Postać ks. seniora Gustawa Manitiusa (1880-1940), duchownego ewangelicko-augsburskiego, zwierzchnika diecezji wielkopolskiej, zamordowanego przez Niemców podczas II wojny światowej przybliża książka „Ks. Gustaw Manitius. Pastor ewangelicki, męczennik za wiarę i polskość”. Jej autorem jest wnuk duchownego prof. Andrzej Manitius.
Gustaw Manitius urodził się 7 lutego 1880 r. w Aleksandrowie Łódzkim, w rodzinie księdza ewangelickiego. Jego przodkowie wywodzili się z Węgier. Po ukończeniu studiów teologicznych był proboszczem w Zduńskiej Woli. Tam, podczas I wojny światowej organizował pomoc dla jej ofiar. Był aktywnym samorządowcem, krzewicielem polskości, zaangażowanym m.in. w walkę o przyłączenie Gdańska do Polski.
Jak wskazał prof. Manitius, pozyskane dokumenty i zebrane świadectwa potwierdzają, że ks. Manitius nigdy nie wyrzekł się polskości i nie zdecydował się na podpisanie Volkslisty - nawet za cenę życia. „Gestapo chciało, by zanegował swoją przynależność do Polski, by potwierdził, że ma pochodzenie niemieckie. On odmówił. W książce mamy kopię pisma gestapo, w którym napisane jest, że ks. Manitius podkreślał, że jest Polakiem. Tak zdecydował i za to trafił do Fortu VII, gdzie zginął” - mówił PAP.
W 1924 roku został proboszczem parafii ewangelicko-augsburskiej w Poznaniu. Był czynnym uczestnikiem organizacji patriotycznej, Polskiego Związku Zachodniego, organizatorem polskiego życia ewangelickiego w Wielkopolsce i na Pomorzu. Był zwierzchnikiem diecezji poznańsko-pomorskiej, później diecezji wielkopolskiej.
9 października 1939 roku został aresztowany przez gestapo. Więziony w Forcie VII w Poznaniu, w nocy z 29 na 30 stycznia 1940 roku został zamordowany. Według relacji i dokumentów, ks. Manitius zginął, bo nie chciał wyrzec się polskości i odmówił współpracy z Niemcami.
Miejsce jego pochówku jest nieznane. Jego osobę upamiętnia w Poznaniu kamień pamiątkowy, jego nazwiskiem nazwano też jeden z miejskich parków. W wielu miejscach w Polsce znajdują się poświęcone mu tablice.
Prof. Andrzej Manitius, autor książki wydanej nakładem wydawnictwa Adam Marszałek mieszka na stałe w USA, w tym tygodniu przyjechał do Polski na organizowane w Poznaniu spotkania. Jak powiedział, publikacja poświęcona jego dziadkowi nie jest klasyczną biografią: opowieść o ks. Manitiusie jest podbudowana szerokim tłem historycznym. Obejmuje nie tylko lata jego życia, ale doprowadzona jest do współczesności i prezentuje również sposoby upamiętnienia duchownego.
„Zbieranie źródeł do książki było bardzo skomplikowane. Gdy do Poznania wkroczyła armia niemiecka, mieszkanie ks. Manitiusa zostało zajęte. Wszystko, co się w nim znajdowało - przepadło. Musiałem szukać danych poprzez różne archiwa, pytałem osób, które go znały, okres jego życia w Poznaniu jest dobrze opisany w ówczesnych gazetach kościoła ewangelickiego. Czasy wojenne znamy dzięki jego grypsom z więzienia, przemycanym do rodziny, oraz wspomnieniom innych osób” - mówił PAP prof. Manitius.
Jak wskazał, pozyskane dokumenty i zebrane świadectwa potwierdzają, że ks. Manitius nigdy nie wyrzekł się polskości i nie zdecydował się na podpisanie Volkslisty - nawet za cenę życia.
„Gestapo chciało, by zanegował swoją przynależność do Polski, by potwierdził, że ma pochodzenie niemieckie. On odmówił. W książce mamy kopię pisma gestapo, w którym napisane jest, że ks. Manitius podkreślał, że jest Polakiem. Tak zdecydował i za to trafił do Fortu VII, gdzie zginął” – powiedział prof. Manitius.
Autor książki przyznał, że osoba ks. Manitiusa nie jest szerzej znana - nawet w Poznaniu. Wyraził nadzieję, że jego publikacja przyczyni się do rozpowszechnienia wiedzy o pastorze, który oddał życie za wiarę i polskość.
Andrzej Zdzisław Manitius jest profesorem George Mason University w Fairfax (Virginia, USA), wykłada na Wydziale Elektrotechniki i Inżynierii Komputerowej. (PAP)
rpo/ rda/