Funkcjonariusze służb PRL mieli 24-godzinne dyżury, żeby namierzyć Radio "Solidarność"; do Warszawy przyjechali nawet spece ze Stasi i GRU, którzy mieli znaleźć sposób na zlokalizowanie nadajnika - powiedział PAP Andrzej Gelberg, w drugiej połowie lat 80. kierujący Programem III Radia "S".
Inicjatywa powstania podziemnej stacji radiowej NSZZ "Solidarność" była wyrazem oporu i sprzeciwu wobec ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Pierwsza audycja została nadana w stanie wojennym, w drugi dzień Świąt Wielkanocnych 12 kwietnia 1982 r. o godzinie 21.
W związku z zagłuszeniem audycji Radia "Solidarność" przez władze pojawiła się konieczność stworzenia nowocześniejszego nadajnika. "W Warszawie było pewne zaplecze techniczne, związane głównie z ludźmi pracującymi na Politechnice Warszawskiej" - powiedział PAP Andrzej Gelberg, który w drugiej połowie lat 80. kierował Programem III Radia "Solidarność" i był autorem ponad 150 audycji.
Jak mówił, na potrzeby Radia "S" wyprodukowano "fenomenalny" nadajnik. "Myśmy go nazywali +Bertą+" - dodał. Gelberg tłumaczył, że w przeciwieństwie do poprzedniego nadajnika, "Berta" nie była 2-watowa, ale znacznie silniejsza - "miała moc 70-80 W".
"Zagłuszała fonię drugiego programu telewizyjnego. Polegało to na tym, że ona 80 proc. własnej mocy musiała wykorzystać, żeby +wytrzeć gumką+ fonię telewizyjną i na czystym już polu wchodziła wtedy nasza audycja" - wyjaśnił.
"Zaletą bezsporną było to, że nie trzeba był informować wcześniej o naszej audycji, działaliśmy z zaskoczenia" - tłumaczył. Z kolei wadą - jak ocenił - był niewielki zasięg audycji.
"Im dalej od Pałacu Kultury (w Warszawie), tym ten zasięg był większy. Jeżeli to był, powiedzmy, Ursynów, obrzeża Warszawy, to nawet sięgał do półtora kilometra. W samym centrum nie nadawaliśmy, bo nie było sensu" - opowiadał.
Jak wspominał, służby "miały dyżury 24-godzinne, żeby spróbować nas złapać". Dodał, że w Warszawie odbyły się dwa konsylia, na które przyjechali spece od namierzania z NRD-owskiej Stasi i rosyjskiego GRU. Dodał, że "miała miejsce także konferencja, nazwijmy to techniczna, która miała znaleźć na nas jakąś metodę". "Nie znaleźli" - podkreślił.
Radio działało do roku 1989, coraz bardziej rozbudowywane. "Weszliśmy nie tylko na fonię, ale i na wizję z napisami: +Solidarność żyje+. Było to o tyle zabawne, że wtedy taką stałą audycją telewizyjną były konferencje Jerzego Urbana, który był ministrem i rzecznikiem rządu. On w czasie tych konferencji mówił, ż Solidarność już dawno nie żyje, a tutaj nagle leciał napis +Solidarność żyje+" - wspominał.
"Chodziło o to, żeby dać Polakom, którym stan wojenny przetrącił kręgosłupy, jakąś otuchę, że to nie jest koniec, że my tutaj podtrzymujemy sentymentalną pannę „S” - tak wtedy nazywaliśmy Solidarność, i że może przyjdą lepsze czasy" - podkreślił.
Opozycjonista wspominał, że audycje były z reguły około dziesięciominutowe, co wynikało m.in. z technicznych uwarunkowań nadajnika. "Ta +Berta+ się nagrzewała bardzo, w lecie zwłaszcza, trzeba było wentylator przystawiać, żeby się nie spaliła" - tłumaczył.
"Treści były oczywiście informacyjne i komentujące jakieś wydarzenia, przedzielone to był utworami muzycznymi, najczęściej korzystaliśmy z piosenek Jacka Kaczmarskiego, Wojtka Młynarskiego, i ta piosenka +Róbmy swoje+ była pewnym przesłaniem, również dla nas, żebyśmy robili swoje" - mówił Gelberg.
Była jedna wpadka - wspominał - kiedy "esbecy dorwali nasza +Bertę+”. "Oddali ją do ekspertyzy, dostała szóstkę. Super nowoczesne urządzenie. Bebechy tego urządzenia to były japońskie układy scalone" - relacjonował.
Radio "Solidarność" funkcjonowało w kilkudziesięciu niezależnych od siebie ośrodkach w całym kraju, największym i najważniejszym z nich była stolica. Tu działały odrębne, ale często współpracujące tzw. Program I, Program II (od 1984 r.) i Program III (w drugiej połowie lat 80.) oraz Radio "Wola".
Radio "S" było polskim fenomenem. W żadnym innym kraju tzw. demokracji ludowej nie funkcjonowała tak długo, i to w dodatku na tak dużą skalę niezależna radiofonia. Było ono również najdłużej i najprężniej działającym niezależnym medium elektronicznym w PRL.(PAP)
autor: Karolina Skonieczna
ksk/ itm/