80. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych na polskie ziemie upamiętnią mieszkańcy Dębowca na Śląsku Cieszyńskim. To tam nocą z 15 na 16 lutego 1941 r. wylądowało trzech żołnierzy – poinformował w czwartek wójt Dębowca Tomasz Branny.
"Uroczystości z uwagi na pandemię będą skromne. Odbędą się 13 lutego. Złożymy kwiaty przed pomnikiem, który upamiętnia pierwszy zrzut" – powiedział samorządowiec. Obelisk stoi w centrum Dębowca.
Tomasz Branny podkreślił, że pamięć o Cichociemnych jest obowiązkiem. "Chcemy docenić tych, którzy 80 lat temu wylądowali w Dębowcu. Poświęcali wszystko dla Ojczyzny. Dzięki nim możemy dziś żyć i pracować w pokoju. Każdy z nas powinien pamiętać o Cichociemnych" – powiedział.
Pierwszy zrzut pierwotnie miał nastąpić 20 grudnia 1940 r. Akcja została w ostatnim momencie odwołana. Zdaniem Piotra Wybrańca z Muzeum Spadochroniarstwa w Wiśle, kolejny termin operacji wyznaczono na noc z 15 na 16 lutego 1941 r. Tym razem skoczkom udało się wykonać ustne polecenie dowódcy Związku Walki Czynnej gen. Kazimierza Sosnowskiego, który pożegnał ich słowami "Idziecie jako straż przednia do kraju. Macie udowodnić, że łączność z krajem jest w naszych warunkach możliwa".
Kryptonim pierwszego zrzutu brzmiał "Adolphus". Rtm. Józef Zabielski "Żbik", kpt. Stanisław Krzymowski "Kostka" i kurier Czesław Raczkowski "Włodek" mieli wylądować w okolicach Włoszczowy. Przez błąd w nawigacji stało się to niedaleko wsi Dębowiec na Śląsku Cieszyńskim, na obszarze, który Niemcy włączyli do Rzeszy.
W trakcie lądowania Zabielski uszkodził staw skokowy i śródstopie. Na zrzutowisku odnalazł się z Raczkowskim. Od polskiego gospodarza wynajęli furmankę, którą dotarli do Skoczowa, a stąd pociągiem do Bielska, gdzie się rozdzielili. Osobno przekraczali granicę Generalnego Gubernatorstwa.
Krzymowski i Zabielski dotarli do Warszawy. Później zameldował się tam również Raczkowski, którego Niemcy zatrzymali podczas przekraczania granicy. Uznali go za przemytnika i uwięzili w Wadowicach. Udało mu się nawiązać kontakt z Batalionami Chłopskimi i został wykupiony z więzienia.
W strefie lądowania Niemcy odnaleźli zrzucone na osobnych spadochronach zasobniki zawierające radiostacje, broń i materiały wybuchowe.
Samolot bezpiecznie wrócił do Wielkiej Brytanii po niemal 12 godzinach lotu.
Cichociemni byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych, szkolonymi w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych. W rekrutacji prowadzonej od lata 1940 r. do jesieni 1943 r. do służby w tej roli zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów. Przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano 579 żołnierzy i kurierów. Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. odbyły się 82 loty, w czasie których przerzucono 316 Cichociemnych, w tym jedną kobietę - Elżbietę Zawacką "Zo" - oraz 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Cichociemni w kraju działali w Armii Krajowej. Służyli m.in. w Związku Odwetu, Kedywie i Wachlarzu, szkolili podchorążych, walczyli w Powstaniu Warszawskim.
Do najbardziej znanych Cichociemnych przerzuconych do Polski należeli: ostatni komendant główny AK gen. Leopold Okulicki, mjr Bolesław Kontrym "Żmudzin", mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" i kpt. Jan Piwnik "Ponury".
W czasie wojny zginęło 103 Cichociemnych. Wielu zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Ostatnim żyjącym Cichociemnym jest mjr Aleksander Tarnawski. 8 stycznia br. świętował setne urodziny. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ aszw/