16.07.2010. Warszawa (PAP) - 20 lat po Okrągłym Stole więcej Polaków ocenia, że porozumienia wówczas zawarte były umową społeczną (43 proc.), niż uważa je za zmowę elit (31 proc.) - wynika z badania przeprowadzonego wspólnie przez CBOS oraz Europejskie Centrum Solidarności.
(Na zdjęciu strona solidarnościowo-opozycyjna w czasie obrad Okrągłego Stołu. Od lewej: Jacek Merkel, Tadeusz Mazowiecki, Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Zbigniew Bujak. Fot. J. Bogacz PAP)
39 proc. ankietowanych uważa, że przyjęty przy Okrągłym Stole sposób przeprowadzenia przemian politycznych w Polsce miał swoje dobre strony, ale ustępstwa wobec ówczesnej władzy były zbyt duże, a kompromis za daleko posunięty.
31 proc. sądzi, że był to najlepszy, najbardziej właściwy sposób postępowania w ówczesnej sytuacji. Co 14. Polak (7 proc.) negatywnie ocenia porozumienie zawarte przy Okrągłym Stole i jest zdania, że był to zły sposób przeprowadzenia przemian politycznych.
Niespełna jedna trzecia Polaków (29 proc.) jest zdania, że po wyborach 4 czerwca 1989 roku i utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego strona solidarnościowa powinna była przekierować ówczesną politykę i dążyć przede wszystkim do rozliczenia starego systemu i jego funkcjonariuszy niż utrzymywać się w "okrągłostołowym" klimacie porozumienia z siłami rządzącymi w PRL.
Ponad połowa badanych (54 proc.) uznaje takie oczekiwania wobec ówczesnej Solidarności za przedwczesne, nierealne albo niepotrzebne i przychyla się do stwierdzenia, że należało dążyć do porozumienia ponad podziałami i starać się włączyć wszystkie grupy społeczne i siły polityczne w budowę demokracji.
Większość Polaków (58 proc.) przychyla się do stwierdzenia, że po 1989 r. ówczesne elity i władze Solidarności mniej lub bardziej świadomie, intencjonalnie lub też w sposób niezamierzony, odstąpiły od wartości ruchu Solidarność, zdradzając jego idee i ducha.
Poczucie zdrady i porzucenia respondenci najczęściej argumentują zanikiem solidarności międzyludzkiej, odejściem od kluczowej dla działalności związku w poprzednim okresie zasady solidaryzmu i samopomocy. Określenia w rodzaju: "zapomnieli, by pomagać ludziom", "zostawili ludzi samych sobie", "brak dbałości o ludzi" czy też wskazywanie konkretnych grup, które zostały zapomniane ("zapomnieli o robotnikach"), powtarzają się w wypowiedziach badanych najczęściej (26 proc.).
Zdaniem Polaków Solidarność zawiodła też dlatego, że związek i jego przedstawiciele uwikłali się w politykę, zaczęli dążyć do władzy - odpowiedziało tak 21 proc. badanych.
Jak wskazuje CBOS - do najczęściej używanych określeń tego, co się stało, należą wyrażenia, które są prostym rozwinięciem słowa zdrada - "związkowcy zdradzili, bo nie wywiązali się, nie dotrzymali obietnic, nie spełnili postulatów, oczekiwań wobec pierwszej Solidarności" - mówiło 18 proc. respondentów.
17 proc. badanych wskazywało, że solidarnościowe elity zaczęły myśleć tylko o własnych karierach. Według określenia ankietowanych - "wszyscy zaczęli myśleć o sobie, dbać o własne interesy i pieniądze". Solidarnościowi politycy zaczęli przede wszystkim "patrzeć za własnym dobrem", skupili się na gromadzeniu własnego majątku oraz budowie własnych "sieci wpływów". Jak określił to jeden z badanych: "Pomieszało się ludziom w głowach, pojawiło się więcej luksusu i ludzie stali się zachłanni; zaczęli robić własne interesy; zajęli się własnymi karierami". 1 proc. badanych mówi o nieuczciwości, korupcji czy nawet złodziejstwie.
17 proc. badanych zarzuca działaczom Solidarności, że po zdobyciu władzy zmienili poglądy: porzucili dawne ideały, przestali dbać o naród, walczyć o wolności obywatelskie; jak dostali się na stołki, to już nie rozumieli robotników; padały też wypowiedzi "kłamstwo", "obłuda - zawsze mówili nieprawdę, chcieli władzy", "od początku byli fałszywi, zrobili ludzi w konia".
10 proc. badanych akcentowało rozłam w związku, kłótnie, wojnę na górze, powstanie dwóch obozów - zaczęli się "żreć" miedzy sobą. Tyle samo badanych (10 proc.) zwracało uwagę na negatywne skutki reform rynkowych: upadek fabryk, PGR-ów, bezrobocie oraz biedę, rozwarstwienie społeczne, zbyt duże różnice w poziomie życia - "jedni żyją w biedzie, inni w przepychu" - mówili badani.
Kolejne 3 proc. mówiło o braku rozliczenia komunizmu, grubej kresce: "pomogli się uwłaszczyć nomenklaturze; władzę przejęli agenci" - przytacza wypowiedzi respondentów CBOS.
Badani podawali też przykłady konkretnych polityków, którzy - ich zdaniem - zdradzili, np. Lech Wałęsa, Marian Krzaklewski - mówiło o tym 3 proc. badanych.
Najczęściej wskazywanym błędem, jaki - zdaniem Polaków - popełniono w okresie transformacji ustrojowej, jest tolerowanie nieuczciwości i korupcji w życiu politycznym. Na kwestię etyki w polityce zwróciło uwagę prawie dwie piąte ankietowanych (37 proc.).
Prawie co trzeci badany (29 proc.) uznał za błąd zbyt daleko idącą prywatyzację polskiej gospodarki, wyprzedaż majątku narodowego za ceny nieadekwatne do jego wartości.
Zdaniem 27 proc. ankietowanych błędem było zbyt raptowne wycofanie się państwa z kontrolowania sfery socjalnej i brak osłon dla grup upośledzonych, co wraz z możliwością bogacenia się doprowadziło do nadmiernego wzrostu nierówności społecznych.
Zaniechaniem o charakterze politycznym, mającym duże konsekwencje, był - według respondentów - także brak lustracji i nierozliczenie w sposób należyty współpracowników służb specjalnych (25 proc.) oraz brak dekomunizacji (24 proc.).
Podobnie często wskazywano na rozpoczęty znacznie wcześniej (już za rządów premiera Mieczysława Rakowskiego) proces uwłaszczenia nomenklatury i przejmowania majątku państwowego przez działaczy partyjnych i państwowych (22 proc.).
Wśród błędów i zaniechań okresu transformacji wskazywano jeszcze na zbyt duże tempo i zakres reform gospodarczych (17 proc.) oraz antagonizmy i konflikty w łonie obozu solidarnościowego (16 proc.), a także na zbyt duże wówczas uzależnienie Polski od Zachodu oraz zbyt duży wpływ Kościoła na sprawy kraju (po 10 proc.).
Badanie "Solidarność - doświadczenie i pamięć" zrealizowano w dniach 12 marca - 12 kwietnia 2010 roku na 1803-osobowej, reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski. Projekt realizowany był przez CBOS wspólnie z Europejskim Centrum Solidarności, pod kierownictwem naukowym prof. Ireneusza Krzemińskiego.
Od września 1988 r. w Magdalence pod Warszawą odbywały się nieformalne spotkania władz PRL z reprezentantami NSZZ "Solidarność" i Kościoła, które przygotowywały obrady Okrągłego Stołu. Obrady te, rozpoczęte w lutym 1989 r., przyczyniły się do przełomu politycznego w Polsce: oddania władzy przez PZPR w wyniku częściowo wolnych wyborów w czerwcu 1989 r. Część opinii publicznej uważa "Magdalenkę" za symbol pokojowych przemian, które zmieniły oblicze Europy Wschodniej; są też tacy, którzy widzą w niej tylko symbol "dogadywania się z komunistami" i zdrady ideałów NSZZ "S". (PAP)
js/ sta/ abr/ gma/