Antysemityzm jest w Polsce czymś zupełnie osobnym od tego, z czym mierzą się Żydzi mieszkający na Zachodzie. W Polsce mamy do czynienia z antysemityzmem bez Żydów - powiedział PAP dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Zygmunt Stępiński. Trzeba coś z tym zrobić i my chcemy rozbroić tę minę - podkreślił.
PAP: Co z dziedzictwa poprzedniego dyrektora POLIN, prof. Dariusza Stoli chciałby pan zachować?
Zygmunt Stępiński: Chciałbym ocalić wszystko. Gdy dyrektorem Muzeum POLIN był prof. Dariusz Stola, to miejsce rozwinęło się zupełnie wyjątkowo. Naszą dewizą stała się otwartość na różne, nawet trudne do poruszania w dyskursie publicznym kwestie. Przykładem tego jest wystawa czasowa "Obcy w domu. Wokół Marca '68". Towarzyszył jej ogromny, skokowy wzrost odwiedzających na wystawie stałej i innych ekspozycjach czasowych. Samą wystawę o Marcu '68 zobaczyło 116 tys. zwiedzających. Wystawę stałą "1000 lat historii Żydów polskich" co roku odwiedzało około 500 tys. ludzi. Dzięki profesorowi Stoli rozwinęło się także kilka znaczących projektów, na przykład Global Education Outreach Program (GEOP), którego misją jest promowanie studiów nad historią i kulturą Żydów polskich na arenie międzynarodowej poprzez wspieranie badań i wymiany naukowej. Program realizujemy dzięki naszym darczyńcom ze Stanów Zjednoczonych.
Powstał także wieloletni plan wystaw czasowych, który konsekwentnie realizujemy. Mamy świetne wyniki w działaniach edukacyjnych – tylko w 2019 r. przeprowadziliśmy 1341 warsztatów z oferty edukacyjnej dla szkół, w których uczestniczyło blisko 30 tys. uczniów z całej Polski. Na samej wystawie czasowej "W Polsce króla Maciusia. 100-lecie odzyskania niepodległości" zorganizowaliśmy warsztaty dla prawie 10 tys. uczniów i uczennic. Wspieramy również młodzież i grupy szkolne z terenów defaworyzowanych, w których występują podstawowe ograniczenia w dostępie do instytucji kultury. Prowadzimy także lekcje w szkołach przyszpitalnych, w domach dziecka, w miejscach, którymi do tej pory muzea się nie interesowały, a dla nas one są niezwykle ważne.
Od 2014 roku Muzeum POLIN współpracuje z Komendą Główną Policji. Wraz z partnerami (m.in. Gminą Wyznaniową Żydowską), ekspertami z dziedziny edukacji antydyskryminacyjnej oraz specjalistami z policji realizujemy rozbudowany program dedykowany policjantom i policjantkom. O jego unikatowości decyduje głębokie zakorzenienie w wystawie stałej muzeum i historii Żydów w Polsce. Przeszkoliliśmy już prawie 1000 osób z policji, w wykładach i zajęciach prowadzonych w całej Polsce wzięło udział ponad 3500 słuchaczy, do użytkowników trafiło 6 tys. broszur.
PAP: Jak postrzega pan swoją rolę jako dyrektora Muzeum POLIN?
Z.S.: Mam głębokie poczucie konieczności kontynuowania rozpoczętej przez profesora Stolę misji tego miejsca, polegającej na przywracaniu i ochronie pamięci o polskich Żydach, przyczyniając się do budowania wzajemnego zrozumienia i szacunku między Polakami i Żydami. Muzeum POLIN jest jednym z najważniejszych polskich muzeów historycznych, a jego znaczenie wykracza daleko poza granice Polski. Nasza działalność spotyka się z dużym uznaniem zarówno w Polsce, jak i za granicą, o czym świadczą liczne nagrody – od tytułu Europejskiego Muzeum Roku, przyznanego nam w 2016 roku, po niedawne branżowe, marketingowe nagrody Effie.
Na ręce ministra kultury i dziedzictwa narodowego musiałem złożyć wyczerpujący materiał, w którym opisałem, jak będzie wyglądał mój plan na najbliższe trzy lata. Założyłem wzrost frekwencji wśród osób odwiedzających muzeum i nasze wystawy, organizację dwóch czasowych wystaw rocznie, efektywną realizację projektu "Żydowskie Dziedzictwo Kulturowe" z funduszy norweskich, czyli największego w Europie, jeśli nie na świecie, programu edukacyjnego dotyczącego historii, tradycji i kultury żydowskiej, i rozwój akcji społeczno-edukacyjnej Żonkile.
Plan złożyłem pod koniec lutego, od 1 marca zacząłem pełnić funkcję dyrektora, a 12 marca musiałem zamknąć muzeum dla zwiedzających z powodu zagrożenia epidemicznego. Wszystkie plany wzięły w łeb. Straciliśmy przychód ze sprzedaży biletów na wystawę stałą i wystawy czasowe, a także z wynajmu pomieszczeń. Jeżeli ta sytuacja utrzyma się do końca roku, to muszę się liczyć z tym, że do końca roku poniesiemy wielomilionową stratę.
PAP: Jak zamierzacie wyjść z tego kryzysu?
Z.S.: Jeszcze przed decyzją o zamknięciu muzeum powołałem zespół kryzysowy. Przeprogramowaliśmy naszą standardową działalność na tę w wydaniu online – tak powstał cykl spotkań, lekcji dla szkół, wykładów online "Muzeum POLIN w Twoim domu", zorganizowaliśmy głównie w internecie obchody 77. rocznicy powstania w getcie warszawskim i akcję Żonkile. Przez te trudne tygodnie nasi sympatycy byli z nami, co pokazują statystyki naszych wirtualnych spotkań. Pod koniec czerwca otworzyliśmy wystawę czasową "Tu Muranów", zachowując wszystkie środki bezpieczeństwa. W niecały miesiąc zobaczyło ją prawie 4 tys. ludzi. Pracujemy też nad zupełnie nowym programem - pozyskiwania dodatkowych środków od organizatorów muzeum, od dawnych darczyńców, dzięki którym mogła powstać wystawa stała. Ale sytuacja na całym świecie jest fatalna, a więc nadal czekamy.
Natychmiast po zamknięciu muzeum przeprowadziliśmy radykalne cięcia wszystkich kosztów i dzięki temu uzyskaliśmy znaczącą oszczędność. W najbliższych latach nie będziemy organizowali dwóch wystaw czasowych rocznie, tylko jedną, bo to jest jedno z naszych droższych przedsięwzięć. Poza tym ograniczyliśmy koszty wszystkich umów outsourcingowych.
PAP: Kiedy zostanie otwarta wystawa stała w Muzeum POLIN?
Z.S.: Chcielibyśmy otworzyć naszą wystawę w niedalekiej przyszłości, ale wciąż analizujemy sytuację, przede wszystkim pod kątem ekonomicznym. Niestety, tracimy teraz najlepszy okres - lato. Musimy jednak zapewnić bezpieczne zwiedzanie wystawy stałej w ramach nowego reżimu sanitarnego. Jest na niej wiele urządzeń interaktywnych, np. ekrany dotykowe, klawiatury, które trzeba by było dezynfekować po każdym dotknięciu. To wszystko dodatkowe koszty. Robimy jednak co w naszej mocy, by tę datę podać jak najszybciej.
PAP: Otrzymaliście pomoc od założycieli muzeum - MKiDN, SŻIH i miasta stołecznego Warszawy?
Z.S.: Miasto zwiększyło dotację o milion złotych, taki sam krok zrobił minister kultury. To ogromne wsparcie, za które jesteśmy bardzo zobowiązani, ale nawet przy wszystkich oszczędnościach, te 2 mln zł stanowią jedną czwartą straty, jaką ponieśliśmy. Mam jednak nadzieję, że sytuacja będzie się stopniowo poprawiała. Na szczęście mamy fundusze norweskie, przeznaczone na działalność edukacyjną. Dzięki tym środkom mamy zabezpieczone finansowanie na cztery lata ogromnej części tego, co robi muzeum. To nie jest tylko edukacja, ale i programy towarzyszące wystawom czasowym.
PAP: Z jakich wzorców chciałby pan korzystać, kształtując opowieść o Muzeum POLIN? Czy ta opowieść wymaga innego rozłożenia akcentów?
Z.S.: Historia polskich Żydów, włączając w to relacje polsko-żydowskie, jest bardzo trudna. Brakuje otwartości do rozmowy na ten temat. Mamy herosów - Sprawiedliwych, ale i wydarzenia, które przez jednych historyków są badane i opisywane, a przez innych w całości kwestionowane. Jeżeli nie uznamy, że tylko szczerość i prawda mogą nas uwolnić od demonów przeszłości, nie wykonamy kroku naprzód. Niestety, mam wrażenie, że ostatnio ta polsko–żydowska debata nie idzie w dobrym kierunku. Dlatego w Muzeum POLIN angażująco, z pasją i wiarygodnie opowiadamy o zwyczajach, kulturze, religii i patriotyzmie polskich Żydów, ponieważ byli oni, są i będą immanentną częścią wielokulturowej i wielonarodowej Rzeczpospolitej: wspólnego domu ludzi wielu wyznań, poglądów, tradycji i obyczaju.
PAP: Muzeum POLIN mogłoby być miejscem spotkań różnych punktów widzenia?
Z.S.: To jest możliwe. Wielokrotnie próbowaliśmy, jeszcze za czasów prof. Stoli, organizować spotkania na tematy trudne, konfliktujące. Będziemy próbowali dalej, bo trzeba zrobić wszystko, żeby taki dialog budować.
PAP: W marcu zapowiadał pan, że w grudniu planujecie otwarcie dwóch nowych galerii na wystawie stałej - galerii Dziedzictwo, poświęconej wkładowi Żydów polskich w rozwój światowej cywilizacji oraz drugiej, poświęconej diasporze Żydów polskich. Czy te plany są aktualne?
Z.S.: Są aktualne, ale zmienił się harmonogram. Galerię Dziedzictwo otworzymy w grudniu. To będzie bardzo ważne wydarzenie - chcemy pokazać, jaki był i jest wkład Żydów polskich w światową cywilizację. On jest ogromny i dotyczy wszystkich dziedzin nauki, kultury, muzyki, literatury, praw człowieka, praw kobiet, filmu.
Druga galeria, opowiadająca o losach diaspory żydowskiej, będzie otwarta dopiero za ponad rok - w grudniu 2021 roku. Prace są zaawansowane. Zorganizowaliśmy między innymi międzynarodowy konkurs filmowy na przygotowanie filmów obrazujących współczesne społeczności żydowskie żyjące w Ameryce Południowej, Ameryce Północnej, Australii i Nowej Zelandii, Europie, Izraelu, Polsce lub Republice Południowej Afryki. To historie o tym, co ci ludzie ze sobą zabrali, jak się odbudowali po przyjeździe do krajów, które wybrali jako miejsce osiedlenia. Ta galeria będzie domknięciem wystawy stałej.
PAP: Mówił pan o pomyśle na program poświęcony zwalczaniu antysemityzmu. Do kogo byłby skierowany i na czym miałby polegać?
Z.S.: Kiedy opowiadałem o tym programie w marcu, nie wiedziałem jeszcze, jak zakończą się nasze starania o finansowanie tego grantu. Niestety, nasze próby pozyskania środków – a chodzi o poważne sumy, na razie nie przyniosły efektów.
PAP: Mimo wszystko chcecie go kontynuować?
Z.S.: Chcemy go kontynuować z Wydziałem Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Centrum Badań nad Uprzedzeniami, z "Otwartą Rzeczpospolitą" i kampanią "HejtStop". Jesteśmy w trakcie prac nad ułożeniem programu. Antysemityzm jest w Polsce czymś zupełnie innym od tego, z czym mierzą się Żydzi mieszkający w Stanach Zjednoczonych, we Francji czy w wielu innych krajach. Mamy w Polsce do czynienia z antysemityzmem bez Żydów. Oczywiście – sam, będąc Żydem - nie mówię, że w Polsce nie ma społeczności żydowskiej. Ale jest nas niewielu, a Żydzi po prostu nie są potrzebni do tego, żebyśmy nadal mierzyli się z demonami antysemityzmu, bo on w naszej przestrzeni publicznej niestety ma się całkiem dobrze.
Są rozmaite obrzydliwe wydarzenia - spalenie kukły Żyda, bezczeszczenie pomników pamięci, niszczenie zakładów i ludzi, angażujących się w projekty wspierania historii o Żydach. Na przykład w zeszłym roku zniszczony został prywatny zakład kamieniarski w Wąwolnicy. W przestrzeni publicznej co jakiś czas też pojawia się figura chciwego Żyda, który stale knuje, aby zamachnąć się na jakiś mityczny majątek. To są zjawiska, które niepokoją. Chcemy o tym rozmawiać i stworzyć program, który adresowany do nauczycieli i szkół, następnie do policji. Bardzo nam zależy, żeby do grona instytucji nas wspierających dołączyły instytucje państwowe, chcemy też aktywnie współpracować z Episkopatem, mamy zresztą na tym polu pozytywne doświadczenia.
PAP: Czy nie obawia się pan zarzutów, że zbytnio angażujecie się światopoglądowo?
Z.S.: Nie, co to zresztą znaczy? Gdyby taki program powstał bez nas, z radością go powitalibyśmy i współpracowali przy jego realizacji, ale program nie powstał. Jestem w Muzeum od siedmiu lat, przedtem doświadczałem wielokrotnie antysemityzmu jako Żyd polski, i chcę powiedzieć, że nie chcemy ingerować w politykę, w życie lokalnych społeczności, władz. Chcemy jedynie pokazać, jak ważna jest rozmowa na ten temat, jak ważna jest edukacja i że po prostu trzeba to robić. Mamy wiedzę, doświadczenie, świetnych edukatorów, kontakty z bardzo dobrymi instytucjami w Polsce i na świecie, które mają w tej dziedzinie doświadczenie.
Chcemy pomóc rozbroić tę minę. Nie widzę w tym żadnego, ponadnormatywnego zaangażowania światopoglądowego, wręcz przeciwnie: to wszystko jest wpisane w misję muzeum. Po to m.in. powstaliśmy, po to polskie państwo, przypomnę – za sprawą decyzji polityków z wszystkich najważniejszych opcji, wspólnie z partnerem społecznym – Stowarzyszeniem ŻIH, powołało do życia naszą placówkę. Dlatego będziemy w realizacji naszego programu dalej współpracować z różnymi środowiskami, oczywiście także z polskimi władzami.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska
Pod koniec lutego br. minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński powołał Zygmunta Stępińskiego na stanowisko dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN na trzyletnią kadencję od 1 marca 2020 r. do 28 lutego 2023 r.
Stępiński od lutego 2019 r. pełnił obowiązki dyrektora tej placówki. W maju 2019 r. na dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN został zarekomendowany prof. Dariusz Stola. Ostatecznie dyrektora POLIN mianuje minister kultury i dziedzictwa narodowego, jednak prof. Piotr Gliński nie powołał go.
ksi/ wj/