13 grudnia Sąd Okręgowy w Katowicach powinien ogłosić wyrok w procesie b. członka plutonu specjalnego ZOMO Romana S., oskarżonego o strzelanie do górników w kopalni Wujek. Na najbliższej rozprawie, 5 grudnia, strony mają wygłosić mowy końcowe.
Takie terminy wyznaczył sąd we wtorek, po przesłuchaniu ostatnich świadków w tym procesie. Byli nimi dwaj b. członkowie plutonu specjalnego Henryk H. i Maciej Sz., którzy w sprawie śmierci górników już kilkanaście lat temu, wraz z innymi oskarżonymi, zostali skazani. Sąd wymierzył im kary po 3,5 roku więzienia.
Pacyfikacja kopalni Wujek była największą tragedią stanu wojennego. W wyniku działań sił milicyjnych śmierć poniosło 9 osób, a 21 doznało obrażeń ciała.
Roman S. ma osobny proces, ponieważ przez lata był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania. Oskarżony, który na rozprawy jest doprowadzany z aresztu, został zatrzymany 17 maja w Chorwacji. Władze tego kraju zdecydowały o wydaniu go polskim organom wymiaru sprawiedliwości.
11 czerwca S. usłyszał zarzut w katowickim oddziale IPN i został aresztowany. Jego proces ruszył we wrześniu. S. odpowiada za popełnienie zbrodni komunistycznych, stanowiących jednocześnie zbrodnie przeciwko ludzkości. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Henryk H., który został wezwany na świadka na wniosek prokuratora IPN, był pytany m.in. o szkolenia członków plutonu specjalnego, jego strukturę i członków. Opowiadając o samym dniu pacyfikacji Wujka mówił, że panował tam wielki rozgardiasz. Członkowie plutonu nie wiedzieli, po co jadą pod kopalnię i jakie będą ich zadania – zeznał i przypomniał, że pluton specjalny na początku stanu wojennego był kierowany do stłumienia protestów także w innych kopalniach.
"Podczas akcji nie widziałem funkcjonariuszy plutonu specjalnego, którzy używali broni palnej. Nie mam wiedzy, czy któryś z członków plutonu takiej broni używał" – powiedział świadek.
Pytany o raport z użycia broni, w którym członkowie plutonu pisali, ile amunicji zużyli podczas pacyfikacji Wujka, H. powiedział, że też wpisał jakąś liczbę, ale – jak zaznaczył – była to nieprawda. "Ja w ogóle nie strzelałem" – stwierdził kategorycznie. "Nie przypominam sobie, że wersja o użyciu broni przez wszystkich była odgórnie narzucona" – dodał później.
Także drugi świadek, Maciej Sz., zeznał, że nie użył broni podczas pacyfikacji kopalni i nie widział też, by strzelał którykolwiek z innych członków jego plutonu. Pytany o raport z użycia broni, odpowiedział że był on podpisywany w geście solidarności wobec tych funkcjonariuszy, którzy wcześniej – być może, jak zaznaczył, na polecenie przełożonych - potwierdzili, że oddali strzały.
Sz. zakwestionował też wiarygodność tzw. raportu taterników, który miał w latach 80. trafić do liderów podziemnej "Solidarności", ale zaginął. Dowodem w procesie jest raport, odtworzony po latach przez Jacka Jaworskiego – jednego ze świadków w procesie. Według niego niektórzy z b. zomowców podczas obozu szkoleniowego w Tatrach na początku 1982 r. opowiadali im, jak strzelali do górników.
Roman S. został oskarżony o to, iż "16 grudnia 1981 r. w Katowicach, będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, (...) członkiem plutonu specjalnego Pułku Manewrowego KW MO w Katowicach, działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu, dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości, polegającej na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka".
Chodzi o udział oskarżonego "w pobiciu strajkujących górników kopalni Wujek". Roman S. - jak czytamy w akcie oskarżenia - "użył niebezpiecznego narzędzia w postaci broni palnej, oddając strzały w kierunku wyżej wymienionej grupy osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia".
Roman S. na początku lat 90. wyjechał na stałe do Niemiec, jeszcze zanim sformułowano wobec niego zarzuty w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Zrzekł się obywatelstwa polskiego i przyjął niemieckie. Jak podawał IPN, strona niemiecka odmówiła wydania podejrzanego. Wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec byłego zomowca w 2012 r. złożył do katowickiego sądu prokurator IPN w Katowicach. Sąd Okręgowy w Katowicach 7 stycznia 2013 r. wydał taki nakaz, co umożliwiło zatrzymanie poszukiwanego w tym roku w Chorwacji.
Większość członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników z Wujka, została prawomocnie osądzona. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył kary od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia, z zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników - wynika z procesu. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
kon/ mark/