1 lipca 1980 r. władze PRL ogłosiły podwyżkę cen niektórych artykułów mięsnych i wędlin. Jej dolegliwość była tym większa, że zostały nią objęte również bufety i stołówki pracownicze. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Do rangi symbolu urosła scena, która rozegrała się w stołówce Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku 8 lipca 1980 r., kiedy to jeden z robotników rzucił kotlet mielony na ziemię, stwierdzając, że ten nie dość, iż jest taki drogi, to do tego taki mały.
Nie był to jednak początek strajków. Te rozpoczęły się już tydzień wcześniej. Wówczas to doszło do – jak to określali rządzący – „przerw w pracy”. Wtedy to – według informacji nadsyłanych członkom władz przez MSW – zaprotestowali pracownicy Wydziału Aparatury Wtryskowej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu (270 osób) oraz Wydziału Mechanicznego Zakładów Metalurgicznych „Pomet” w Poznaniu (220 pracowników). Problem w tym, że lista strajkujących tego dnia zakładów była zdecydowanie dłuższa. Pracy odmówili także pracownicy Fabryki Obrabiarek Specjalizowanych „Ponar” w Tarnowie, Sanockiej Fabryki Autobusów „Autosan”, kierowcy Oddziału VII Przedsiębiorstwa „Transbud” w Tarnobrzegu pracujący na budowie elektrowni „Połaniec” oraz robotnicy z zakładów „Stalchemak” w Siedlcach.
Tak ten ostatni strajk po latach wspominał Marek Biały: „Na formowaniu maszynowym podnieśli normy. Wiadomo, ludzie wtedy zastrajkowali, czyli przerwy w pracy wtedy były. W ciągu, na pierwszej zmianie. Druga zmiana rozpoczęła pracę, bo przywrócili normy”. Przede wszystkim jednak 1 lipca stanęło kilka wydziałów Zakładów Mechanicznych „Ursus” w Warszawie. Następnego dnia rano protest w tym ostatnim zakładzie rozpoczęli robotnicy Wydziału Montażu Silnika, później w ich ślady poszły kolejne cztery wydziały. W strajku udział wzięło od 2 (wg szacunków MSW) do 3,5 tys. (w ocenie działaczy Komitetu Obrony Robotników) osób. W Zakładzie Remontowo-Energetycznym (Elektrociepłowni) został nawet utworzony komitet strajkowy (komisja robotnicza), który liczył siedem osób. Na jego czele stanęli dwaj przyszli liderzy mazowieckiej „Solidarności” – Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas. Protestujący przedstawili siedem postulatów (żądań). Domagali się m.in. zwiększenia dodatku za pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia, 10 proc. dodatku za pracę na drugiej zmianie, zwiększenia płac w wysokości rekompensującej podwyżkę cen i wprowadzenia stałego dodatku drożyźnianego, a także pisemnej gwarancji bezpieczeństwa dla strajkujących.
Strajk został zakończony 3 lipca po południu, po tym jak postulaty te przyjęła dyrekcja. To jednak nie koniec protestów w „Ursusie” – dzień później pracy odmówili zatrudnieni w tych wydziałach, które w ich ocenie otrzymały „niewystarczającą podwyżkę”.
W kolejnych dniach i tygodniach fala „przerw w pracy” przetoczyła się właściwie przez cały kraj, choć było kilka regionów, gdzie nie strajkowano (np. województwa gorzowskie i łódzkie czy Górny Śląsk – kolebka I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka). Sytuację pogarszał fakt, że często – ze względu na zmianę norm czy mniejszą liczbę dni roboczych w czerwcu – równocześnie z podwyżkami cen robotnicy otrzymywali niższe pensje. I to czasem znacznie niższe. I tak np. w Żyrardowskich Zakładach Przemysłu Lniarskiego zarobki pracowników Nowej Tkalni Żakardowej spadły przeciętnie o 400 zł, a w skrajnych przypadkach nawet o 800–1000 (przy przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniu w 1980 r. ok.6 tys. zł). Strajki podsycała nieudolność władz (zwłaszcza lokalnych) i dyrekcji poszczególnych zakładów pracy. Zdarzało się np., że podwyżki w danej fabryce otrzymywali tylko pracownicy tej jej części (np. wydziału), w której doszło do „przerwy w pracy”, co powodowało, że protestowali pozostali, czy też, że na wieść o podwyżce w jednym zakładzie tej samej branży strajkowano w kolejnym, zlokalizowanym w tej samej miejscowości.
Co więcej, zatrudnieni w stolicy przywozili do swych miejsc zamieszkania informacje o tym, co wywalczyli oni i ich koledzy. To podgrzewało – i tak już gorącą – atmosferę. Na tę ostatnią wpływały zresztą czasem zdarzenia zupełnie niespodziewane. I tak np. w Żyrardowie, w którym w pierwszej dekadzie lipca stanęły prawie wszystkie zakłady pracy, do protestów miał się również przyczynić – przynajmniej w ocenie Służby Bezpieczeństwa – artykuł w miejscowej prasie o strajkach w tym mieście sprzed niemal wieku. Ogółem w lipcu 1980 r. – według bardzo niepełnych, zaniżonych danych MSW – pracę miało przerwać 177 zakładów na terenie całego kraju, a w strajkach wziąć udział 81 tys. osób. Tymczasem według ustaleń historyka Marcina Dąbrowskiego tylko na Lubelszczyźnie, która w tym miesiącu była centrum protestów, stanęło 150 zakładów, a pracy nie podjęło 50 tys. osób.
W Warszawie oprócz „Ursusa” strajkowano w Hucie „Warszawa” (2 lipca), w Centrum Naukowo-Produkcyjnym Technik Komputerowych i Pomiarów (2–3 lipca), Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej „Zelmot” (3 lipca), Zakładach Wytwórczych Lamp Elektrycznych im. Róży Luksemburg (9 lipca), Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu (10–14 lipca), Zakładach Elektronicznych „Warel” (12 lipca), Warszawskiej Fabryce Pomp (14 lipca), Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania (23 lipca). Z kolei w Żyrardowie pracę przerwano, jak już była wyżej mowa, właściwie we wszystkich zakładach pracy – Zakładach Garbarskich „Syrena” (2 lipca), Zakładach Remontu Obrabiarek „Ponar-Remo” i Zakładach Spirytusowych „Polmos” (3 lipca), a potem m.in. w Żyrardowskich Zakładach Przemysłu Lniarskiego (7 i 8–10 lipca), Żyrardowskich Zakładach Tkanin Technicznych i Zakładach Przemysłu Pończoszniczego „Stella” (10–14 lipca), Spółdzielni Pracy „Żyrardowianka” (11 lipca) czy Zakładach Przemysłu Odzieżowych „Poldress” (11 i 12 lipca).
Strajkowano też w innych częściach kraju. We wspomnianej wcześniej mieleckiej WSK (do 5 lipca) protestowali pracownicy kolejnych wydziałów; w momencie kulminacyjnym (2 lipca) strajkowało łącznie 2 tys. osób na dziewięciu różnych wydziałach. Do „przerw w pracy” doszło także m.in. w Fabryce Przekładni Samochodowych „Polmo” w Tczewie i Zakładach Sprzętu Mechanicznego „Ursus” w Ostrowie Wielkopolskim (2–3 lipca), Tarnowskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Ogólnego (4 lipca), Zakładach Mięsnych w Ostrołęce (15 lipca), Wydziale Montażu Syreny w Zakładzie nr 1 Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej (16 lipca), Przedsiębiorstwie Transportowo-Sprzętowym Budownictwa „Transbud” Włocławek – Oddział III w Kutnie (17 lipca), Ostrołęckich Zakładach Celulozowo-Papierniczych (19 lipca), Zakładach Automatyki Przemysłowej „Mera-ZAP” w Ostrowie Wielkopolskim (19–21 lipca), Fabryce Urządzeń Mechanicznych w Ostrowie Wielkopolskim, Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Kaliszu (23 lipca), Zakładzie Budowy Aparatury Chemicznej Zakładów Azotowych w Tarnowie (25 i 30 lipca) czy Zakładzie nr 2 Pilskiej Fabryki Mebli w Rogoźnie (29 lipca).
Jak zatem widać, były to zazwyczaj krótkie, najczęściej jednodniowe, niezorganizowane strajki. Protestujący zgłaszali w ich trakcie liczne postulaty socjalno-bytowe (m.in. poprawa funkcjonowania stołówek zakładowych czy zaopatrzenia w odzież roboczą, zwiększenia deputatu węglowego) oraz ekonomiczne (np. zlikwidowanie rozbieżności płac), zdecydowanie rzadziej polityczne, np. dodatek rodzinny w takiej samej wysokości jak dla funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i SB (Warszawska Fabryka Pomp), pełna informacja ze strony władz w kwestiach społeczno-ekonomicznych („Warel”). Przeważały żądania lokalne, rzadsze były postulaty ogólnokrajowe. I tak np. podczas „przerwy w pracy” w Przedsiębiorstwie Transportowo-Sprzętowym „Transbud”, Oddziały w Chełmie i Rejowcu (17–18 lipca), wśród żądań znalazło się m.in. zrównanie płac „z zarobkami z Lublina i Śląska [dla] pracujących w tej samej branży”, zahamowanie „wzrostu cen”, likwidacja „stref zaopatrzenia” w skali kraju.
Z kolei wśród tych zgłoszonych w Żyrardowskich Zakładach Tkanin Technicznych znalazło się m.in. wprowadzenie wolnych sobót, które miały być niezależne od wykonania planu. W ŻŻTT domagano się również przybycia biegłych z Najwyższej Izby Kontroli dla zbadania gospodarki materiałowej w tym zakładzie. Z kolei protestujący w żyrardowskiej „Stelli” zgłosili kilkanaście (18) postulatów, w tym ujednolicenie cen na towary żywnościowe w całym kraju, poprawę zaopatrzenia w te artykuły Żyrardowa oraz „zabezpieczenie możliwości zakupu” ich w godzinach popołudniowych (po zakończeniu pierwszej zmiany), lepszą jakość oddawanych w tym mieście mieszkań czy poprawę sytuacji w zakresie opieki zdrowotnej.
Czasem tych żądań było zresztą dużo więcej. I tak np. w Żyrardowskich Zakładach Przemysłu Lniarskiego – wg ustaleń badającego strajk w tym zakładzie Piotra Dudkiewicza – postulatów głównych zgłoszono 22, szczegółowych 14, a dodatkowo poszczególne wydziały ŻZPL przedstawiły kolejne 63 wewnątrzwydziałowe.
Zdecydowanie rzadziej niż w sierpniu czy wrześniu 1980 r. lipcowe protesty – z wyjątkiem Lubelszczyzny – miały swoich liderów, nie mówiąc już o przyszłych przywódcach „Solidarności”. I tak np. w Zakładzie Komunikacji Miejskiej w Chełmie, w których strajkowano 21 i 23 lipca, zostali nimi Andrzej Łukaszczuk i Wiesław Kaczmarek, w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Kaliszu (23–24 lipca) protestem kierowali Tadeusz Pluciński (uczestnik Czerwca 1956) i Leonard Madeyski, w Zakładach Sprzętu Oświetleniowego „Polam-Piła” (27–30 lipca) przewodniczącym Komitetu Strajkowego został Franciszek Langner.
Co jednak najważniejsze, to właśnie te, zapomniane dzisiaj, lipcowe strajki rozpoczęły falę protestów, które doprowadziły do podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność”. Bo wbrew stereotypom nie zaczęło się ani w Gdańsku, ani też w Lublinie.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP