Z czarno-białego zdjęcia patrzy na nas uśmiechnięta dziewczyna. Ma na sobie lekką sukienkę w delikatne kwiaty, włosy przewiązane wstążką. Kucnęła, przytrzymując się gałęzi krzaków. Gdybyśmy nie wiedzieli, kim była i czym się w tym czasie zajmowała w obozie izolacyjnym dla dzieci – Polen Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt, czyli w Prewencyjnym Obozie Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi – moglibyśmy uznać, że Eugenia Pol to sympatyczna, młoda kobieta, która cieszy się z nadchodzącej wiosny.
Istnieje dość powszechne przekonanie, że Niemcy rozliczyli się ze zbrodni swoich przodków, że wnuki zapytały dziadków, co robili podczas II wojny światowej, a oni przyznali się do winy nie tylko uczestniczenia w okrucieństwach narodowego socjalizmu, ale i do winy zaniechania, odwracania głowy od krzywd wyrządzanych Żydom i podbitym narodom.
Stare domki kempingowe, z których ścian odchodzi resztka farby. Zarośnięte krzakami budynki stołówek, w których murach wciąż tkwi zapach przypalonego mleka, serwowanego w wazach i nazywanego zupą mleczną. Zardzewiałe huśtawki, które w każdej chwili mogą się urwać. Pełne dziur drewniane pomosty, po których lepiej już nie wchodzić do jeziora, i przycumowane na zawsze do pala, skrzypiące rowerki wodne. Marcin Wojdak w swojej książce „Ostatni turnus. Pocztówki z wczasów w PRL-u” zabiera nas w podróż po miejscach, w których przed laty Polacy spędzali wakacje.
Podczas Powstania Warszawskiego artyści, którzy byli w strukturach AK, stawali dzielnie na barykadach, walcząc z wrogiem. Pozostali kryli się z ludnością cywilną w piwnicach, usiłując przetrwać w ten sposób niemieckie ataki. Niezależnie od tego, gdzie znajdowali się w trakcie oblężenia miasta, większość z nich wykorzystała swój talent, by nieść pociechę innym, występując na zaimprowizowanych scenach, przygotowując programy z piosenkami, i to zarówno z przedwojennymi, jak i okupacyjnymi czy powstańczymi.
To było jedno z tych wydarzeń, które odmieniły losy II wojny światowej. Nie bez powodu w końcu bitwa o Midway nazywana jest najważniejszą bitwą morską XX wieku i początkiem końca Cesarstwa Japonii. Na jej temat powiedziano i napisano tak wiele, że pewnie trudno spojrzeć na nią z odkrywczej perspektywy. Jeśli dodać do tego jeszcze chociażby wielki, amerykański przebój kinowy z 1976 r., to okaże się, że starcie amerykańsko-japońskie na Pacyfiku jest jednym z bardziej rozpoznawalnych wydarzeń w historii wojen w ogóle.
„Rosja carów”, czyli I część opus magnum Richarda Pipesa - amerykańskiego historyka i sowietologa polskiego pochodzenia - ukazała się po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych. Choć książka nie miała być podręcznikiem, na wielu uczelniach zaczęto uczyć z niej historii Rosji. Bo Pipes nie tylko opisywał, ale i tłumaczył dzieje Rosji.
Niestrudzony propagator opery, operetki i wszelkiej dobrej muzyki. Dyrektor festiwali i Teatru Roma, prorektor Akademii Muzycznej. Przyjaciel gwiazd, choć sam przecież był gwiazdą, i wielkich tego świata. Niekwestionowany autorytet w środowisku muzycznym. Można by jeszcze długo wymieniać wszystkie zasługi i przymioty, zmarłego w 2016 roku Bogusława Kaczyńskiego.
W książce autorzy zebrali dane o stratach, jakie poniósł nasz kraj w czasie II wojny światowej. Przedstawiają skutki inwazji sowieckiej i niemieckiej - rabunków, terroru, pacyfikacji. Pokazują ogrom strat materialnych i niematerialnych, jakie przyniosła nam wojna. Bilans jest porażający. Straty Polski szacuje się nawet na 62 bln dzisiejszych złotych – czytamy.
W Polsce znany jest przede wszystkim z tego, że miał brata, który wskrzesił Polskę po latach zaborów. Ale na Dalekim Wschodzie uznawany jest za bohatera jako ten, któremu dało się ocalić ginące ludy od zapomnienia. Chociaż przez długi czas Bronisław Piłsudski pozostawał w cieniu, w ostatnich latach coraz wyraźniej się z niego wyłania.
W 1792 r. władze austriackie wprowadziły w Krakowie obowiązek numeracji domów, co ułatwiało odnalezienie adresu. Jednak wcześniej też sobie radzono. Otóż właściciele kamienic, chcąc, by goście trafiali do ich domów, nadawali im nazwy. Często wywodziły się one od charakterystycznych elementów elewacji, zwanych godłami. Stąd pochodzą określenia takich usytułowanych w centrum miasta, wiekowych budynków jak choćby: Kamienica pod Łabędziem, Kamienica pod Kanarkiem, Kamienica pod Kotem czy Kamienica pod Jednorożcem.