70 lat temu, 19 kwietnia 1950 r., Sejm uchwalił ustawę o „zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy”, która przewidywała drakońskie kary za niedotrzymanie regulaminów pracy. Jej zapisy były kolejnym etapem sowietyzacji polskiej gospodarki i podporządkowania jej celom państwa totalitarnego.
Rozwój nowoczesnego przemysłu w XIX wieku wymagał prawnego uregulowania stosunków pomiędzy przedsiębiorcami a pracownikami. Przez wiele dziesięcioleci przepisy dotyczące dyscypliny pracy były kształtowane wyłącznie przez pracodawców. Dążenia do stworzenia korzystniejszego dla pracowników prawa pracy skłaniały robotników do samoorganizowania się w związki zawodowe, a w ostateczności do strajków. W drugiej połowie XIX wieku wszystkie państwa europejskie przystąpiły do tworzenia przepisów prawa pracy, regulującego takie kwestie jak praca nieletnich, długość dnia pracy i warunki bezpiecznej pracy w fabryce.
W niepodległej Polsce prawo pracy kształtował już rząd Jędrzeja Moraczewskiego w listopadzie 1918 r. W czasie jego dwumiesięcznej misji wprowadzono m.in. 46-godzinny tydzień pracy (w tzw. angielskie soboty pracowano sześć godzin) oraz obowiązkowe ubezpieczenia społeczne. Rozpoczęto również tworzenie Inspekcji Pracy kontrolującej przestrzeganie wprowadzanych przepisów. Przepisy te stawiały Polskę w czołówce krajów najlepiej chroniących interesy pracowników. Dziesięć lat później do polskiego ustawodawstwa wprowadzono obowiązek ustalania regulaminów pracy oraz zawierania umów o pracę. Prawnie uregulowano także możliwość nakładania kar za uchybienia w wykonywaniu obowiązków.
W Generalnym Gubernatorstwie już w październiku 1939 r. władze niemieckie nałożyły na Polaków między 18. a 60. rokiem życia obowiązek pracy. Później przepis został rozszerzony na nieletnich od 14. roku życia, a w przypadku ludności żydowskiej 12. roku życia. Lokalne Urzędy Pracy (Arbeitsamt) organizowały system półniewolniczej, niskopłatnej pracy na potrzeby niemieckiej machiny wojennej. Wszyscy podlegający rozporządzeniu musieli legitymować się kartą pracy (Arbeitskarte). Jej brak lub pozostawanie bez pracy mogło być równoznaczne z deportacją do przymusowej pracy na terenie Rzeszy.
Manifest PKWN z lipca 1944 r. zapowiadał powrót do uregulowań prawa pracy sprzed września 1939 r. „Natychmiast rozpocznie się odbudowa i rozbudowa instytucyj Ubezpieczeń Społecznych na wypadek choroby, inwalidztwa, bezrobocia oraz ubezpieczenia na starość” – stwierdzano w propagandowym dokumencie przygotowanym w Moskwie. „Inicjatywa prywatna, wzmagająca tętno życia gospodarczego, również znajdzie poparcie państwa” – dodawano w kolejnym punkcie. Pierwsze kilkanaście miesięcy istnienia nowej władzy wydawało się potwierdzać, że niezależność niewielkich przedsiębiorstw i dawne przepisy chroniące interesy pracowników będą respektowane przez „władzę ludową”. W 1947 r. stojący na czele Ministerstwa Przemysłu i Handlu Hilary Minc rozpoczął proces sowietyzacji polskiej gospodarki, którego symbolem okazała się „bitwa o handel”, zakończona niemal całkowitym zniszczeniem prywatnej przedsiębiorczości.
W 1950 r. władze postanowiły wprowadzić stalinowskie standardy również do prawa pracy. „W Polsce Ludowej klasa robotnicza świadoma swych praw i obowiązków gospodarza kraju, nadaje dyscyplinie pracy nową socjalistyczną treść” – głosiło pierwsze zdanie ustawy „O zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy” z 19 kwietnia 1950 r. W preambule podkreślano, że zdecydowana większość robotników i pracowników umysłowych „daje wyraz swojemu socjalistycznemu stosunkowi do pracy i przyczynia się do wzmocnienia sił Ludowej Ojczyzny”. W swej propagandowej wymowie nowe prawo miało być więc wymierzone w tych, którzy „postępowaniem swym obniżają skuteczność ofiarnej pracy swych współtowarzyszy i wpływają hamująco na dalszy ciągły wzrost dobrobytu i kultury mas pracujących”. Ustawa przewidywała odpowiedzialność karną za nieusprawiedliwioną nieobecność na stanowisku pracy. Jedną z kar miał być m.in. przymus wykonywania dotychczasowych obowiązków. Okres nakazu pracy wynosił od trzech miesięcy do nawet dwóch lat. Niemożliwe stało się też zrezygnowanie z pracy w sytuacji, w której na pracownika nałożona została kara dyscyplinarna w postaci utraty do 20 proc. uposażenia.
Drakońska ustawa z kwietnia 1950 r. była swoistym uregulowaniem z uchwalonej kilka tygodni wcześniej ustawy „o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej”. Jej celem było wprowadzenie administracyjnych skierowań do pracy. Trzyletni nakaz pracy na określonym stanowisku i w przydzielonym przez państwo zakładzie otrzymywali absolwenci szkół średnich i wyższych. Według przepisów przydział stanowiska miał być zależny od wyników nauczania. W rzeczywistości kluczowa była jednak decyzja urzędnicza.
Ustawy z 1950 r. tworzyły model zatrudnienia typowy dla państw totalitarnych. Państwo jako główny pracodawca dysponowało wieloma narzędziami kontroli pracowników oraz decydowania o wyborze ich drogi zawodowej. W zamian „państwo” oferowało „pełne zatrudnienie”. Społeczeństwo socjalistyczne w swojej doktrynie spełniało postulat likwidacji bezrobocia. Pomimo zniesienia części przepisów ustaw z 1950 r. (od drugiej połowy lat sześćdziesiątych nakaz pracy obowiązywał głównie w ochronie zdrowia) propagandowa idea pełnego zatrudnienia obowiązywała niemal do końca istnienia PRL i prowadziła do ukrywania bezrobocia poprzez ogromne przerosty zatrudnienia i wykonywanie bezproduktywnej pracy.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /