W ramach wznowionych prac poszukiwawczych w piwnicy budynku administracyjnego aresztu śledczego w Białymstoku na razie nie natrafiono na szczątki ludzkie - poinformował w piątek IPN. Zakres poszukiwań został rozszerzony o kolejne miejsca.
W ramach śledztwa Instytutu specjaliści badają od poniedziałku miejsca w piwnicach budynku, gdzie - według przekazów historycznych - po wojnie wykonywano wyroki śmierci i grzebano niektóre ofiary zbrodni komunistycznych.
Jak podał w piątek IPN, od poniedziałku udało się sprawdzić ok. 70 metrów kw. powierzchni, na szczątki ludzkie jednak na natrafiono. Podjęto przy tym decyzję, by zakres prac poszerzyć o kolejnych 30 metrów kw. Zaplanowane na dwa tygodnie prace mają zakończyć się 28 listopada.
To kontynuacja poszukiwań prowadzonych tam rok temu. Wówczas odnaleziono w sumie szkielety sześciu osób (cztery czaszki nosiły ślady postrzałów) i drobniejsze kości przynajmniej jeszcze jednej.
Prowadzący to śledztwo prokurator pionu śledczego IPN w Białymstoku Radosław Ignatiew powiedział PAP, że - jak wynika ze źródeł archiwalnych i ustaleń tego postępowania - na terenie aresztu wykonano ok. trzystu wyroków śmierci, z czego większość właśnie w piwnicach, gdzie prowadzone są teraz prace poszukiwawcze.
Dodał, że z relacji świadków i źródeł archiwalnych wynika także, że w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, w czasie różnych prac wykonywanych w piwnicach aresztu, odnajdowano szczątki ludzkie. Ignatiew podkreślił, że przy takim materiale dowodowym trzeba całą piwnicę zbadać.
"Tam mogą być ofiary zbrodni, które są przedmiotem naszego śledztwa i to jest podstawa prawna tych czynności. A jeśli znajdzie się także szczątki innych osób, które zostały tam pochowane (były tam przetrzymywane ale zmarły np. zmarły w wyniku chorób - PAP), to nie da się przecież ukryć, że to nie są właściwe miejsca, gdzie szczątki ludzkie powinny spoczywać" - powiedział prokurator Ignatiew.
Pytany o wiedzę o innych miejscach pochówków ofiar z białostockiego więzienia powiedział, że na pewno jest ich kilka. Nie podając szczegółów dodał, że prowadzi działania przygotowawcze do sprawdzenia "pewnego rejonu na terenie miasta Białegostoku".
Chodzi o relacje o tym, że po wojnie osoby w mundurach przywoziły tam na ciężarówkach ludzi, którzy byli wrzucani do pozostałych po wojnie okopów i tam zakopywane.
To nie jedyne śledztwo IPN dotyczące zbrodni komunistycznych funkcjonariuszy UB na terenie białostockiego aresztu. We wrześniu zakończyły się prace ekshumacyjne na zewnątrz budynków - na terenie dawnego przywięziennego ogrodu. Tam, w ramach poszukiwań prowadzonych na dużą skalę w pięciu etapach od 2013 roku, odkryto łącznie szczątki 385 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci.
Z dotychczasowych ustaleń wynika jednak, że większość ofiar pochodzi z czasu okupacji niemieckiej.
Za pomocą badań DNA, przeprowadzonych przez specjalistów Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów, udało się ustalić personalia pierwszych dwóch osób, których szczątki tam odnaleziono. Pod koniec września odbyła się uroczystość przekazania bliskim tych osób tzw. not identyfikacyjnych potwierdzających tożsamość.
IPN wciąż jednak apeluje do rodzin ofiar z białostockiego więzienia, które nie przekazały materiału genetycznego do badań porównawczych, by to zrobiły. (PAP)
rof/ pz/