Polacy walcząc z okupacją niemiecką, a później sowiecką byli najdłużej represjonowanymi ofiarami II wojny światowej - powiedział w czwartek dyrektor łódzkiego oddziału IPN dr Dariusz Rogut podsumowując konferencję w Łodzi poświęconą sowieckim obozom dla jeńców wojennych i internowanych.
Przez dwa dni historycy i badacze z całej Polski oraz różnych krajów Europy uczestniczący w zorganizowanej w Łodzi konferencji naukowej pt. "Zwycięzcy i zwyciężeni – więźniowie obozów sowieckich" wymieniali się ustaleniami z badań na temat funkcjonowania obozów sowieckich i losami osadzonych w nich więźniów, w tym Polaków i żołnierzy Armii Krajowej.
Jak wskazał dyrektor łódzkiego IPN szacuje się, że po II wojnie światowej przez sowieckie obozy przeszło od 80 do 100 tys. Polaków. Dodał, że do łagrów – za rzekomą działalność antysowiecką od drugiej połowy 1944 roku - najczęściej trafiały osoby bez wymaganej "procedury sądowej".
Dr Aleksandra Arkusz z UJ mówiła, że według szacunków w latach 1944-1945 do Związku Radzieckiego internowano, czyli pozbawiono wolności bez wyroku, nawet 20 tys. żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Największa ich liczba trafiła do trzech obozów jenieckich nazywanych "akowskimi" - w Ostaszkowie, Riazaniu i Borowiczach – do których przyjęto łącznie ponad 8,5 tys. żołnierzy AK.
"Ich los był tragiczny i m.in. z tego względu tak istotne były te debaty oraz prelekcje historyków ukazujące wiele nowych informacji na ten temat. Mogliśmy zapoznać się z wiedzą historyków z różnych części Europy zajmujących się problematyką dotyczącą ich narodów. My z kolei mogliśmy przekazać im polski punkt widzenia. To o tyle ważne, że nie do wszystkich dotarł jeszcze przekaz, że Polacy byli represjonowani przez władzę sowiecką ze złamaniem prawa międzynarodowego" – podsumował w rozmowie z PAP wydarzenie dr Rogut.
Zaznaczył, że "część historyków zapomina, że ta wojna dla narodu polskiego na pewno nie zakończyła się w maju 1945 roku".
"Polacy walcząc z okupacją niemiecką, a później sowiecką byli najdłużej represjonowanymi ofiarami II wojny światowej. Jak mówiła bowiem w jednym z wykładów prof. Ruchiewicz przyjmując, że dla żołnierza wojna kończy się w momencie powrotu do ojczyzny, to dla żołnierzy AK i wielu innych obywateli Polski ta wojna zakończyła się kilkanaście lat później" – dodał szef łódzkiego IPN.
Dr Aleksandra Arkusz z Uniwersytetu Jagiellońskiego w swoim czwartkowym wykładzie mówiła, że według szacunków w latach 1944-1945 do Związku Radzieckiego internowano, czyli pozbawiono wolności bez wyroku, nawet 20 tys. żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Największa ich liczba trafiła do trzech obozów jenieckich nazywanych "akowskimi" - w Ostaszkowie, Riazaniu i Borowiczach – do których przyjęto łącznie ponad 8,5 tys. żołnierzy AK.
Podkreślała panujące w nich fatalne warunki bytowe i sanitarne, m.in. wielką ciasnotę, brak opału, wody, warzyw i ziemniaków, pościeli, mebli, środków czyszczących i leczniczych. Poinformowała, że ich repatriacja odbywała się w dwóch falach – pierwsza miała miejsce na początku 1946 roku i dotyczyła szeregowych żołnierzy AK, a druga – obejmująca kadrę oficerską – w 1947 roku.
"Jeśli przyjmiemy, że dla żołnierza momentem końca wojny jest powrót do domu, to dla niektórych z nich skończyła się ona na początku lat 60., a w ich snach trwała ona do końca życia" – podkreśliła prof. Małgorzata Ruchniewicz z UWr. Jak wskazała, ostatnia duża fala powrotów Polaków z zesłania i obozów sowieckich miała miejsce kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej, w latach 1955-1959.
"Głównym celem aresztowań i osadzenia Polaków w obozach była eliminacja potencjalnych przeciwników politycznych dla tworzonej w kraju dyktatury komunistycznej i ich szczęśliwy powrót do Polski po latach niewoli nie oznaczał poczucia bezpieczeństwa. Z punktu widzenia ówczesnych władz nadal zagrażali oni nowemu krajowi i dlatego też wielu z nich zostało objętych inwigilacją i pozostawało pod stałym nadzorem Urzędu Bezpieczeństwa" – podsumowała dr Arkusz.
Prof. Małgorzata Ruchniewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazała natomiast, że ostatnia duża fala powrotów Polaków z zesłania i obozów sowieckich miała miejsce kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej, w latach 1955-1959. Nazwała ją "powrotem oficjalnie zapomnianych", ponieważ wśród nich było wielu obywateli uznanych za więźniów politycznych represjonowanych m.in. za działalność podziemną oraz chłopów sprzeciwiających się kolektywizacji.
"Jeśli przyjmiemy, że dla żołnierza momentem końca wojny jest powrót do domu, to dla niektórych z nich skończyła się ona na początku lat 60., a w ich snach trwała ona do końca życia" – podkreśliła.
Na koniec historyczka przytoczyła wspomnienie powrotu do Polski z obozu w Kołymie Feliksa Milana, jednego z żołnierzy AK aresztowanego przez NKWD i skazanego na 15 lat katorgi za działalność na rzecz polskiej niepodległości.
"W domu była tylko matka. Podobno brat wyszedł na stację, ale mnie nie poznał, bo zostawiłem go w domu, gdy miał 16 lat, a teraz był dorosłym mężczyzną po studiach. Matka uklękła, bardzo, bardzo płakała. W końcu zaczęła mnie oglądać, czy to jej syn. Nie wierzyła, że wróciłem. Jakoś się uspokoiła, zjedliśmy we dwójkę śniadanie, poszedłem spać. Po pewnym czasie obudził mnie brat, przyleciał z dworca, zaczął mnie ściskać. W końcu po południu wrócił ojciec z pracy. I ojciec zapytał mnie tak: słuchaj Feliks, gdzie ty byłeś tyle lat? Powiedziałem wreszcie ojcu, gdzie byłem" – zacytowała prof. Ruchniewicz.
Organizatorami konferencji byli: oddział IPN w Łodzi, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Wydział Filologiczno-Historyczny Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach Filia w Piotrkowie Trybunalskim. (PAP)
autor: Bartłomiej Pawlak
bap/ agz/