W Polsce wydawanie druków poza oficjalnym obiegiem ma bardzo długą tradycję, sięgającą jeszcze okresu rozbiorów. I tak np. w czasie II wojny światowej – zarówno pod okupacją niemiecką, jak i sowiecką – wydano ponad tysiąc książek i broszur w blisko 1250 częściach (tomach, zeszytach). Nie inaczej było w latach kolejnych, zarówno w mrocznych czasach stalinowskich (około 300 gazetek, broszur czy książek), jak i w kolejnych dekadach PRL (np. rozkwit wolnego słowa w tzw. solidarnościowym karnawale). Nie zmieniło tego oczywiście również wprowadzenie stanu wojennego.
Mało tego, w jego pierwszym roku pojawiło się nowe zjawisko – działalność wydawnicza internowanych, która polegała na wydawaniu pisanych odręcznie lub powielanych przy wykorzystaniu prymitywnych technik gazetek, a także własnej poczty (koperty i pocztówki oraz znaczki), a także działalność samokształceniowa.
Pierwsze pisma więzienne
Tylko w jednym ośrodku odosobnienia w Warszawie-Białołęce ukazało się siedem różnych tytułów, a pierwszy z nich – „AS”, którego nazwa nawiązywała do działającej w „karnawale” Agencji Prasowej „Solidarność”, już 17 grudnia 1981 r. Do końca marca 1982 r. wydano ponad 70 numerów tego pisma, od stycznia pod zmienionym tytułem – „BAS” (Białołęcka Agencja Solidarności). Po przeniesieniu części internowanych na inny oddział więzienia, zaczęła ponadto ukazywać się jego mutacja – „BASIK”, łącznie ponad 20 numerów. Wydawanie pism za kratami było oczywiście zdecydowanie trudniejsze niż na wolności. Po pierwsze niezbędny był do tego dostęp do informacji z zewnątrz, po drugie odbywało się to w warunkach więziennych. Zdobycie danych z zewnątrz okazało się możliwe dzięki przemycaniu prasy podziemnej (m.in. największego pisma wydawanego w podziemiu, czyli „Tygodnika Mazowsze”), a także miniaturowych odbiorników radiowych, które pozwalały na odbiór zachodnich rozgłośni radiowych (głównie Radia Wolna Europa).
Cennym źródłem informacji były również rodziny. We wspomnianej wcześnie Warszawie-Białołęce od stycznia do czerwca 1982 r. wychodziło jedno z najsłynniejszych pism internowanych – „Koniem Przez Świat”. Tak opisywali jego wydanie po latach sami internowani: „Radio z nasłuchem znajdowało się już tradycyjnie w celi Krzysztofa Śliwińskiego. To on wraz z Konradem Bielińskim i Jackiem Czaputowiczem przygotowywał serwis dla redakcji, która mieściła się w innej celi. Tam redagowano wiadomości […] Po zredagowaniu jeden z kolegów odczytywał cichutko teksty, a dwie inne osoby pisały je na kartkach […] Czasami, głównie na święta, zdarzały się wyższe nakłady. Rekord to kilkanaście sztuk, których większość została rozprowadzona poza naszym więzieniem”.
W ten prymitywny, ale skuteczny sposób przygotowano około 200 numerów tego pisma. Zawierało ono nie tylko informacje z zewnątrz oraz o życiu osadzonych, publicystykę i literaturę piękną autorstwa internowanych (np. Jana Krzysztofa Kelusa), a także inne materiały, w tym satyryczne. I tak np. w jednym z numerów opublikowano Leksykon Białołęcki, w którym tak pisano o strzegących internowanych psach: „Jaruzel – pies rasy wilczur, spuszczany nocą z łańcucha w celu pilnowania O[ddziału] Z[amkniętego] – II. Służbę pełni na zmianę z Kiszczakiem, od którego jest bardziej melancholijny, często wyje”. W przygotowanie (redagowanie) pisma było zaangażowanych kilkanaście osób, m.in. Bogumił Bartolik, Wojciech Bogaczyk, Wojciech Borowik, Marek Kossakowski, Mirosław Basiewicz czy Adam Romaniuk. Z kolei winietę „Koniem przez świat” przygotował – z linoleum z więziennej podłogi – Janusz Krzyżewski.
Inne ośrodki odosobnienia
Podziemne pisma wychodziły również w innych „internatach”, np. w ośrodku odosobnienia Zabrzu-Zaborzu był to „Głos Ekstremy” (w nakładzie od 18 do 25 egzemplarzy), w obozie dla internowanych w Jaworzu „BIJ – Biuletyn Informacyjny Jaworza”. Z kolei w Nysie ukazywała się „Papuga TASSmańska”, której nazwa ironicznie nawiązywała do sowieckiej agencji prasowej TASS (była ona dziełem osadzonych tam wrocławian), a także „Inter-Ruch” (wydawany staraniem opolan). Z kolei po przeniesieniu do Strzelec Opolskich Lothar Herbst i Ludwik Turko rozpoczęli tam „produkcję” pisma pod nazwą „Papużka TASSmańska”, która była oczywiście nawiązaniem do tego z Nysy. Sporo pism („Głos Ekstremy”, „Hierarchia Wartości”, „Kret”, „Noc Listopadowa”, „Świadek – Podejrzany, Zatrzymanie – Przesłuchanie”, „Zadymka Bieszczadzka”, „Zrób to Sam. Poradnik Drukarza”) ukazywało się w ośrodku odosobnienia w Uhercach. W „internacie” w Mielęcinie wychodziło nawet pisemko satyryczne zatytułowane „Śmierdziel Mielęciński”. Również tam internowani z Płocka mieli swój własny tytuł („Wiadomości Mielęcina”), podobnie ich koledzy z Konina („Przegląd Koniński”, którego tytuł nawiązywał do wychodzącego wcześniej oficjalnego pisma, oraz „Azyl Internowany”).
Prasę za kratami wydawali nie tylko mężczyźni, ale również kobiety. W ośrodku odosobnienia w Gołdapi już dwa tygodnie po jego utworzeniu internowane zaczęły pisać – przez kalkę w kilku egzemplarzach – i kolportować codzienny „Informator”. Z czasem powstały tam również tygodniki społeczno-kulturalne („Internowanka”, „Refleksje” oraz „W Drogę”). Z kolei przed Wielkanocą 1982 r. ukazywał się – co trzy dni –„Wielki Post”. Ogółem internowani wydawali co najmniej kilkadziesiąt pism, na ogół w kilku, co najwyżej kilkunastu egzemplarzach, ale dla osadzonych niewątpliwie bardzo ważnych i chętnie przez nich czytanych – przechodzących „ rąk do rąk”.
Działalność radiowa
O ile prasę wydawano w wielu ośrodkach odosobnienia, to radio internowanych, które funkcjonowało – od 23 marca 1982 r. – w „internacie” w Iławie stanowiło ewenement. Jego pomysłodawcą był Aleksander Rusiecki z Olsztyna. W „zorganizowaniu” radia pomagali mu Andrzej Laskowski z Elbląga i przetrzymywani piętro wyżej „złodzieje”, którzy – w zamian za produkty spożywcze – dostarczyli niezbędnych do zbudowania nadajnika kabli. Do nadawania wykorzystano więzienny radiowęzeł. Wyemitowano kilka krótkich audycji, na które składały się informacje z zewnątrz i z samego ośrodka dla internowanych, wiersze i żarty. Teksty pisał Michał Lubomirski z Kadyn, a czytał je Rusiecki. Radio InterNowa zakończyło działalność po przeniesieniu jego organizatorów do innych ośrodków odosobnienia.
Działalność kulturalna
Internowani organizowali również często we własnym gronie wykłady i różnego rodzaju kursy, szkolenia. I tak np. w Strzebielinku kursy językowe prowadził Antoni Stawikowski. W tym jednym z największych „internatów” odbywały się również regularne coniedzielne koncerty piosenek, których wykonawcami byli m.in. współtwórca struktur poziomych (tzw. poziomek) w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Zbigniew Iwanow, a także Edward Pacyński i Antoni Filipkowski. Z kolei osadzeni w Załężu koło Rzeszowa organizowali wykłady – funkcjonowała wszechnica. Powstawały tam – obok oczywiście poczty obozowej – także dzieła rękodzielnicze i plastyczne, najbardziej znanym z nich jest obraz Matki Boskiej Załęskiej ofiarowany Janowi Pawłowi II podczas jego drugiej pielgrzymki do kraju w 1983 r. Z kolei kobiety internowane w Gołdapi nie tylko prowadziły zajęcia artystyczne, edukacyjne i sportowe, ale też podjęły – w lutym 1982 r. – próbę rozszerzenia kursów edukacyjnych w Wewnątrzgołdapski Uniwersytet Opozycyjny. Inicjatywa ta została jednak udaremniona –1 marca tego roku jego główne organizatorki wywieziono do Darłówka.
Na koniec warto przypomnieć, że wolne słowo za kratami bywało również powodem represji. I tak np. Edward Antończyk został skazany – 7 kwietnia 1982 r. – przez Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego na 4 lata więzienia za „sporządzanie, przechowywanie i rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących wyrządzić poważną szkodę interesom PRL” podczas internowania w Rzeszowie-Załężu. Taki surowy wyrok orzeczono za wiersz Nędznicy (część II, III, IV), odezwę – list „Drodzy przyjaciele” oraz napis – rymowankę na stronie tytułowej książki wypożyczonej z biblioteki aresztu śledczego, które przekazał dwóm osobom: Barbarze Antończyk i Ewie Madetko.
Dr Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: Muzeum Historii Polski.