Bardzo skrupulatna analiza różnorodnej dokumentacji może powiedzieć nam więcej o działaniach granatowej policji w Generalnym Gubernatorstwie. Zachowały się także akta personalne niektórych funkcjonariuszy w archiwach niemieckich. Poszukiwania powinny być wielokierunkowe – mówi PAP dr Tomasz Domański, historyk z IPN.
Polska Agencja Prasowa: 17 grudnia 1939 r. generalny gubernator Hans Frank wydał zarządzenie o organizacji Polnische Polizei im Generalgouvernement (Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa), która od koloru mundurów zyskała w społeczeństwie miano granatowej. Jakie cele przyświecały Niemcom, gdy powoływali do życia tę formację policyjną?
Dr Tomasz Domański: Hans Frank wydał to zarządzenie w związku z wyzwaniem, jakim było zapanowanie nad dużym obszarem polskich ziem okupowanych. Niemcy nie mieli takiej ilości własnych kadr policyjnych, aby „obsłużyć” realizację swoich zarządzeń także w Generalnym Gubernatorstwie. Wcześniej pod przymusem, grożąc surowymi karami, wezwali przedwojennych policjantów do zarejestrowania się we wskazanych urzędach. Było oczywiste, że w atmosferze pewnego chaosu, który był naturalną rzeczą w sytuacji wojny, Niemcy poczuli się zmuszeni do powołania ściśle nadzorowanej przez siebie służby, mającej wykonywać podrzędne zadania w ramach rozkazów niemieckich zwierzchników. Niemcy mieli świadomość trudności w utrzymaniu swoich porządków na całym okupowanym obszarze. W każdym razie te działania opierały się na sile, na okupacyjnej przemocy.
Dr Tomasz Domański: Miejsce w systemie policyjnym oraz stopień podporządkowania policji granatowej niemieckim przełożonym najlepiej chyba oddaje punkt 10. zarządzenia o organizacji PP z 17 grudnia 1939 r., w którym czytamy, że „polska policja jest zobowiązana do wykonywania rozkazów służb niemieckich, a nieprawidłowe wykonanie rozkazu lub odmowa jego wykonania są karane natychmiastowym odwołaniem, specjalnymi karami lub natychmiastową karą śmierci”.
PAP: Jakie było miejsce granatowej policji wśród innych struktur okupacyjnych o podobnym charakterze?
Dr Tomasz Domański: Przedwojenna Policja Państwowa składała się ze służby śledczej i z policji umundurowanej. Funkcjonariuszy byłej polskiej służby śledczej Niemcy wcielali do policji bezpieczeństwa (Sicherheistpolizei), a właściwie do jej wydziału V, czyli policji kryminalnej (Kriminalpolizei). Z kolei policja granatowa została stworzona jako policja podporządkowana bezpośrednio niemieckiej policji porządkowej (Ordnungspolizei) i niemieckim Kreishauptmannom (nazywanym po polsku starostami, choć nie jest to nazbyt trafne).
Miejsce w systemie policyjnym oraz stopień podporządkowania policji granatowej niemieckim przełożonym najlepiej chyba oddaje punkt 10. zarządzenia o organizacji PP z 17 grudnia 1939 r., w którym czytamy, że „polska policja jest zobowiązana do wykonywania rozkazów służb niemieckich, a nieprawidłowe wykonanie rozkazu lub odmowa jego wykonania są karane natychmiastowym odwołaniem, specjalnymi karami lub natychmiastową karą śmierci”. To pokazuje stopień podporządkowania, a nawet sterroryzowania granatowej policji już w momencie jej organizowania.
PAP: Kto zgłaszał się do tej formacji i jakie cele przyświecały wstępującym do tej służby?
Dr Tomasz Domański: Policja granatowa w 1944 r. jednorazowo liczyła 12–13 tys. umundurowanych funkcjonariuszy. Większość z tej grupy stanowili przedwojenni policjanci, którzy byli do służby przymuszeni, ale od 1941 r. przyjmowano też ochotników. Niemcy, jak wspomniałem, wezwali do powrotu na przedwojenne stanowiska urzędników policyjnych, jednocześnie grożąc surowymi represjami, jeśli ktoś się nie podporządkuje temu zarządzeniu. Znaczna część przedwojennych policjantów to wezwanie zrealizowała i wstąpiła do nowej formacji. Zatem obawa o własny los oraz bezpieczeństwo swoje i rodziny to kwestie fundamentalne, na które trzeba zwracać uwagę, analizując kwestie kadrowe. Z drugiej strony zapewne część funkcjonariuszy wstąpiła do tej służby, jak to w sytuacjach przejściowych, kierując się zatrudnieniem i utrzymaniem rodziny. Poza tym na przełomie 1939/1940 Niemcy kierowali do granatowej policji również tych funkcjonariuszy, którzy przed 1939 r. służyli w Policji Państwowej na terenach wcielonych bezpośrednio w roku 1939 do Rzeszy.
Dr Tomasz Domański: Policja granatowa w 1944 r. jednorazowo liczyła 12–13 tys. umundurowanych funkcjonariuszy. Większość z tej grupy stanowili przedwojenni policjanci, którzy byli do służby przymuszeni, ale od 1941 r. przyjmowano też ochotników. Niemcy, jak wspomniałem, wezwali do powrotu na przedwojenne stanowiska urzędników policyjnych, jednocześnie grożąc surowymi represjami, jeśli ktoś się nie podporządkuje temu zarządzeniu.
W następnych latach do policji granatowej wstępowali także przedwojenni funkcjonariusze, którzy znajdowali się w obozach jenieckich. Zwalniano ich z tych obozów po to, aby ich wcielić do tej formacji.
Z moich ustaleń, które szczegółowo prowadziłem dla Kielc i Kreishauptmannchaftu Kielce (niemieckiego starostwa okupacyjnego), wynika, że nieco ponad 20 proc. ogólnego stanu osobowego granatowej policji to funkcjonariusze, którzy nigdy nie pełnili służby w strukturach przedwojennej Policji Państwowej. Niemcy prowadzili akcję propagandową, zachęcając do wstępowania w szeregi tej formacji. Zgłaszający się kandydaci zazwyczaj wcześniej nie zdobyli doświadczenia policyjnego. Wśród ochotników przeważali młodzi ludzie w wieku 18–20 lat. Najbardziej zasadne pytanie dotyczy zatem ich motywacji – bo w tym przypadku nie było przymusu. Motywacje były różne. W ochotniczym naborze przeważał element o niskiej moralności, gotów na wszystko, poszukujący kariery u boku zwycięskich Niemców. Ci zresztą mieli świadomość tego, że nie będzie łatwo pozyskać do tej nowej formacji ludzi. Świadczy o tym fakt powtarzania ogłoszeń oraz obniżenia wymagań kwalifikacyjnych dla nowo wstępujących funkcjonariuszy. Z drugiej strony mamy poświadczone przykłady, że ktoś wstępował jako zakonspirowany członek podziemia z rozkazu organizacji konspiracyjnej, ale to raczej rzadkość.
PAP: Ta formacja budzi jednak liczne kontrowersje. Czy granatowi policjanci mieli świadomość tego, w czym tak naprawdę uczestniczą?
Dr Tomasz Domański: Ta świadomość kształtowała się z biegiem lat okupacyjnych. Na początku wojny podstawowe działania oscylowały wokół utrzymania porządku i zwalczania rozpowszechnionej już od września 1939 r. przestępczości pospolitej. Do pewnego stopnia była to kontynuacja zadań przedwojennych. Pamiętajmy, że w 1939 r. zwolniono z więzień kilka tysięcy przestępców. Potem pojawiła się przestępczość wyrosła w czasie wojny, zjawisko dość naturalne.
Ponadto kiedy opublikowano wezwanie niemieckie do stawienia się do nowej formacji, nikt nie wiedział, jak w ogóle ta okupacja będzie wyglądać. Co prawda dało się odczuć, że może być gorzej niż w czasach I wojny światowej, jednak nikt nie zakładał, że formacje niemieckie będą przeprowadzać masową eksterminację ludności żydowskiej oraz polskich elit czy grup społecznych. Na początku służba w granatowej policji była zatem nieco inna niż ta w 1942, 1943 czy 1944 r. Także ten proces uczestniczenia w działaniach negatywnych odbywał się stopniowo, na zasadzie pewnego „oswajania”, a przede wszystkim realizowania nowych zadań, również tych zbrodniczych, wyznaczanych przez okupacyjne władze. Niemcy rozciągnęli na funkcjonariuszy PP i ich rodziny sądownictwo SS, a więc zasadę odpowiedzialności zbiorowej, a dezercja karana była śmiercią.
Dr Tomasz Domański: Nikt nie zakładał, że formacje niemieckie będą przeprowadzać masową eksterminację ludności żydowskiej oraz polskich elit czy grup społecznych. Na początku służba w granatowej policji była zatem nieco inna niż ta w 1942, 1943 czy 1944 r. Także ten proces uczestniczenia w działaniach negatywnych odbywał się stopniowo, na zasadzie pewnego „oswajania”, a przede wszystkim realizowania nowych zadań, również tych zbrodniczych, wyznaczanych przez okupacyjne władze.
PAP: Ale jak mamy ocenić tę policję, skoro jej funkcjonariusze brali udział w eksterminacji polskich obywateli, doprowadzeniu ludzi na przymusowe roboty czy w ściąganiu kontyngentów żywności?
Dr Tomasz Domański: Działalność tej formacji jako całości stanowiącej dolne struktury niemieckiej Ordnungspolizei jest wpisana ogólnie w działalność niemieckiego aparatu terroru. Czym innym jest kwestia indywidualnej oceny poszczególnych funkcjonariuszy i ich zachowania w konkretnych sytuacjach. Sama ich obecność w danym miejscu wynikała przecież z nałożonych przez Niemców obowiązków. Jednak wiemy doskonale, że wykonywanie rozkazów, w tym zbrodniczych, nie zwalnia nikogo z indywidualnej odpowiedzialności.
Granatowi policjanci byli także zobowiązani do ścigania osób, które nie dostarczyły kontyngentów płodów rolnych albo nie stawiły się na wyjazd do Rzeszy. Mając np. rozkaz, że daną osobę trzeba dostarczyć na punkt zborny, z którego kierowano na roboty przymusowe, policjant granatowy był w sytuacji między młotem a kowadłem – czy tę osobę ująć (zgodnie z obowiązkami służbowymi), czy ostrzec (wbrew obowiązkom służbowym). Zdarzało się, że ostrzegano osoby, które miały być złapane na roboty. W większości jednak takich sytuacji policjanci te osoby ujmowali zgodnie z rozkazami niemieckich zwierzchników.
PAP: Granatowa policja odegrała także niechlubną rolę w stosunku do ludności żydowskiej, uczestniczyła w działaniach Niemców skierowanych przeciwko Żydom.
Dr Tomasz Domański: Odegrała taką rolę, jaką jej wyznaczyli Niemcy. Do jesieni 1941 r. jednym z ważniejszych zadań policji granatowej było nadzorowanie policji żydowskiej (Jüdischer Ordnungsdienst), którą Niemcy również powołali dla realizacji własnych potrzeb, a także pilnowanie zewnętrznych granic gett. Niemcy nakładali też na nich obowiązki w akcjach przesiedlania Żydów do gett czy uczestnictwa w aresztowaniach, czy egzekucjach prowadzonych przez Niemców.
W tym okresie policjanci dość podobnie postępowali wobec ludności polskiej prowadzącej np. „nielegalny” handel, jak wobec Żydów takim procederem się zajmujących. Dla wielu granatowych była to okazja do wzbogacenia się za odpowiednią łapówkę, ale mogli także „przymykać oko” na próby przemytu żywności do getta. Dodatkowo demoralizujący wpływ miały też mizerne zarobki w policji granatowej, które dla większości funkcjonariuszy oznaczały balansowanie na granicy przetrwania.
W 1942 r. i latach późniejszych policja granatowa uczestniczyła w zabijaniu Żydów, którzy znaleźli się poza murami gett. Uczestniczyła w likwidacji gett i w akcjach wysiedleńczych ludności żydowskiej z Generalnego Gubernatorstwa – w takim zakresie, jaki jej wyznaczali Niemcy. Tutaj role były szczegółowo rozpisane przez władze okupacyjne. Rola „granatowych” sprowadzała się najczęściej zasadniczo do czynności zabezpieczających i konwojowych.
Dr Tomasz Domański: W 1942 r. i latach późniejszych policja granatowa uczestniczyła w zabijaniu Żydów, którzy znaleźli się poza murami gett. Uczestniczyła w likwidacji gett i w akcjach wysiedleńczych ludności żydowskiej z Generalnego Gubernatorstwa – w takim zakresie, jaki jej wyznaczali Niemcy. Tutaj role były szczegółowo rozpisane przez władze okupacyjne. Rola „granatowych” sprowadzała się najczęściej zasadniczo do czynności zabezpieczających i konwojowych.
Potem byli zobowiązani do wyłapywania lub mordowania na miejscu Żydów – uciekinierów z gett. Realizowali rozkazy niemieckie. Policja granatowa uczestniczyła w organizowanych przez Niemców obławach. Dochodziło również do sytuacji, gdy „granatowi” też dokonywali morderstw na Żydach. Niemcy nie zawsze byli potrzebni, żeby ich gorliwi podwładni realizowali nałożone na nich służbowe obowiązki – także te zbrodnicze. Ci policjanci, którzy mimo ryzyka potrafili pomagać Żydom, w ten sposób sabotowali rozkazy przełożonych.
Nie znamy dokładnej skali represji i zbrodni na ludności żydowskiej czy polskiej będącej efektem działania samych policjantów „granatowych”. Niemcy nie prowadzili takiej statystyki. „Granatowi” jako służba Generalnego Gubernatorstwa uczestniczyli też w działaniach przeciw podziemiu niepodległościowemu. Nie brakowało ludzi, którzy wykazywali się gorliwością, wysługiwali się Niemcom czy popełniali zbrodnie. Czarną kartę pozostawiła po sobie chociażby aktywność zdrajcy-folksdojcza, sierżanta Kazimierza Nowaka.
PAP: Jaki był stosunek Polskiego Państwa Podziemnego do granatowej policji?
Dr Tomasz Domański: Rzeczpospolita Polska była po drugiej stronie frontu. Formalną policją Polskiego Państwa Podziemnego był Państwowy Korpus Bezpieczeństwa, a nie Policja granatowa, która jako formacja była częścią struktur stworzonych przez okupanta niemieckiego, dla jego własnych potrzeb. Władze RP rozumiały sytuację, w której znaleźli się policjanci przymuszeni do służby, ale oczekiwały od nich mimo trudnych warunków obywatelskiej lojalności wobec Polski i polskiego społeczeństwa – wbrew niemieckim zwierzchnikom.
Jeszcze w czasie trwania okupacji polskie podziemie wydawało wyroki śmierci na policjantów, którzy brali udział w zbrodniach, a także w innych przestępstwach. Między innym wspomniany Nowak został przez AK zastrzelony. I to był przejaw działań państwa polskiego. Zakładano konieczność stworzenia w wolnej Polsce po odzyskaniu niepodległości zupełnie nowej formacji, do której nie będą mieli dostępu ci, którzy wykazali się zaangażowaniem w służbie na rzecz Niemców.
Dr Tomasz Domański: Jeszcze w czasie trwania okupacji polskie podziemie wydawało wyroki śmierci na policjantów, którzy brali udział w zbrodniach, a także w innych przestępstwach. Między innym wspomniany Nowak został przez AK zastrzelony. I to był przejaw działań państwa polskiego. Zakładano konieczność stworzenia w wolnej Polsce po odzyskaniu niepodległości zupełnie nowej formacji, do której nie będą mieli dostępu ci, którzy wykazali się zaangażowaniem w służbie na rzecz Niemców.
PAP: Na jakich źródłach historycznych opierają się historycy, badając granatową policję?
Dr Tomasz Domański: Spuścizna dokumentacyjna wytworzona bezpośrednio przez tę formację jest stosunkowo niewielka. Zachowały się tylko szczątkowe akta komend powiatowych czy poszczególnych posterunków. Natomiast wiele o PP mówią akta procesów sądowych, które odbyły się na podstawie tzw. sierpniówki, czyli dekretu komunistycznego PWKN z 31 sierpnia 1944 r. „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego”.
Tych materiałów jest co prawda dużo, ale wymagają szczególnej uwagi krytycznej, jako że powstały w większości w czasach stalinowskich. Często należy z dystansem podchodzić do informacji z protokołów przesłuchań i zeznań, bo śledztwa prowadzili najczęściej funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Konstrukcja śledztw nierzadko wykoślawia rzeczywistość okupacyjną. Dysponujemy również aktami komisji rehabilitacyjnej dla byłych funkcjonariuszy, która tuż po wojnie prowadziła kilka tysięcy postępowań. Duże znaczenie mają także akta gminne z czasów okupacji. Ważne informacje zawierają też dokumenty polskiego podziemia. Dla określenia postaw policji granatowej w stosunku do ludności żydowskiej znaczenie ma spuścizna zachowana w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, Yad Vashem czy Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, czyli relacje ocalałych Żydów.
Bardzo skrupulatna analiza różnorodnej dokumentacji może powiedzieć nam więcej o działaniach policji granatowej. Zachowały się także akta personalne niektórych funkcjonariuszy w archiwach niemieckich. Kwerenda i poszukiwania badawcze dotyczące policji granatowej są bardzo złożone i wymagają wielokierunkowych poszukiwań. '
Dr Tomasz Domański: Przede wszystkim powinniśmy pamiętać o tym, że była to policja powołana przez Niemców nie po to, aby społeczeństwu polskiemu pomagać czy ratować Żydów, ale po to, aby realizować interesy niemieckie i zapewniać utrzymanie porządku niemieckiego. W końcu stanowiła część niemieckich sił policyjnych terroryzujących społeczeństwo.
PAP: Dlaczego granatowa policja do dziś budzi tak wiele kontrowersji? Jak działalność tej formacji koresponduje z obrazem Polaków działających w konspiracji oraz ratujących Żydów?
Dr Tomasz Domański: Przede wszystkim powinniśmy pamiętać o tym, że była to policja powołana przez Niemców nie po to, aby społeczeństwu polskiemu pomagać czy ratować Żydów, ale po to, aby realizować interesy niemieckie i zapewniać utrzymanie porządku niemieckiego. W końcu stanowiła część niemieckich sił policyjnych terroryzujących społeczeństwo. Kiedy policjanci granatowi nie wypełniali nałożonych na nich poleceń, występowali przeciw własnym obowiązkom służbowym, w które była wpisana wierność zwierzchnikom – Niemcom. Pomoc nielegalna Polakom, Żydom czy komukolwiek innemu była przestępstwem przeciw służbie, przeciw Rzeszy.
Część funkcjonariuszy współpracowała z podziemiem niepodległościowym. Funkcjonariusze np. ostrzegali przed aresztowaniem, przechwytywali donosy, przekazywali informacje o niemieckich zamierzeniach. To była jednak tylko część, która prowadziła działalność dywersyjną w mundurze obcej służby. Badając te kwestie, powinniśmy zatem brać pod uwagę istotę tej służby jako całości, a przy tym analizować postawy poszczególnych osób, indywidulane przypadki. Wówczas ocena granatowej policji będzie bardziej trafna.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /