręgu Warszawa-Miasto dysponowało jednym CKM-em, 8 erkaemami, 120 karabinami i 28 pistoletami. Wiosną 1943 r. doszło jeszcze osiem pistoletów maszynowych Thompson. Warto jednak nadmienić, iż część z nich była nie przestrzelana i niejednokrotnie zawodziła w trakcie akcji” – zwraca uwagę dr Łabuszewski. W tym kontekście historyk ocenia przekazanie kilkudziesięciu sztuk broni palnej za znaczący wysiłek Polskiego Państwa Podziemnego.
W ciągu kolejnych tygodni oczekiwano na ewentualny wybuch starć. W poniedziałek 19 kwietnia 1943 r. po usłyszeniu dobiegających z getta odgłosów walk „Chwacki” zarządził alarm swojego dwudziestopięcioosobowego oddziału i ustalił jego koncentrację na godz. 16:00. Dwie godziny później poszczególne sekcje oddziału znalazły się w pobliżu muru getta przy Bonifraterskiej. Niezauważone podejście w okolice granic okazało się bardzo łatwe, ponieważ wzdłuż nich kłębił się tłum mieszkańców Warszawy obserwujących płonące getto. Szybko jednak wyszło na jaw, że okoliczny teren został bardzo dokładnie zabezpieczony przez siły niemieckie oraz granatową policję. Szczególnym problemem okazały się umieszczone na dachach kamienic gniazda karabinów maszynowych.
W momencie próby podejścia pod mur rozpętała się strzelanina. Chaos został spotęgowany przez uciekający tłum. Podjęta w trakcie walki próba wysadzenia muru okazała się nieskuteczna ze względu na brak możliwości umieszczenia min w wystarczającej od niego odległości. Polacy stracili dwóch żołnierzy. „Widząc, że Niemcy po pierwszym zaskoczeniu opanowują sytuację i dostęp do muru od strony minerów i od strony getta – przez ŻOB – jest niemożliwy, Chwacki wydał rozkaz zabrania rannych i wycofania się” – wspominał jeden z uczestników akcji. Niemcy stracili kilku funkcjonariuszy SS i żandarmów. W starciach zginęło również dwóch granatowych policjantów.
Kolejna próba ataku została podjęta już 23 kwietnia. Tym razem celem miały być niemieckie posterunki przy Okopowej. Z powodu ogromnej przewagi niemieckiej nie udało się podejść pod mur. Udało się jednak uniknąć strat własnych. Niemcy stracili kilku ludzi. W południe tego samego dnia doszło do kolejnego ataku na funkcjonariuszy SS.
„Teren getta został otoczony szczelnym kordonem policyjnym, co sprawiało, że przy gigantycznej dysproporcji sił i środków zniszczenie murów getta nie miało szansy powodzenia. Także ta akcja zakończyła się niepowodzeniem, a jej uczestnikom cudem udało się ujść z życiem” – tłumaczy dr Łabuszewski.
Do jednej z największych akcji pod murami getta doszło 28 kwietnia na rogu ul. Sanguszki i Inflanckiej.
„Żołnierze Oddziału Dywersji Bojowej Obwodu AK Żoliborz pod dowództwem por. Tadeusza Kern-Jędrychowskiego ps. Szrapnel zlikwidowali dwóch esesmanów. Kolejną akcję przeprowadził w parku Traugutta oddział scalanej z AK Tajnej Armii Polskiej ppor. Stanisława Janusza Sosabowskiego +Stasinka+, którego żołnierze zastrzelili dwóch esesmanów i obrzucił granatami oddział SS znajdujący się po drugiej stronie muru” - opisuje dr Łabuszewski.
W kolejnych dniach kontynuowano ataki na patrole wzdłuż murów getta. „Codzienna akcja patroli na Niemców przy getcie, celem zadania strat Niemcom oraz szkolenia oddziałów własnych. Dotychczas akcje bez strat własnych. Straty Niemców: codziennie kilku” – pisano w raporcie Kedywu z końca kwietnia. Podobne ataki prowadziły też oddziały Gwardii Ludowej, Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej, Socjalistycznej Organizacji Bojowej oraz powstającej w tym czasie Milicji Ludowej Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Wszystkie te formacje oraz AK prowadziły także ewakuację kanałami.
Do dziś trwają spory co do bezpośredniego udziału żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa (organizacja uznająca zwierzchnictwo AK) w tzw. bitwie na placu Muranowskim. Potwierdzeniem polskiej aktywności jest również raport Stroopa, w którym podkreślał on, że akcję likwidacji getta stale utrudniały działania „polskich bandytów”. Stroop stwierdzał też, że Polacy brali udział w walkach na placu Muranowskim, podczas których nad gettem powiewały dwie flagi. „Pomiędzy bandytami, którzy zostali złapani lub zabici, było trochę polskich terrorystów, których zidentyfikowaliśmy z całą pewnością. Dzisiaj z sukcesem odkryliśmy i zlikwidowaliśmy jednego z założycieli oraz przywódców żydowsko-polskiej organizacji wojskowej” – pisał w części raportu dotyczącej wydarzeń z 27 kwietnia 1943 r.
Informacje o pomocy podziemia dla powstańców w getcie dotarły na Zachód: „W połowie kwietnia o 4 rano Niemcy przystąpili do likwidacji getta warszawskiego. Zamknęli resztki Żydów kordonem policji, wjechali do środka czołgami i samochodami pancernymi i prowadzą swe dzieło niszczycielskie. Od tego czasu walka trwa. Wybuchy bomb, strzały, pożary trwają dzień i noc. Dokonuje się największa zbrodnia w dziejach ludzkości. Wiemy, że pomagacie umęczonym Żydom jak możecie. Dziękuję Wam rodacy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy, a równocześnie tępienie tego strasznego okrucieństwa” – mówił gen. Władysław Sikorski w przemówieniu radiowym na falach BBC z 5 maja 1943 r.
Podobne apele ukazały się w oficjalnej prasie Polskiego Państwa Podziemnego. „Pomoc dla zbiegłych z płonącego ghetta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem. […] Ghetto walczy. Ghetto odpowiedziało zbrojnym oporem. Żydowska Organizacja Bojowa rozpoczęła nierówną walkę. Szczupłymi siłami słabo wyposażonymi w broń i amunicję, pozbawieni wody, oślepieni dymem i ogniem bronili żydowscy bojowcy ulic i domów. […] Zwycięstwem ich będzie wreszcie śmierć z bronią w ręku, nadając męce Żydów w Polsce blask orężnej walki o prawo do życia” – zaznaczano w artykule „Ostatni akt wielkiej tragedii” na łamach „Biuletynu Informacyjnego” z 29 kwietnia.
Miejsce przeprowadzenia największej operacji w ramach akcji „Getto” jest dziś upamiętnione tablicą na ścianie kościoła św. Jana Bożego przy ul. Bonifraterskiej 12. Wymieniono na niej nazwiska poległych 19 kwietnia: Eugeniusza Morawskiego „Młódka” i Józefa Wilka „Orlika”. 18 kwietnia 2023 r. odsłonięto tablicę upamiętniającą akcję przy Sanguszki.
Mimo niepowodzenia operacji pod murami getta ich znaczenie było ogromne. Członkowie żydowskich formacji wiedzieli, że ich bój jest wspierany przez Polskie Państwo Podziemne. „Mogłoby się zdawać, że przeprowadzenie tych kilku akcji nie było istotnym wsparciem dla walczących w getcie, ale biorąc pod uwagę stan, w jakim znajdowała się wówczas polska konspiracja, był to wysiłek na miarę jej ówczesnych możliwości. Owe działania miały też charakter symboliczny, podobny do wywieszenia przez bojowników Żydowskiego Związku Wojskowego dwóch flag na kamienicy przy placu Muranowskim. Również działania AK wokół murów getta miały pokazać i pokazały, że próba wymordowania mieszkańców Warszawy pochodzenia żydowskiego spotkała się z aktami sprzeciwu pozostałych mieszkańców tego miasta” – podsumowuje dr Tomasz Łabuszewski.(PAP)
Michał Szukała
szuk/ skp/