Niemcy przypuszczają generalny szturm na Starówkę. Trwa ewakuacja z tej dzielnicy do Śródmieścia. Kilkudziesięciu żołnierzy por. Andrzeja Romockiego ps. "Morro" przechodzi do Śródmieścia przez Ogród Saski. W Forcie Czerniakowskim ginie komendant V Rejonu Mokotów kpt. Czesław Szczubełek "Jaszczur".
1 września 1944 r., w piątą rocznicę wybuchu wojny, siły niemieckie od strony placu Zamkowego rozpoczynają atak na Starówkę. Trwa ewakuacja oddziałów zbrojnych ok. 4,5 tys. żołnierzy AK oraz rannych ze Starego Miasta do Śródmieścia i na Żoliborz dwoma kanałami. Ewakuuje się dowództwo Grupy Północ płk. Ziemskiego "Wachnowskiego".
"Stare Miasto broni się ostatkiem sił. Ale i ludzi coraz mniej. I jeść nie ma co. Powstańcy też nie mają. A tu idzie atak. Z różnych stron" - notuje w "Dzienniku z Powstania Warszawskiego" dramaturg, poeta i prozaik Miron Białoszewski (1922-1983).
Kilkudziesięciu żołnierzy Batalionu AK "Zośka" pod dowództwem por. Andrzeja Romockiego, ps. "Morro", przechodzi jako jedyny oddział powstańczy ze Starówki do Śródmieścia przez Ogród Saski. Efekt zaskoczenia potęgują używane przez powstańców zdobyczne bluzy maskujące SS, tzw. panterki, niemieckie hełmy oraz komendy wydawane po niemiecku.
W egzekucji dokonanej przy ogrodzeniu Ogrodu Saskiego ginie m.in. pierwszy przewodniczący Stowarzyszenia Historyków Sztuki, muzeolog prof. dr Zygmunt Batowski. Pod gruzami staromiejskich kościołów św. Jacka, św. Marcina oraz Sakramentek ginie co najmniej kilkaset osób, głównie cywili.
"Wybuch Powstania Warszawskiego zastał mnie w moim sklepie przy ulicy Świętojańskiej 25 w Warszawie. 1 września 1944 roku rano wkroczyły na teren naszej ulicy oddziały w mundurach SS, wyprowadzając ludność cywilną. (...) Mężczyzn i kobiety ustawiono osobno. Doprowadzono nas na tyły Zamku Królewskiego i zatrzymano przy stajni. (...) usłyszałem głuche krzyki i strzały. Widziałem, jak poszły jeszcze trzy piątki mężczyzn" - zeznaje w grudniu 1947 r. świadek Józef Makowiecki.
Na Żoliborzu oddziały AK zdobywają "Olejarnię" przy ul. Gdańskiej 33.
1 września 1944 r. podczas niemieckiego nalotu na Mokotów jedna z bomb trafia bezpośrednio w kazamaty Fortu IX (Czerniakowskiego). Ginie komendant Rejonu V Obwodu Mokotów AK kpt. dr Czesław Szczubełek "Jaszczur" oraz kilkudziesięciu żołnierzy i oficerów z dowództwa obrony Sadyby.
W wydanym tego dnia rozkazie nr 19 Naczelny Wódz gen. broni Kazimierz Sosnkowski pisze:
"Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej pospołu z ludem Warszawy krwawią się samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. Samotność kampanii wrześniowej i samotność obecnej bitwy o Warszawę są to dwie rzeczy zgoła odmienne. Lud Warszawy pozostawiony sam sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami — oto tragiczna i potworna zagadka, której my, Polacy, odcyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi Sprzymierzonych u progu szóstego roku wojny. (…) Od lat pięciu Armia Krajowa walczy przeciw Niemcom, bez przerwy, w straszliwych warunkach, o których świat Zachodu pojęcia mieć nie może, które dopiero kiedyś w przyszłości uprzytomnić sobie i zrozumieć zdoła. Nie rachuje ona swych ran, swych ofiar, swych mogił".
"(...) Warszawa czeka. Nie na czcze słowa pochwały, nie na wyrazy uznania, nie na zapewnienia litości i współczucia. Czeka ona na broń i amunicję. Nie prosi ona, niby ubogi krewny, o okruchy ze stołu pańskiego, lecz żąda środków walki, znając zobowiązania i umowy sojusznicze" - podkreśla gen. Sosnkowski. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ aszw/