Tekst ukończony we wrześniu 1941 r. na Węgrzech, w miejscowości Szantod.
Czyta: Ksawery Jasieński
„- Czy Polska mogła uniknąć wojny?
- Nie tylko Polska, lecz i cała Europa mogła była uniknąć długiej niszczącej wojny kosztem krótkiej i stosunkowo łatwej operacji wojskowej, gdyby przyjęto polską propozycję wojny prewencyjnej z Niemcami, z którą zwrócił się do Francji w roku 1933 marsz. Piłsudski, a którą powtórzył w roku 1936 minister Beck. Po odrzuceniu tej propozycji stale prąca naprzód ekspansja hitlerowskich Niemiec musiała wcześniej czy później doprowadzić do wojny chyba że wszystkie państwa poddawałyby się Hitlerowi bez walki, jak Austria i Czechy.
- Polska mogłaby uniknąć wojny z Niemcami za cenę wojny z Rosją, gdyby zgodziła się na antysowieckie sugestie Hitlera oraz Goeringa i poszła razem z Niemcami na wschód. Lecz wtedy, nawet po całkowitym wspólnym zwycięstwie, straciłaby na pewno dzielnice zachodnie i stałaby się wasalem Rzeszy. Toteż odmowna odpowiedź, jakiej udzielił Goeringowi marsz. Piłsudski, była całkowicie uzasadniona.
- Rodzi się jednak pytanie następne: czy mianowicie koncepcja ministra Barthou, koncepcja aliansu z Rosją mogłaby zapobiec wojnie? Jest: to wątpliwe, a gdyby nawet Niemcy zostały wtedy pokonane - Rosja Sowiecka szukałaby niewątpliwie rekompensaty na Polsce i odwetu za klęskę 1920 r. Ponadto czyż istnieje pewność, że Rosja nie wyciągnęłaby ręki do Niemiec, jak to uczyniła w roku 1939?
- Więc może uniknęlibyśmy wojny przez sojusz z Czechosłowacją? Przeciwnie: idąc razem z Czechami w 1938 r. mielibyśmy wojnę o rok wcześniej, wojnę bez udziału pacyfistycznie jeszcze nastawionych i zupełnie nie przygotowanych mocarstw zachodnich, wojnę - bez żadnych widoków zwycięstwa.
- Czy wreszcie Polska mogłaby uniknąć wojny przez bezpośrednie rokowanie z Niemcami? Czy może powinna była zgodzić się na oddanie Gdańska i eksterytorialnej autostrady przez Pomorze? – Wydaje się sie pewne, że autostrada byłaby co najmniej „koniem trojańskim”, a zgoda na nią byłaby jeszcze większą lekkomyślnością niż ta, którą popełnił książę Konrad Mazowiecki w XIII w., dając Krzyżakom Ziemię Dobrzyńską. Zresztą byłby to jedynie początek. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że po przyjęciu pierwszych żądań Hitlera nastąpiłyby dalsze, że po Gdańsku i Pomorzu przyszłaby kolej, na Śląsk, Poznańskie itd. - aż do zupełnego zniszczenia niepodległości Polski i całkowitego podporządkowania jej Niemcom. Przecież o taktyce stopniowania żądań Hitler pisał już w Mein Kampf, a wypróbował ją z powodzeniem na Czechosłowacji! Polska nie mogła więc w żadnym wypadku liczyć na możliwość zaspokojenia pretensji niemieckich kosztem ograniczonych ofiar ze swej strony, nie mówiąc już o tym, że poczucie honoru i jednomyślna postawa całego Narodu Polskiego nie pozwalały na oddanie bez walki żadnej części naszego terytorium.
Polsce pozostawało jedno: oprzeć się na Anglii i Francji, co też uczyniła. Ale nie była to rzecz prosta i łatwa, bo przez szereg lat Anglia nie chciała się w ogóle mieszać do spraw Europy Środkowo-Wschodniej, Francja zaś, paniczne bojąc się wojny, czyniła Niemcom coraz to dalej idące ustępstwa i to nie zawsze ze swojej kieszeni...
Należało przeczekać, aż rozwój wydarzeń zmieni postawę Londynu i Paryża, należało uchwycić chwilę, kiedy mocarstwa zachodnie zrozumieją konieczność ścisłej współpracy z Polską. To zadanie polityka polska spełniła w sposób możliwie najlepszy, zawierając w sprzyjającym momencie sojusz z Anglią i zacieśniając stosunki z Francją.
Dzięki temu Polska we wrześniu 1939 roku nie została odosobniona - mocarstwa zachodnie przystąpiły do wojny. Ale już na to, aby Francja, wypełniając umowę wojskową z Polską, zaatakowała po wybuchu wojny Niemcy, a Anglia bombardowała z powietrza Rzeszę - wpływu nie mieliśmy.
We wrześniu nie pomogła nam czynnie ani Francja, ani Anglia, gdyż do wojny nie były przygotowane i nie spodziewały się tak szybkiego jej wybuchu, utwierdzając zresztą i Polskę w tym przekonaniu.
Stwierdzić więc należy, iż Polska wojny uniknąć nie mogła, jeśli nie chciała skończyć niesławnie. Poniosła i ponosi olbrzymie ofiary, ale dała początek wojnie wyzwoleńczej spod supremacji niemieckiej.
***
Po upadku Polski w XVIII w. nastąpiło jakby samobiczowanie narodu. Sobie i tylko sobie przypisywali Polacy winę upadku. Nawet nauka polska, czy to ulegając uczuciom ogólnym, czy też dla celów wychowawczych, dopatrywała się przyczyn upadku w nieświetnym zresztą stanie wewnętrznopolitycznym.
Stosunkowo niedawno rozważać zaczęto krytycznie ten tragiczny dla Polski moment dziejów na tle stosunków międzynarodowych oraz ówczesnego układu sił politycznych w Europie i w tym układzie sił dopatrzono się jednej z ważnych przyczyn rozbiorów.
Dziś żyjemy pod świeżym wrażeniem klęski, powstają w nas te same uczucia samooskarżenia, jak u naszych pradziadów po rozbiorach.
W blasku zwycięstwa topnieją wszystkie winy, w mroku klęski nawet słabości i omyłki urastają do rozmiarów zbrodni. Ludzie szukają winnych, głoszą pomstę za swój zawód, za swoje nieszczęście.
Nie tylko dlatego należy zdobyć się na sąd krytyczny, aby wyzwolić się z zamętu uczuć, nie tylko dlatego należy sięgnąć myślą w splot wydarzeń historycznych i dociekać prawdy, ażeby przez samooskarżenie nie umniejszać i nie poniżać własnych wartości - ale dlatego, aby móc radować się chwałą przyszłego zwycięstwa nad złem, aby odetchnąć pełną piersią, a nieuszczuplone siły oddać z wiarą w Polskę – Polsce”.
Edward Śmigły-Rydz
„Zeszyty Historyczne” (Paryż) 1962, nr 2, s. 125—140.