100 lat temu, 17 marca 1921 r., uchwalono pierwszą od 130 lat konstytucję w pełni niepodległej Polski. Redakcja „Mówią wieki” przypomina nie tylko zapisy dokumentu, ale również krytykę ustawy zasadniczej oraz jej „długi zmierzch”. Na łamach miesięcznika także przypomnienie o drugiej rocznicy przypadającej w marcu – dniu zawarcia pokoju z bolszewicką Rosją.
O konstytucji z 1921 r. na łamach „Mówią wieki” piszą historycy i prawnicy. „Żaden z nich nie patrzy na konstytucję jak na godny szacunku zabytek, który trzeba czcić, lecz każdy stara się w wyważony sposób odpowiedzieć na pytanie, czy została dobrze napisana z punktu widzenia prawnego, czy zapewniła stabilność funkcjonowania państwa i wreszcie czy za jej niemal jednogłośnym uchwaleniem nie kryły się zgoła sprzeczne oczekiwania stron politycznego sporu” – zauważa w artykule wstępnym redaktor naczelny miesięcznika prof. Michał Kopczyński. Odpowiedzi na te pytania nie są jednoznaczne. Wymykają się również panującej od kilkunastu lat „modzie” na II Rzeczpospolitą, która nakazuje „czcić” niemal każdy element jej dorobku.
„Oba rywalizujące o władzę w Polsce wielkie obozy polityczne były od 1922 roku zainteresowane głęboką przebudową ładu konstytucyjnego” – zauważa prof. Włodzimierz Mędrzecki.
Prof. Włodzimierz Mędrzecki z Instytutu Historii PAN przypomina, że żadna z polskich konstytucji nie była uchwalana w ramach tak szerokiego konsensu politycznego i wsparcia społecznego. „Z dniem 17 marca Polska przestała być państwem nieokreślonej formy, a weszła w poczet demokratycznych, praworządnych, wolnościowych republik kulturnego świata” – pisał „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Żadna ze stron sporu politycznego nie ośmielała się również traktować proporcjonalnej ordynacji wyborczej jako zagrażającej skuteczności podejmowania decyzji. Półtora roku po jej uchwaleniu cieniem na ustawie zasadniczej położył się kryzys polityczny wokół wyboru pierwszego prezydenta RP. Prof. Mędrzecki stwierdza, że konstytucja szybko pokazała swoją słabość także w sferze zarządzania sferą wojskowości. Rozczarowanie sprzyjało podjęciu refleksji nad odejściem od „sejmokracji”. „Oba rywalizujące o władzę w Polsce wielkie obozy polityczne były od 1922 roku zainteresowane głęboką przebudową ładu konstytucyjnego” – zauważa autor.
Okładkę marcowego numeru „Mówią wieki” zdobi karykatura autorstwa Zdzisława Czermańskiego, na której marszałek Józef Piłsudski po zamachu majowym próbuje wejść w „ramy konstytucji”. Jak zauważa historyk prawa dr hab. Marcin Łysko z Uniwersytetu w Białymstoku, pierwszą próbą wpasowania się w jej ograniczenia była nowela sierpniowa wzmacniająca pozycję prezydenta i ustawy o pełnomocnictwach nadająca głowie państwa funkcje ustawodawcze. „Przeniesienie ciężaru działalności prawotwórczej na rząd i prezydenta było celowym zabiegiem Józefa Piłsudskiego, który upatrywał przyczyn wszelkich trudności trapiących państwo polskie w rzekomym przeroście parlamentaryzmu (tzw. sejmowładztwo) i nadmiernym wzroście znaczenia partii politycznych, czyli partyjniactwie” – podsumowuje autor. Zwieńczeniem długich wysiłków na rzecz zmiany ustroju było jednak dopiero uchwalenie nowej ustawy zasadniczej w kwietniu 1935 r., która sprowadzała parlament do funkcji pozbawionego znaczenia kręgu dyskusyjnego polityków obozu piłsudczykowskiego.
Ćwierć wieku temu jeden z największych polskich poetów XX wieku Zbigniew Herbert skrytykował koślawy jego zdaniem język konstytucji uchwalonej w kwietniu 1997 r.: „To elaborat napisany fatalną polszczyzną. A przecież będzie lekturą dzieci i młodzieży. Po wtóre, z punktu widzenia prawnego i merytorycznego jest to wypracowanie wręcz haniebne”. Co ciekawe, mimo opinii o wspaniałej polszczyźnie początków XX wieku, również konstytucja sprzed stu lat pełna jest niepoprawnych i nieeleganckich sformułowań. Na ten jej aspekt zwracał uwagę wówczas między innymi słynny prawnik, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Stanisław Estreicher: „Ustawy sejmu polskiego – nie wyłączając samej konstytucji – bywają przygotowane i uchwalane w sposób niedbały i niepoprawny. Przede wszystkim razi ich forma, która dla praktyki życia jest z pewnością równie doniosłą, jak i materialna treść ustawy”. Dr hab. Krzysztof Koźmiński z Wydziału Prawa i Administracji UW zauważa jednak, że „finalna ocena konstytucji marcowej z punktu widzenia techniki legislacyjnej nie musi być wcale jednoznacznie negatywna”, a na jej niedoskonałości wpływały takie czynniki jak szybkie tempo prac i niewielka liczba legislatorów „przyzwyczajonych do niemieckiej i rosyjskiej terminologii prawniczej”.
Dzień po przyjęciu konstytucji marcowej w Rydze zawarto pokój kończący wojnę z bolszewikami. Wiele zapisów traktatu, włącznie z ustalonym przebiegiem granicy, budziło ogromne kontrowersje. Nikt jednak nie podważał obowiązku zwrotu rozsianych po Rosji skarbów polskiej kultury. „Nie może to dziwić, Polska była bowiem grabiona przez Rosjan przez cały okres zaborów. Czasem był to mniej lub bardziej zorganizowany rabunek wojenny, czasem odgórnie zarządzone konfiskaty w ramach represji popowstaniowych. Chcąc osłabić polską kulturę, Rosjanie wywozili w głąb imperium przede wszystkim zabytki symbolizujące polską państwowość” – pisze dr Mariusz Kolmasiak z Muzeum Łazienek Królewskich. Opisywana przez niego trwająca kilka lat walka o zwrot dzieł kultury wskazuje jego zdaniem na polską determinację w dążeniu do „odwrócenia koła historii” oraz pokazuje cyniczne metody władzy sowieckiej.
Wiele zapisów traktatu ryskiego, włącznie z ustalonym przebiegiem granicy, budziło ogromne kontrowersje. Nikt jednak nie podważał obowiązku zwrotu rozsianych po Rosji skarbów polskiej kultury.
Pasjonatów dziejów nowożytnych zainteresują artykuły poświęcone historii Rzeczypospolitej. Autorzy przypominają m.in. biografię przedstawiciela znakomitego rodu magnackiego, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei oraz przedstawicielki skromnej szlachty, która została żona cara Rosji. „Imponowało mu zawieranie nowych znajomości. Ponieważ zabrakło nadzoru i dobrego przykładu, jego podróż zagraniczna nie miała charakteru naukowo-politycznego, lecz w znacznym stopniu przekształciła się w nieprzerwany ciąg uczt i zabaw” – tak miał wyglądać „grand tour” Jana „Sobiepana” Zamoyskiego po Europie Zachodniej opisywany przez historyka Michała Sikorskiego. Białoruski dziennikarz Oleg Gruszecki błyskawiczną karierę Agaty Gruszeckiej, żony Fiodora III Romanowa. „Choć jako caryca mieszkała w monarszym pałacu zaledwie rok, to wywarła spory wpływ na życie moskiewskiego dworu” – stwierdza.
W kolejnym odcinku historii wolnych elekcji historyk Emil Kalinowski przybliża pierwsze burzliwe wybory polskich władców. Ucieczka Henryka Walezego zwiastowała wiele kłopotów czekających polskie elity polityczne. „Podczas kolejnych bezkrólewi Rzeczpospolita Obojga Narodów niejednokrotnie przeżywała silne wstrząsy. Wolna elekcja, uważana przez szlachtę za fundament złotej wolności, stała się czynnikiem destabilizującym państwo, a w grze o nasz tron brała udział nie tylko polsko-litewska szlachta, ale też obce potęgi” – wyjaśnia Kalinowski.
W dodatku „Ludzie i pieniądze: od pierwszej do drugiej wojny światowej” prof. Wojciech Morawski dokonuje bilansu finansowego i gospodarczego I wojny światowej. „Punkt startu” Polski międzywojennej był niezwykle trudny.
Maria Falińska poświęca swój tekst znaczeniu mitów politycznych w dawnej Polsce. „Tworzą one „ramy pamięci” (pojęcie używane przez Maurice’a Halbwachsa), które kreują dwie tendencje w myśleniu społecznym: skłaniającą do racjonalnego osądu i drugą, silniejszą, do myślenia ograniczonego dogmatem, zsakralizowanego” – przypomina autorka. Jej zdaniem tak rozumiane „opowieści” odgrywał wielką rolę w spektaklu „walki o władzę w sarmackiej Polsce, a mit służył potępieniu lub legitymizacji jej uczestników”.
W pierwszym odcinku dodatku tematycznego „Ludzie i pieniądze: od pierwszej do drugiej wojny światowej” przygotowanym we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim prof. Wojciech Morawski dokonuje bilansu finansowego i gospodarczego I wojny światowej. „Punkt startu” Polski międzywojennej był niezwykle trudny.
Michał Szukała (PAP)