75 lat temu, 5 lutego 1947 r., wyłoniony w sfałszowanych wyborach Sejm Ustawodawczy wybrał na prezydenta RP Bolesława Bieruta. Jego dyktatorskie rządy były czasem budowania w Polsce podstaw systemu komunistycznego i okresem największego nasilenia terroru stalinowskiego.
Nieznany polskiemu społeczeństwu działacz komunistyczny Bolesław Bierut już w 1944 r. stał się najważniejszą postacią budowanego pod sowiecką kontrolą nowego systemu politycznego. Przygotowywał się do tej roli przez niemal dwie dekady. Działał równolegle w szeregach Komunistycznej Partii Polski oraz legalnym, związanym z lewicą niepodległościową, ruchu spółdzielczym.
Człowiek Stalina
Według części historyków, zdając sobie sprawę z dokonywanej przez Stalina masakry swoich towarzyszy, przewidział, że polskich komunistów może w przyszłości czekać podobny los i w 1933 r. sam zgłosił się na policję. Został skazany na siedem lat więzienia. Gdy wyszedł na wolność na mocy amnestii z 1938 r., większość jego towarzyszy nie żyła. Szczęście sprzyjało mu także w 1939 r., gdy wyjechał na wschód i tam włączył się w proces sowietyzacji wschodnich ziem Rzeczypospolitej. Sowieci nie ufali członkom KPP i powierzali im drugorzędne funkcje administracyjne.
Tuż przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej pracował w Białymstoku. Wraz z cofającą się Armią Czerwoną dotarł do Mińska. Pozostał tam, gdy miasto zostało zajęte przez Niemców. Nie wiadomo, dlaczego nie został ewakuowany. Być może powierzono mu zadania konspiracyjne. Pracował w kontrolowanym przez okupantów zarządzie miasta. Utrzymywał dość swobodne kontakty z rodziną w Generalnym Gubernatorstwie. Zdaniem niektórych świadków jego gabinet zdobił portret Adolfa Hitlera. Po latach Władysław Gomułka wspominał, że posiada informacje o dokonywanych przez Bieruta zbrodniach na ludności cywilnej, m.in. brutalnych rekwizycjach.
„Sekretarza [Gomułkę – przyp. red.] cechują od dawna dążenia dyktatorskie. Właśnie to uniemożliwia kolektywność w pracy KC. Gdyby przynajmniej miał przy tym prawidłowe i pryncypialne nastawienie polityczne, nie byłoby to tak niebezpieczne, lecz on dokonuje nieustannych zygzaków od sekciarstwa do skrajnego oportunizmu i z powrotem” – donosił do Moskwy.
W lipcu 1943 r. dotarli do niego wysłannicy funkcjonującej w Generalnym Gubernatorstwie Polskiej Partii Robotniczej. W Warszawie powierzono mu redagowanie „Trybuny Wolności”. Szybko popadł w konflikt z I sekretarzem KC PPR Władysławem Gomułką. W noc sylwestrową 31 grudnia 1943 r. został wybrany na przewodniczącego złożonej niemal wyłącznie z komunistów Krajowej Rady Narodowej, podziemnego „parlamentu” zwolenników podporządkowania Polski Związkowi Sowieckiemu. Bierut znając lepiej niż Gomułka cele działania Moskwy, szybko zdobył decydujący głos w kontaktach z Kremlem. „Sekretarza [Gomułkę – przyp. red.] cechują od dawna dążenia dyktatorskie. Właśnie to uniemożliwia kolektywność w pracy KC. Gdyby przynajmniej miał przy tym prawidłowe i pryncypialne nastawienie polityczne, nie byłoby to tak niebezpieczne, lecz on dokonuje nieustannych zygzaków od sekciarstwa do skrajnego oportunizmu i z powrotem” – donosił do Moskwy.
31 lipca 1944 r. Bierut przekroczył linię frontu i następnego dnia dotarł do Lublina. Po pięciu dniach przybył do Moskwy. Brał udział w rozmowach z premierem Stanisławem Mikołajczykiem. Posługiwał się wobec niego tymi samymi argumentami, których używał Stalin, m.in. negując fakt wybuchu Powstania Warszawskiego. Był również uprawniony do przekazywania swoim towarzyszom woli gospodarza Kremla. „Stalin powiedział, że historia wysunęła nas na bardzo poważne stanowiska. Jeśli teraz nie zdamy egzaminu – to nigdy” – mówił w październiku 1944 r. Za tymi słowami krył się program brutalnej stalinizacji kraju, której zwolennikiem nie był m.in. bardziej umiarkowany Władysław Gomułka.
Bierut w Belwederze
Już wówczas Bierut był przedstawiany w propagandzie rodzącego się reżimu jako faktyczna głowa państwa. Był nazywany „prezydentem” lub „prezydentem KRN” Uprawniało go do tego przewodzenie „władzy ustawodawczej” – Krajowej Radzie Narodowej. Wiosną 1945 r. zamieszkał w Belwederze. Zachowywał pozory kontynuowania dawnych, „demokratycznych” tradycji II Rzeczypospolitej. Wciąż formalnie obowiązywała Konstytucja marcowa. Bierut pojawiał się na wielu uroczystościach religijnych, m.in. procesji w Boże Ciało w 1945 r. W rzeczywistości z Belwederu nadzorował budowanie porządku totalitarnego. „Rzeczywistość domagała się od niego przyspieszenia wyniszczenia wszelkiej opozycji w politycznym, socjalnym, ekonomicznym i naukowym życiu Polski. Dodatkiem do tego była konieczność kompletnego opanowania młodzieży. Czerwoni przekonali się, że z dorosłymi nie poradzą sobie łatwo. Trzeba więc było położyć większy nacisk na młodych” – wspominał Stanisław Mikołajczyk.
Ulice zrujnowanej Warszawy, którymi przemieszczał się orszak namiestnika komunistycznej Polski, były niemal zupełnie puste. Orędzie wygłoszone przez nowego prezydenta pozbawione było odniesień ideologicznych. Bierut wiele miejsca poświęcił odbudowie kraju, wezwaniom do zgody narodowej, a nawet zachętom do powrotu do Polski rodaków pozostających poza jej granicami.
Wybory do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 r. formalnie zakończyły się przygniatającym zwycięstwem komunistów. Pierwsze posiedzenie Sejmu rozpoczęło się 4 lutego 1947 r. Następnego dnia, na podstawie zapisów konstytucji z 1921 r. oraz przyjętej dzień wcześniej ustawy o wyborze prezydenta, przeprowadzono wybór prezydenta RP. Jedynym kandydatem był „bezpartyjny” Bolesław Bierut. Około godz. 13:30 ogłoszono wyniki głosowania. Za jego kandydaturą zagłosowało 408 posłów. Jedna kartka wyborcza została uznana za nieważną, pozostałe 24 określono jako „białe”. Wyniki oznaczały, że za Bierutem zagłosowało także kilku posłów PSL, gotowych do zdrady swojego przywódcy.
W momencie składania ślubowania zabrzmiało 21 salw armatnich. Bierut do roty przysięgi, rozpoczynającej siedmioletnią kadencję, dodał słowa „Tak mi dopomóż Bóg”. Nawiązaniem do wspomnień z czasów II RP było przybycie kandydata na prezydenta do gmachu Sejmu, mimo padającego śniegu, odkrytą limuzyną otoczoną przez szwadron kawalerii. Była to jedna z ostatnich uroczystości, w której wziął udział Szwadron Reprezentacyjny Prezydenta RP, złożony z żołnierzy rozformowywanej 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii. Oddział został ostatecznie zlikwidowany w 1948 r. Ulice zrujnowanej Warszawy, którymi przemieszczał się orszak namiestnika komunistycznej Polski, były niemal zupełnie puste.
Orędzie wygłoszone przez nowego prezydenta pozbawione było odniesień ideologicznych. Bierut wiele miejsca poświęcił odbudowie kraju, wezwaniom do zgody narodowej, a nawet zachętom do powrotu do Polski rodaków pozostających poza jej granicami. „Bracia! Pogłębiajmy w sobie to źródło mocy naszej – miłość dla Polski. Niech ucichną wszelkie waśnie i spory, gdy Polska wzywa nas do czynów wielkich na miarę dziejową” – mówił w najbardziej wzniosłym fragmencie przemówienia. Propagandową manifestacją „demokratycznego charakteru” nowych władz były również pierwsze decyzje podjęte przez nowego prezydenta. Następnego dnia gazety informowały o ułaskawieniu skazanych w procesie I Zarządu WiN oficerów – płk. Jana Rzepeckiego, ppłk. Tadeusza Jachimka, płk. Antoniego Sanojcy, płk. Jana Szczurka i Emilii Malessy.
Podobnie jak inni przywódcy komunistyczni starał się ingerować w najdrobniejsze przejawy rzeczywistości. W czasie budowy warszawskiego placu Konstytucji nakazał rezygnację z budowy fontann. Wraz ze swoimi towarzyszami wybierał kształt ozdobnych latarń zdobiących wzorcową przestrzeń „nowej socjalistycznej Warszawy”.
Uzupełnieniem wyborów z 5 lutego było objęcie przez Bieruta funkcji przewodniczącego Rady Państwa, która powstała 19 lutego 1947 r., po uchwaleniu tzw. małej konstytucji. Instytucja ta czerpała z wzorów sowieckich. Wciąż jednak Bierut formalnie nie posiadał pełni władzy charakterystycznej dla systemów komunistycznych. Zapewnił mu to dokonany w grudniu następnego roku wybór na funkcję sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W ciągu kilku kolejnych miesięcy wyeliminował swoich ostatnich przeciwników, włącznie z aresztowanym w 1951 r. Władysławem Gomułką. Władzę namiestnika Kremla Bierut sprawował w ramach „triumwiratu”, wspólnie z Hilarym Mincem i Jakubem Bermanem.
Styl jego pracy był charakterystyczny dla wszystkich przywódców komunistycznych, włącznie ze Stalinem. „Dzisiejszy dzień jest istotnie pierwszym od tej chwili, gdy udało mi się wrócić z biura o 9-tej wieczór i to bez szczególnego znużenia. W poprzednie dni nie wracałem nigdy przed 12-tą w nocy, zaś w czwartek ubiegły dopiero przed 6-tą rano (już w piątek)” – wspominał w zapiskach prowadzonych tuż po wyborze na nowy urząd. Podobnie jak inni przywódcy komunistyczni starał się ingerować w najdrobniejsze przejawy rzeczywistości. W czasie budowy warszawskiego placu Konstytucji nakazał rezygnację z budowy fontann. Wraz ze swoimi towarzyszami wybierał kształt ozdobnych latarń zdobiących wzorcową przestrzeń „nowej socjalistycznej Warszawy”.
Kult „obywatela prezydenta”
Już w okresie pełnienia funkcji „prezydenta KRN” komuniści dążyli do stworzenia polskiego odpowiednika sowieckiego „kultu jednostki”. Bierut był przedstawiany jako ojciec narodu, choć w przekazie propagandowym był bohaterem drugoplanowym, ustępującym pierwszeństwa Stalinowi – przywódcy całego świata komunistycznego. Często był fotografowany z dziećmi lub sarenką, która mieszkała w ogrodach Belwederu. Podobnie jak inni przywódcy komunistyczni był pokazywany także w sytuacjach bliskich zwyczajnym obywatelom, m.in. przy odgruzowywaniu Warszawy.
Kult jednostki w polskim reżimie komunistycznym miał również swoją ciemną stronę. W czasie prezydentury Bieruta na kary więzienia za opowiadanie dowcipów lub niszczenie portretów „obywatela prezydenta” skazano kilka tysięcy osób.
Szczytowym momentem kultu „obywatela prezydenta” były obchody jego sześćdziesiątych urodzin w kwietniu 1952 r. Ważną częścią uroczystości były składane, wzorem zwyczajów panujących w Związku Sowieckim, zobowiązania produkcyjne najważniejszych zakładów przemysłowych. Uchwałą Rady Ministrów z 12 kwietnia Uniwersytet Wrocławski otrzymał imię Bolesława Bieruta. Kult jednostki w polskim reżimie komunistycznym miał również swoją ciemną stronę. W czasie prezydentury Bieruta na kary więzienia za opowiadanie dowcipów lub niszczenie portretów „obywatela prezydenta” skazano kilka tysięcy osób.
Zwieńczeniem budowy polskiej wersji stalinizmu było uchwalenie konstytucji PRL, która znosiła urząd prezydenta. Poprawki na jej projekcie osobiście nanosił Stalin. Zapisy konstytucji weszły w życie w listopadzie 1952 r. Wówczas były prezydent objął urząd premiera, który pełnił do roku 1954.
Kilkanaście miesięcy po uchwaleniu konstytucji pozbawiającej Bieruta funkcji prezydenta z Moskwy nadeszła wieść o śmierci Stalina. Nie przeszkodziło to Bierutowi i jego otoczeniu w internowaniu prymasa Stefana Wyszyńskiego. Za ten czyn, jako jedyny przywódca w dziejach Polski, Bierut został obłożony ekskomuniką kościelną.
W latach 1955–1956 Bierut obserwował erozję systemu stalinowskiego w PRL i ZSRS. W lutym 1956 r. wysłuchał tajnego referatu Nikity Chruszczowa „O kulcie jednostki i jego następstwach”. Zmarł w Moskwie dwa tygodnie później. Nie ma jednoznacznych dowodów, aby do śmierci dyktatora przyczynili się jego zwierzchnicy. Stan jego zdrowia od dawna był bardzo zły.
Resztki kultu „obywatela prezydenta” trwały niemal do końca PRL. W październiku 1976 r. nowej ulicy na warszawskim Gocławiu nadano imię Bolesława Bieruta. Od czerwca 1989 r. ulica ta nosi imię gen. Emila Fieldorfa „Nila”, jednego z wielu bohaterów skazanych na śmierć w czasie prezydentury Bieruta.
„Bóg położył kres życiu człowieka i głowy państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. To straszna odwaga! Na tę odwagę zdobył się Bolesław Bierut. [...] umarł na obczyźnie, w Moskwie – tam, gdzie zgodził się na oddanie jednej trzeciej terytorium Polski, tam, gdzie czerpał swoje natchnienie do walki z Kościołem” – napisał więziony prymas Wyszyński.
Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej liczba ofiar śmiertelnych reżimu w okresie rządów Bieruta, czyli w latach 1944–1956, sięga ok. 50 tys. Łączna liczba więźniów politycznych jest szacowana na kilkaset tysięcy.
Resztki kultu „obywatela prezydenta” trwały niemal do końca PRL. W październiku 1976 r. nowej ulicy na warszawskim Gocławiu nadano imię Bolesława Bieruta. Od czerwca 1989 r. ulica ta nosi imię gen. Emila Fieldorfa „Nila”, jednego z wielu bohaterów skazanych na śmierć w czasie prezydentury Bieruta.(PAP)
Michał Szukała
szuk / skp /