
Muzeum w Gliwicach przygotowało wystawę o Tragedii Górnośląskiej - masowych mordach i represjach, których sprawcami byli w 1945 r. żołnierze Amii Czerwonej. 27 lutego w trakcie oglądania wystawy można będzie posłuchać wspomnień świadków.
W 1945 r. w Gliwicach oraz wielu innych miejscowościach Śląska czerwonoarmiści dopuszczali się przemocy na cywilnej ludności: grabieży, gwałtów i mordów.
Zdobyte bez większych zniszczeń miasta (zagrożony okrążeniem Wehrmacht wycofał się bowiem na południe, w stronę Moraw) były plądrowane i podpalane. Tak stało się np. w Gliwicach, gdzie czerwonoarmiści spalili Haus Oberschlesien - monumentalny hotel, który po częściowej odbudowie został przekształcony w siedzibę Urzędu Miejskiego.
Ofiarami przemocy padały często kobiety i osoby w podeszłym wieku, bo większość mężczyzn w tamtym czasie służyła w Wehrmachcie i znajdowała się poza Śląskiem. Zabijani byli również duchowni, a także więźniowie KL Auschwitz, którym udało się uciec w trakcie marszu śmierci - zarządzonej przez Niemców ewakuacji obozu. Do takiego zdarzenia doszło np. w Przyszowicach, wiosce niedaleko Gliwic, która w okresie II RP znajdowała się już po polskiej stronie granicy. Zaraz po przetoczeniu się frontu represje nie ustały - kilkadziesiąt tysięcy osób zostało deportowanych przez NKWD do łagrów w Związku Radzieckim i tylko część z nich po kilku latach stamtąd wróciła.
Obozy o zaostrzonym rygorze, do których można było trafić bez żadnego wyroku i tylko na podstawie donosu, znajdowały się też na Górnym Śląsku. Największą grozę budziły te urządzone w Świętochłowicach - Zgodzie oraz Łambinowicach, w dawnym niemieckim obozie jenieckim.
Przez kilkadziesiąt lat, praktycznie aż do upadku PRL-u, nie wolno było o tych zdarzeniach oficjalnie mówić. Historycy zajęli się ich badaniem dopiero niedawno, potocznie są one nazywane Tragedią Górnośląską.
O tym, jak wyglądał rok 1945 na Górnym Śląsku opowiada wystawa „’45. Rok ostatni, rok pierwszy…”. Zobaczyć ją można w Willi Caro (siedzibie Muzeum w Gliwicach), a jej kuratorami są historycy – Zbigniew Gołasz z Muzeum w Gliwicach oraz dr Bogusław Tracz i dr Sebastian Rosenbaum z katowickiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
"Ten czas tak dla naszego regionu, jak i dla Polski, zdradzonej przez zachodnich aliantów i szerzej jeszcze – dla całej Europy Środkowo-Wschodniej, choć II wojna światowa dobiegała końca – nie miał nic wspólnego z wyzwoleniem czy końcem przemocy. Przeciwnie. Był koszmarnym wprowadzeniem do jej kolejnego aktu" - wyjaśniają organizatorzy wystawy.
W czwartek (27 lutego) o godz. 16 Willi Caro wystawie towarzyszyć będzie występ aktorów Teatru Miejskiego w Gliwicach. Odczytają oni wspomnienia osób, które w 1945 r. były świadkami wkroczenia Armii Czerwonej do Gliwic.
Wstęp na to wydarzenie jest wolny, ale Muzeum w Gliwicach uprzedza, że przeznaczone jest ono tylko dla osób powyżej 14. roku życia. (PAP)
jkrz/