65 lat temu, 27 kwietnia 1956 r., Sejm PRL uchwalił ustawę o amnestii, która oznaczała uwolnienie tysięcy więźniów politycznych. „Amnestia miała być aktem łaski, a nie zadośćuczynienia. Nie zamierzano niczego odwoływać, niczego demaskować, nikomu przywracać czci” – pisała po latach adwokat Aniela Steinsbergowa.
W połowie 1954 r. w komunistycznym aparacie represji pojawiały się pierwsze przejawy łagodzenia trwającego od dekady terroru politycznego. Ucieczka wicedyrektora Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk. Józefa Światły oraz pojawienie się na antenie Radia Wolna Europa audycji ujawniającej kulisy funkcjonowania reżimu komunistycznego oznaczały kompromitację polskiej bezpieki i zaowocowały likwidacją MBP oraz stopniowym odsuwaniem jego funkcjonariuszy. Niemal w tym samym czasie ze stanowisk prezesa i wiceprezesa Najwyższego Sądu Wojskowego zostali odwołani Wilhelm Świątkowski i Aleksander Tomaszewski – jedni z najważniejszych wykonawców terroru w armii. Nieco później w sądach rozwiązano sekcje tajne zajmujące się wydawaniem wyroków na żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Przed końcem 1954 r. zlikwidowano niezwykle opresyjną wobec społeczeństwa Komisję Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. W 1955 r. władze partii dopuściły możliwość prowadzenia procesów rehabilitacyjnych. Jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej zakwestionowanie „nieomylności” komunistycznych sądów było niewyobrażalne. Zmiany personalne następowały również w gronie działaczy partyjnych odpowiedzialnych za nadzór nad sądami. Więzienia wciąż jednak były pełne żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych, skazanych na dożywocie lub kary długoletniego więzienia.
Projekt amnestii 1956
12 marca 1956 r. w Moskwie zmarł dyktator PRL Bolesław Bierut. Do opinii publicznej „wyciekł” wygłoszony pod koniec lutego w czasie XX Zjazdu KPZR tajny referat przywódcy ZSRS Nikity Chruszczowa „O kulcie jednostki i jego następstwach”. Ograniczona krytyka Stalina i stworzonego przez niego systemu zbrodni wywołała wstrząs w świecie komunistycznym i stanowiła kolejny moment przełomowy w procesie odwilży. Kilka tygodni później, 23 kwietnia 1956 r., na posiedzeniu Sejmu PRL premier Józef Cyrankiewicz przedstawił projekt amnestii dla więźniów politycznych. Ton jego wystąpienia był propagandowym manifestem „nowego otwarcia” utrzymanym w stylu charakterystycznym dla komunistycznego aparatczyka: „W miarę postępu i rozwoju budownictwa socjalistycznego, w miarę umacniania się naszej ludowej państwowości, możemy złagodzić środki represyjne w stosunku do tych, którzy niegdyś, w okresie ostrej walki klasowej działali przeciwko rewolucji, przeciwko władzy ludowej”. Cyrankiewicz zaznaczył, że amnestia nie przekreśla „win” skazanych, ale ich „wychowanie na dobrych obywateli” mogło odtąd odbywać się w ramach społeczeństwa. Ideologiczne założenia ustawy były więc powtórzeniem tych z amnestii w latach czterdziestych, które posłużyły do złamania zbrojnego oporu podziemia antykomunistycznego i których warunki nie zostały dotrzymane przez państwo.
Zgłoszony przez Cyrankiewicza projekt ustawy zakładał amnestię dla skazanych za przestępstwa polityczne oraz lekkie przestępstwa pospolite. Na mocy amnestii w sprawach o charakterze politycznym darowaniu ulegały kary więzienia do lat pięciu, łagodzono o połowę kary więzienia orzeczone w rozmiarze od pięciu do dziesięciu lat, a o 1/3 kary więzienia orzeczone w rozmiarze powyżej lat dziesięciu; zamieniano kary dożywotniego więzienia na kary dwunastu lat pozbawienia wolności, a kary śmierci – na kary piętnastu lat.
Apel 1956
Kilkanaście dni przed wystąpieniem Cyrankiewicza grupa intelektualistów odważyła się upomnieć o prawa więźniów politycznych w duchu odmiennym od wyrażonego w jego przemówieniu. W datowanym na 12 kwietnia apelu przesłanym na ręce władz pisano: „W poczuciu obowiązku społecznego zwracamy się do Rady Państwa i Rządu PRL w sprawie wznowienia postępowania w procesach politycznych, w których zapadły wyroki skazujące na podstawie zeznań złożonych przez oskarżonych i świadków w okresie stosowania przymusu fizycznego w śledztwie. […] Rozprawy sądowe w tych procesach dobywały się tajnie pod naciskiem władz bezpieczeństwa, które odpowiednio preparowały dowody i niweczyły prawo oskarżonych do obrony. […] Wszyscy winni popełnienia zbrodni, które doprowadziły do wypaczeń w wymiarze sprawiedliwości i krzywd obywateli, winni być ukarani odpowiednio do wagi swej przestępczej działalności”. Pod apelem podpisali się m.in.: Jan Brzechwa, Maria Dąbrowska, Karol Estreicher, Marian Falski, Tadeusz Kotarbiński, Stanisław Ossowski, Julian Przyboś, Antoni Słonimski, Aniela Steinsbergowa.
Co ciekawe, przedstawiciel sygnatariuszy prof. Tadeusz Kotarbiński kilkanaście dni później został przyjęty przez przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego, który zapowiedział wznowienie spraw więźniów politycznych. Jedną z pierwszych była sprawa Kazimierza Moczarskiego, więzionego od 1945 r. oficera Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Jego adwokat Aniela Steinsbergowa podkreślała jednak, że mimo swoich niedoskonałości i propagandowego charakteru ustawa o amnestii miała znaczenie dla więźniów politycznych. W przypadku Moczarskiego, skazanego początkowo na karę śmierci zamienioną na dożywocie, karę zmniejszono do dwunastu lat więzienia. Miałby do odsiedzenia jeszcze dwa lata. Biorąc pod uwagę fatalny stan jego zdrowia, można założyć, że nie dożyłby tego momentu. Uratowało go wznowienie postępowania. Większości więźniów musiało wystarczyć jedynie odzyskanie wolności. „Miały pozostać w mocy hańbiące wyroki skazujące za popełnienie morderstw politycznych wraz ze wszystkimi ustaleniami co do monopolu PPR i jej przybudówek na walkę z hitleryzmem i co do roli podziemia akowskiego jako agentury idącej na rękę okupantowi w zwalczaniu lewicy. Amnestia miała być aktem łaski, a nie zadośćuczynienia. Nie zamierzano niczego odwoływać, niczego demaskować, nikomu przywracać czci” – zauważała Steinsbergowa. Podobne opinie na temat amnestii formułowali też m.in. Jan Olszewski i Jerzy Ambroziewicz z tygodnika „Po prostu”. W artykule „Rachunek krzywd” stwierdzali: „Amnestia była próbą złagodzenia przerażającego bilansu policyjnego systemu władzy. Przynajmniej na odcinku przestępstw tzw. antypaństwowych próba ta była połowiczna. Wbrew utrwalonemu w opinii publicznej przekonaniu sprawy więźniów politycznych stanowiły w tej amnestii jedynie niewielki margines”. Ich tekst nie został dopuszczony do druku przez cenzurę, a pod koniec 1957 r. tygodnik, będący najważniejszym głosem zwolenników odwilży, został zlikwidowany.
Cele amnestii 1956
Jak zauważa Diana Maksimiuk z IPN, autorka monografii „Rok 1956 w Polsce. Sądy, prokuratury, prawo karne”, celem amnestii było faktyczne ukrycie popełnionych zbrodni systemu. „Chęć uniknięcia wyraźnego uniewinnienia z wykorzystaniem amnestii okazała się zabiegiem dość skutecznym. Zwalnianym z więzień i aresztów wystarczała zwracana wolność. I o to w tej amnestii chodziło. Tak wyglądał prawdziwy jej cel ukryty pod płaszczykiem różnych argumentów działaczy partyjnych i państwowych. Takich bowiem postaw rządzący się spodziewali i na takie właśnie liczyli” – mówi w wypowiedzi dla PAP. Propagandowy wymiar aktu amnestii wyrażał się także w zapisie dotyczącym objęcia amnestią wszystkich Polaków, którzy powróciliby do kraju do 22 lipca 1957 r.
Projekt zgłoszony przez Cyrankiewicza został uchwalony 27 kwietnia 1956 r. Podczas debaty nad jego przyjęciem posłowie PZPR i stronnictw satelickich prześcigali się w wychwalaniu zapisów nowej ustawy jako „aktu łaski silnej Polski Ludowej”. Poseł Koła „PAX” Jan Frankowski kłamliwie stwierdził, że ustawa zakłada „przebaczenie win”, które „jest bliskie zarówno katolikom, jak i tym wszystkim, którzy przyjmują za obowiązujące założenia humanizmu socjalistycznego”. Inny z nominatów władz, poseł Stanisław Pawlak z PZPR, zaatakował ideały wyznawane przez więźniów systemu: „Świadomość bankructwa ideowego reakcji polskiej, fałszywość, bezcelowość dalszej walki przeciwko władzy ludowej z całą pewnością z jeszcze większą mocą narastała i narasta wśród tych byłych zwolenników reakcji, którzy za swą przestępczą działalność odbywają karę”.
Liczba więźniów systemu komunistycznego, którzy zostali zwolnieni na mocy amnestii, jest przedmiotem spekulacji. Według niepełnych danych objęła ok. 400 tys. więźniów i aresztowanych, w tym blisko 6 tys. skazanych za przestępstwa polityczne. W dziejach Polski komunistycznej władze jeszcze kilkukrotnie sięgną do amnestii jako narzędzia zdobywania ponownej legitymizacji społecznej oraz zasygnalizowania „nowego etapu budowania socjalizmu”. W epoce rządów Władysława Gomułki amnestie zarządzano z okazji okrągłych rocznic powstania „Polski Ludowej” (1964 i 1969). Podobną amnestię zarządził w 1974 r. jego następca Edward Gierek. Trzy lata później zorganizowano amnestię dla więźniów skazanych po wydarzeniach czerwca 1976 r. Amnestie dla więźniów politycznych ogłaszano też po zniesieniu stanu wojennego w 1983 r., a także w 1984 r., 1986 r. i dwukrotnie w 1989 r.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /