Ich wina polegała na tym, że były żonami i dziećmi polskich „zdrajców ojczyzny” skazanych na śmierć i łagry. Dziesiątki tysięcy kobiet nie tylko straciło mężów, zostało wysłanych do obozów, odebrano im dzieci, a nawet kiedy zakończył się stalinowski terror, nikt nie oddał im sprawiedliwości. Ich losy opisują w książce „Bez winy i bez przyszłości” Iwan Kozłowski, Mariusz Kwaśniak, Bożena Witowicz, Paweł Zielony.
„Podpisany 18 marca 1921 r. w Rydze traktat pokojowy zakończył ostatecznie wojnę polsko-bolszewicką. Przebieg ustalonej w tym dokumencie wschodniej granicy Polski sprawił, że na obszarze Związku Sowieckiego pozostało ponad milion Polaków, którzy nie mogli lub nie chcieli zdecydować się na repatriację do nowo powstałego państwa polskiego” – przypomina Mariusz Kwaśniak we wprowadzeniu do książki.
„W sowieckiej propagandzie antypolska psychoza zaczęła się wzmagać niemalże po wygaśnięciu konfliktu zbrojnego. (…) Wykreowano zatem w społeczeństwie obraz Polaka – wiecznego buntownika, nieprzejednanego wroga socjalizmu, ślepo zapatrzonego w kler katolicki, marzącego o przyłączeniu zachodnich ziem ZSRS (Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich - PAP) do `pańskiej` Polski” – relacjonuje historyk.
Od szerzenia takiej właśnie propagandy zaczęła się gehenna naszych rodaków za Zbruczem. „Rozpoczęto bezpardonowo prześladować Polaków ze względu na ich narodowość.(…) apogeum nastąpiło w 1937 r. wraz z zainicjowaniem `operacji polskiej`. W chwili podpisania 11 sierpnia tego roku przez szefa NKWD Nikołaja Jeżowa rozkazu nr 00485 uruchomiona została bezduszna machina śmierci, która w krótkim czasie pochłonęła co najmniej 111 tys. niewinnych ludzkich istnień. (…) W kolejnym rozkazie `krwawego karła` nr 00486 z 15 sierpnia 1937 r. szczegółowo wskazano tryb postępowania z krewnymi `zdrajców ojczyzny`” – czytamy.
W rozkazie tym pojawiła się nowa kategoria przestępców – „członkowie rodzin zdrajców ojczyny”. Do kategorii tej niemalże automatycznie zaliczono żony i dzieci „zdrajców ojczyzny”.
Rozkaz operacyjny Jeżowa przewidywał w punkcie 11.: „Kolegium Specjalne rozpatruje sprawy żon skazanych zdrajców ojczyzny i tych ich dzieci powyżej 15-go roku życia, które są społecznie niebezpieczne i zdolne do działalności antysowieckiej. Punkt 12 stanowił, że „żony skazanych zdrajców ojczyzny podlegają karze łagru, której długość zależy od stopnia ich społecznego niebezpieczeństwa, ale nie mniej niż 5-8 lat. W punkcie 13. czytamy: „Społecznie niebezpieczne dzieci skazanych, w zależności od ich wieku, stopnia niebezpieczeństwa i szans na poprawę, podlegają karze obozu lub kolonii pracy NKWD lub umieszczaniu w domach dziecka o zaostrzonym rygorze”.
Tak rozpoczęła się akcja, która początkowo zaplanowana była na trzy miesiące. Jednak – jak podkreśla Bożena Witowicz – „rozciągnęła się na okres przeszło dwóch lat, aż do 26 listopada 1938 r.”
Historyczka opisuje w książce jedną z „typowych spraw” rozkazu 00486. Jej bohaterką jest Kazimiera Nowakowska z miasteczka Kotowsk w obwodzie odeskim, aresztowana 9 października 1937 r., jako „element społecznie niebezpieczny”. „W postanowieniu o wszczęciu postępowania śledczego zarzucono jej, że jest żoną aktywnego członka zdekonspirowanej i zlikwidowanej polskiej wojskowej organizacji szpiegowsko-dywersyjnej działającej na odeskiej linii kolejowej, Nowakowskiego Feliksa Pietrowicza, skazanego przez NKWD na karę pierwszej kategorii” (na śmierć przez rozstrzelanie – PAP) – wyjaśnia Witowicz.
Według śledczych – ocenia Witowicz - „czyn karalny Kazimiery Nowakowskiej polegał w gruncie rzeczy na tym, że była żoną swojego męża”. „Mimo, że w toku śledztwa nie znaleziono żadnych dowodów na to, iż wiedziała o jego szpiegowskiej działalności (jeśli w ogóle taką prowadził) i tak została skazana. Całe postępowanie było jedynie formalnością, gdyż wydając postanowienie o aresztowaniu, władze z góry zakładały, że Nowakowska jest winna. (…) Podczas śledztwa Kazimiery Nowakowskiej nie został wezwany ani jeden świadek” – podkreśla historyczka.
Zbliżony przebieg miała sprawa Elżbiety Sendel. „Wniosek o jej aresztowanie został wystawiony 14 października 1937 r. na tej podstawie, że `Zajmowała się agitacją kontrrewolucyjną o charakterze polsko nacjonalistycznym, a jej mąż został skazany za działalność kontrrewolucyjną`” – pisze Witowicz. Zaznacza, że „podobnie jak w przypadku Kazimiery Nowakowskiej, tutaj również przesłuchania niewiele wniosły”. 2 września 1938 r. został wydany wyrok. Sentencja głosiła, że Elżbieta Sendel `jako element społecznie niebezpieczny zostaje pozbawiona prawa zamieszkania w 15 miastach przez okres 5 lat`”.
„Prawdopodobnie Elżbietę Sendel uratował przed surowszym wyrokiem jedynie fakt, że jej maż został skazany na karę drugiej kategorii, a nie pierwszej (śmierć – PAP). Głównym zarzutem wobec niego była religijność, ale w połączeniu z polskim pochodzeniem stawała się ona w oczach śledczych winą na tyle poważną, że wystarczyła dla wymierzenia kary” – czytamy.
Sowiecki aparat terroru nie kończył na represjach wobec żon „zdrajców ojczyzny”. W momencie aresztowania matek zaczynał się dramat dzieci. Zgodnie z instrukcją zawartą w rozkazie 00486 należało je matkom odebrać i wysłać do placówek opiekuńczych. Wszystko odbywało się w wyjątkowo brutalny sposób. Funkcjonariusze wyrywali dzieci matkom, maluchy płakały.
„Jakby utraty rodziców i domu było mało – pisze Witowicz – dzieci traciły też swoje `skarby` - ulubione zabawki, rodzinne fotografie, także w dalszej tułaczce były pozbawiane jakichkolwiek pamiątek. Ich bezpieczny, swojski świat całkowicie się rozpadał.”
Choć dzieci były przez system nazywane „wychowankami”, to jednak „w istocie stawały małymi więźniami”. Golono im głowy, ich życie determinowały ścisły harmonogram dnia i surowa dyscyplina. „W koloniach karnych dzieci obowiązywała dodatkowo ciężka praca według norm nierzadko wyśrubowanych ponad możliwości fizyczne ich młodych organizmów.” „W ośrodkach panował głód, szerzyły się choroby, na porządku dziennym była przemoc, ucieczki, a nawet samobójstwa podopiecznych. Wysoka była śmiertelność” – wskazuje.
Większość sierocińców była niezdatna do zamieszkania. „Na potrzeby kolonii karnych i sierocińców przystosowywane były kościoły, a także pomieszczenia gospodarcze – obory i szopy. Pomieszczenia były ciemne, zimne, duszne i przeludnione. Okna zakrywano gazetami, dzieci spały na gołych deskach i przykrywały się starymi ubraniami. (…) Równie katastrofalny był poziom higieny: dzieci kąpały się zaledwie raz na miesiąc, na który to do cel dostawały… 1 litr wody” – opisuje historyczka.
Dramat matek i dzieci trwał nawet po zwolnieniu z obozu. „Matki nierzadko nie znały dalszych losów potomstwa po swoim aresztowaniu. (…) Małoletnim zmieniano nazwiska, oddawano ich bezprawnie do adopcji”. Zgodnie z dyrektywami władz dzieci nie powinny nigdy poznać losów swoich bliskich, by nie stanowiły w przyszłości potencjalnego niebezpieczeństwa dla reżimu sowieckiego, powinny ulec całkowitej sowietyzacji i rusyfikacji.
„Ogółem w całym Związku Sowieckim od 15 sierpni 1937 r. do października 1938 r. odebrano rodzicom 25342 dzieci. Wśród nich znalazło się 2915, które oddano pod opiekę krewnych lub ponownie pod opiekę matek” – ocenia Paweł Zielony, który opisuje w książce powroty z łagrów i zesłania żon „zdrajców narodu” i ich dzieci.
Nawet jeśli matka i dziecko zamieszkali razem, to często do końca życia obie strony nie potrafiły nawiązać bliższych relacji rodzinnych. Rozłąka burzyła więzi emocjonalne. „Po odbyciu kary kobiety miały przed sobą niełatwy powrót do dawnego miejsca zamieszkania. Bardzo często było to niemożliwe. Posiadane mienie, w tym nieruchomości, przepadły” – pisze.
Choć wielki terror się skończył, przychodziły odwilże, a wraz z nimi rehabilitacje, dramat ofiar wciąż jednak trwał. Iwan Kozłowski wskazuje w książce „Bez winy i bez przyszłości”, że pierwsza rehabilitacja, która rozpoczęła się w 1953 r. trwała zaledwie kilka miesięcy. Kolejne próby przywrócenia dobrego imienia skazanym „zdrajcom narodu” i ich rodzinom były równie niemrawe.
Dopiero w drugiej połowie lat 80. XX w., czasie pieriestrojki „odnotowuje się przesłanki, by mówić o zapoczątkowaniu przywracania sprawiedliwości wobec ofiar represji stalinowskich poprzez prawdziwą, mającą podłoże prawne, rehabilitację” – wyjaśnia Kozłowski. Dodaje, że „u schyłku istnienia Związku Sowieckiego próbą całościowego unormowania procesu rehabilitacji stał się Dekret Prezydenta ZSRS z 13 sierpnia 1990 r.”.
Jedna z bohaterek książki „Bez winy i bez przyszłości” Anna Szymańska aresztowana w październiku 1937 r. nie doczekała sprawiedliwości. Zaświadczenie o rehabilitacji matki otrzymał jej syn dopiero w marcu 1991 r.
„Szacuje się, ze Wielki Terror pochłonął kilka milionów ofiar (…). Najmniej znane są liczby ofiar z rozkazu 00486 – nie wiadomo, ile kobiet, w tym Polek, zostało zesłanych, uwięzionych w łagrach, zamordowanych czy zmarło z powodu trudnych doświadczeń, które odbijały się na ich zdrowiu. Jeszcze mniej wiadomo o dziecięcych ofiarach” – oceniają autorzy publikacji.
Książka „Bez winy i bez przyszłości” powstała w dużej mierze w oparciu o materiały źródłowe – akta spraw karnych Polek i Polaków represjonowanych przez sowieckie organy bezpieczeństwa państwowego. Zawiera ona również obszerny zbiór tłumaczeń aktów normatywnych leżących u podstaw działań represyjnych prowadzonych przez władze sowieckie. Są wśród nich tłumaczenia fragmentów kodeksu karnego dotyczących „przestępstw kontrrewolucyjnych”, „Tymczasowa instrukcja dotycząca reżimu przetrzymywania więźniów w poprawczych obozach pracy NKWD ZSRS”, „Rozkaz operacyjny Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRS z 30 lipca 1937 r . nr 00447 rozpoczynający „operacje represjonowania byłych kułaków, aktywnych elementów antysowieckich i kryminalistów”. W książce zamieszczono także rozkaz operacyjny Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRS nr 00485 wymierzony w Polaków.
Publikacja jest bogato ilustrowana zdjęciami osób represjonowanych, zawiera wiele kopii dokumentów, które nie były dotąd publikowane.
Książka będącą pracą zbiorową napisaną przez Iwana Kozłowskiego, Mariusza Kwaśniaka, Bożenę Witowicz i Pawła Zielonego „Bez winy i bez przyszłości. Losy członków rodzin `zdrajców ojczyzny` represjonowanych na mocy rozkazu NKWD nr 00468” ukazała się nakładem Wydawnictwa Instytutu Pamięci Narodowej.
Autor: Wojciech Kamiński