15 stycznia 1865 r. urodził się Marceli Godlewski, ksiądz katolicki, proboszcz parafii pw. Wszystkich Świętych, która podczas niemieckiej okupacji znalazła się na terenie warszawskiego getta. Za swą działalność w tamtym czasie został w 2009 roku uznany Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata.
Jego nazwisko wywołuje zwykle skojarzenie: antysemita, który ratował Żydów. „Niewątpliwie zasłynął on jako proboszcz warszawskiej parafii Wszystkich Świętych, dzięki któremu w czasie II wojny światowej ocalało wielu skazanych na zagładę. Niewiele osób wie, że był on wybitnym społecznikiem, którego początki działalności sięgają końca XIX w. Zainspirowany wzorcami zagranicznymi, ale też podpatrzonymi podczas pracy w Wielkopolsce, czerpiąc z programu Kościoła katolickiego (w szczególności z ogłoszonej przez Leona XIII w 1891 r. encykliki Rerum novarum) i Ligi Narodowej (jak wielu aktywnych społecznie księży na przełomie XIX i XX w. był związany z Narodową Demokracją), starał się zaszczepić na gruncie społeczności Królestwa Polskiego idee samopomocy, solidarności, spółdzielczości” - czytamy we wstępie do książki Małgorzaty Żuławnik i Karola Madaja pt. „Proboszcz getta” (IPN, 2010).
„Prałat Godlewski. Gdy wspominam to nazwisko, ogarnia mnie wzruszenie. Namiętność i miłość w jednej duszy. Ongiś bojowy antysemita, kapłan wojujący w piśmie i słowie. Ale gdy los zetknął go z tym dnem nędzy, odrzucił precz swoje nastawienie i cały żar swego kapłańskiego serca poświęcił Żydom” - napisał prof. Ludwik Hirszfeld (1884-1954), światowej sławy immunolog, współtwórca nauki o grupach krwi, w swej autobiografii pt. „Historia jednego życia” (1946). Przypomniał, że księdza Godlewskiego cenił prezes gminy żydowskiej, przewodniczący Judenratu w getcie warszawskim Adam Czerniaków (1880-1942). „Na posiedzeniu u docenta Zweibauma zebraliśmy się z okazji rocznicy kursów. I tam prezes opowiadał jak się prałat rozpłakał w jego gabinecie, gdy mówili o żydowskiej niedoli i jak się starał pomóc i tej niedoli ulżyć. I mówił prezes Rady Żydowskiej, że ten ksiądz, były antysemita, więcej serca Żydom okazywał niż kler żydowski, któremu obca była idea pocieszyciela ogółu” - wspominał prof. Hirszfeld.
„Nie jest żadnym argumentem, że na przykład niektórzy Żydzi rozmaite krzywdy nam wyrządzali, bo gdy kto nas chce pokrzywdzić, to się brońmy przed krzywdzicielem, ale zachowaj nas Boże, byśmy kogo krzywdzić mieli lub choćby zazdrościć, iż ktoś może nam z jakichkolwiek względów mniej miły – równą nam pomoc w nieszczęściu otrzymuje.”
Marceli Godlewski urodził się 15 stycznia 1865 r. w Turczynie, w guberni łomżyńskiej - był synem Katarzyny z Kuczyńskich i Ignacego. Ochrzczony został 22 stycznia 1865 r. w parafii Rajgród. Naukę rozpoczął w Szczuczynie, następnie uczęszczał do gimnazjum w Suwałkach. W latach 1881–86 uczył się w seminarium duchownym w Sejnach. Po święceniach kapłańskich w 1888 r. rozpoczął pracę w parafii w Nowogrodzie pod Łomżą. W 1891 r. przebywał na zastępstwie w Czerminie w Poznańskiem. Później studiował w Rzymie skąd w 1893 r. wrócił z tytułem doktora teologii. Pracował jako wikariusz w Jedwabnem. W 1894 r. został przeniesiony do archidiecezji warszawskiej. Przez cztery miesiące był wikariuszem w Szymanowie, Mileszkach pod Łodzią, a potem półtora roku w Łodzi, w parafii św. Krzyża.
„Tam, kierując się zaleceniami encykliki i wykorzystując swą wiedzę i doświadczenie, zaangażował się w pomoc robotnikom. Głosił specjalne nauki skierowane do tego środowiska. Przyciągając robotników do Kościoła poprzez zakładanie organizacji i bractw, starał się uchronić ich przed zagrożeniem płynącym ze strony nowo powstających zrzeszeń socjalistycznych, ale też protestantyzmu. Obawiał się zbytnich wpływów na swych podopiecznych ze strony >>żywiołu niemieckiego<<, zwłaszcza Polaków-ewangelików, których uważał za zakonspirowanych Niemców” - czytamy w książce „Proboszcz getta”.
W 1896 r. został przeniesiony do Warszawy - został profesorem w Seminarium Duchownym (1897–1902). Wykładał m.in. historię, teologię i archeologię biblijną. Zajmował się także działalnością wydawniczą. Zakładał nielegalne organizacje skupiające robotników. Pierwszą z nich była „Straż” Królestwa Polskiego i Litwy, której celem było m.in. zwalczanie haseł sprzecznych z nauczaniem Kościoła, zapobieganie strajkom przez rozwiązywanie sporów z pracodawcami w negocjacjach.
„Tworzy Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, organizację mającą być odpowiedzią Kościoła na coraz bardziej atrakcyjne dla robotników hasła socjalistyczne. Godlewski ma zresztą zadziwiającą łatwość tworzenia nowych instytucji oraz inicjatyw: Schronisko Dzieci Maryi, Szkoła Gospodarstwa Domowego, mieszkania dla robotnic, tania kuchnia dla robotników” - napisała Agnieszka Rybak w artykule pt. „Patrzył na getto – od wewnątrz” („Rzeczpospolita”, 2010). „Nowe inicjatywy wyskakują jak króliki z kapelusza. Równie szybko jednak znikają lub borykają się przez lata z brakiem środków finansowych” - dodała.
„Wrażliwy społecznie kapłan katolicki podjął walkę z socjalistami o rząd robotniczych dusz” - napisał Cyryl Skibiński w artykule pt. „Marceli Godlewski. Ksiądz po tamtej stronie muru” na stronie Żydowskiego Instytutu Historycznego. „Równolegle toczyła się jednak walka z innym przeciwnikiem – Żydami wyzyskującymi, jego zdaniem, Polaków. Na łamach wydawanej przez siebie prasy, w tym kierowanego do kobiet tygodnika >>Pracownica Polska<<, ks. Godlewski bardzo mocno popierał hasło >>swój do swojego po swoje<<” - dodał.
„Zaiste piękne to hasło i powinno ono nam, wszystkim Polakom bez wyjątku, stale i na każdym kroku przyświecać, jeżeli nie chcemy ostatecznie, aby nasz handel rodzimy i przemysł chrześcijański w kraju całkowicie już miał być zagarnięty przez zachłanne w tym kierunku żydostwo” - pisał ks. Godlewski. Ostrzegał przed „Judeo-Polonią”, a na terenie parafii założył Chrześcijańskie Związki Zawodowe, także kasę zapomogowo-pożyczkową, która miała pomagać katolikom w omijaniu „żydowskich lichwiarzy”.
„Do pewnego stopnia antyżydowski charakter miały także promowane przez niego spółdzielczość i kasy pożyczkowe. Pozwalały one bowiem pominąć >>obcych<< pośredników – zresztą nie tylko Żydów, ale też Niemców – i uczynić handel narodowym, co ks. Godlewski uznawał za atut” - wyjaśnił Cyryl Skibiński. „Do Godlewskiego szybko przylgnęła opinia antysemity. Nie unika sformułowań o >>żydowsko-pruskiej komendzie<<, jednak z łatką antysemityzmu walczy. Na łamach prasy wyjaśnia, że nie wszystkich Żydów chce w czambuł potępić i o niecną agitację pruską ich oskarżyć. Jednak zaraz dodaje: >>nikt chyba nie zaprzeczy, że w agitacji socjalistycznej lub prusofilskiej mamy najbardziej zaciekłych spośród agitatorów żydowskich<<” - przypomniała Agnieszka Rybak. „Jednak w jego publicystyce pojawiają się także inne tony. >>Nie jest żadnym argumentem, że na przykład niektórzy Żydzi rozmaite krzywdy nam wyrządzali, bo gdy kto nas chce pokrzywdzić, to się brońmy przed krzywdzicielem, ale zachowaj nas Boże, byśmy kogo krzywdzić mieli lub choćby zazdrościć, iż ktoś może nam z jakichkolwiek względów mniej miły – równą nam pomoc w nieszczęściu otrzymuje<< – pouczał” - dodała Rybak.
Proboszczem parafii p.w. Wszystkich Świętych ks. Godlewski został w 1915 roku i piastował tę funkcję do swojej śmierci w 1945 roku.
„Tuż przed II wojną na terenie parafii mieszkało 153 tys. osób, dwie trzecie z nich stanowili obywatele polscy wyznania mojżeszowego, a także ok. 5 tys. Żydów katolików” - przypomnieli Małgorzata Żuławnik i Karol Madaj. „Była to dzielnica biedoty, a w licznych konfliktach między katolikami a Żydami Godlewski angażował się po stronie swoich parafian” - dodali.
Kiedy w październiku 1940 roku Niemcy utworzyli getto warszawskie i kościół pw. Wszystkich Świętych znalazł się na jego terenie, ks. Godlewski zaangażował się w pomoc wszystkim mieszkańcom getta, nie tylko przebywającym tam katolikom pochodzenia żydowskiego. Pomagał w przemycaniu żywności i lekarstw, organizował też „lewe” dokumenty tożsamości. Uruchomił jadłodajnię, zorganizował przedszkole.
„Przy plebanii działało przedszkole, które dawny pracownik magistratu wyposażył w małe mebelki, tablice, stoliczki i zabawki. Zapewne ten względny spokój w oku cyklonu spowodował, że pewnego dnia do drzwi plebanii zapukał Janusz Korczak, który po sąsiedzku, przy ulicy Siennej prowadził sierociniec. Prosił, aby jego dzieci mogły przychodzić do kościelnego ogrodu. „Często tu go spotykałem. Ascetyczny wygląd i pełna dobroci twarz, włosy uczesane na jeża, zapięty pod szyję mundur >>zdemobilizowanego żołnierza<< tworzyły charakterystyczną sylwetkę. Oczywiście jego dzieci gościły wiele razy w naszym ogrodzie” – wspominał ksiądz Antoni Czarnecki (1906-1989), „prawa ręka ks. Godlewskiego”, wikary w parafii pw. Wszystkich Świętych.
W parafii produkowano setki fałszywych metryk, a na plebanii ukrywała się ponad setka Żydów, m.in. prof. Ludwik Hirszfeld, adwokat Mieczysław Ettinger, prawnik Jerzy Nisenson, dyrektor teatrzyku „Qui Pro Qwo” Seweryn Majde, rodzina twórcy języka esperanto Ludwika Zamenhoffa. W domu Godlewskiego w Aninie, gdzie zakonnice prowadziły sierociniec, przechowywano żydowskie dzieci. Autorzy książki „Proboszcz getta” ocenili, że nie ma danych pozwalających określić, jak wielu osobom pomógł ks. Godlewski, ale „było ich bardzo wiele”. Ich zdaniem, ks. Godlewski był bardzo bogatą osobowością, wykraczającą poza stereotypy, a jego życiorys obrazuje skomplikowanie i wielopoziomowość polsko-żydowskich relacji w XX wieku.
Ks. Godlewski nie był pierwszym endekiem, który w obliczu potwornej zbrodni zareagował w ten sposób. „Jan Mosdorf, współzałożyciel i lider ONR, pomagał w Auschwitz żydowskim współwięźniom. Henryk Ryszewski, dziennikarz, antysemita, przez dwa lata w swoim mieszkaniu ukrywał 13 Żydów, bo – jak wyznawał – w obliczu takiego okrucieństwa musiał stanąć po stronie ofiar” - napisała Agnieszka Rybak. Takie przypadki opisał w książce „Chrześcijanie w getcie warszawskim” historyk Peter F. Dembowski. „Nie był wyjątkowy. Znanych jest wiele świadectw pomocy Żydom udzielonej przez katolickich księży. I tylko jedno świadectwo, które mówi, że spowiednik zalecał penitentowi wydanie Żyda władzom niemieckim” - powiedział o księdzu Godlewskim prof. Jan Żaryn, cytowany w artykule Agnieszki Rybak.
W wielu relacjach z warszawskiego getta pojawiał się problem narastających konfliktów między Żydami katolikami a wyznawcami religii mojżeszowej. „Nastawienie części Żydów do tych, którzy przyjęli chrzest, było tak wrogie, że czasem powodowało ponoć nawet rękoczyny. Częsta była opinia, że Kościół katolicki, ratując żydowskie dzieci, kieruje się własnym interesem – >>poluje na duszyczki<<, przyjmuje opłaty za podopiecznych, załatwia sobie alibi, że nie siedział bezczynnie” - napisała Agnieszka Rybak. „W takiej interpretacji niesienia pomocy tkwi totalna nieznajomość chrześcijaństwa, która czasem pokutuje do dziś” – ocenił prof. Jan Żaryn.
Ks. Marceli Godlewski nie był obecny przy likwidacji getta, przebywał wówczas w swoim domu w Aninie - który zresztą zapisał w testamencie Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. „Być może nie pozwolił mu na to stan zdrowia, może zadecydowały względy urzędowe – w kilku opracowaniach pojawia się informacja, że władze niemieckie zabrały mu przepustkę na teren getta” - przypomniała Agnieszka Rybak. „Jednak głęboko poruszony w końcu lipca 1942 r. wysyła telegram do ks. Czarneckiego: >>Wracaj – likwidują getto<<. To ksiądz Czarnecki odprawi w kościele Wszystkich Świętych ostatnią mszę, pożegna parafian i wyjdzie odprowadzony na czele procesji z figurą Matki Bożej, która była na dziedzińcu parafii i stała się symbolem pracy duszpasterskiej w getcie. Kilka dni później parafia zostanie zlikwidowana. Ci z lokatorów domu parafialnego, którzy pozostali, wyjadą z Umschlagplatz do Treblinki” - dodała.
Zaraz po wojnie ks. Godlewski zaapelował o odbudowę swojego kościoła. „W ulotce do komitetów domowych pisze o szatanach niemieckich, którzy mu zniszczyli kościół Wszystkich Świętych. Mimo że był to rok 1945, niewyobrażalne zniszczenia i bieda, zdecydował się prosić o wsparcie” – przypomniał Karol Madaj.
Ks. Marceli Godlewski umarł 25 grudnia 1945 roku - w Boże Narodzenie.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ aszw/