W latach 1945-1989 na międzynarodowych arenach polski sport osiągał wspaniałe sukcesy. „Medale z różnych imprez (igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata i Europy) przywozili m.in. bokserzy, gimnastycy, kajakarze, kolarze, lekkoatleci, piłkarze nożni, piłkarze ręczni, siatkarze, szermierze, wioślarze, zapaśnicy i przedstawiciele wielu innych dyscyplin” – czytamy.
Symbolami sportowych stadionów stali się wówczas chociażby Kazimierz Deyna, Władysław Kozakiewicz, Jerzy Kulej, Czesław Lang, a także Włodzimierz Lubański, Jerzy Pawłowski czy Irena Szewińska. Warto zauważyć, że w tym czasie sami Polacy utożsamiali się z sukcesami polskich sportowców, a sport stał się zjawiskiem powszechnym. „Ubogie ekonomicznie, żyjące w kraju, gdzie podstawowe prawa, swobody i wartości nie były respektowane, obywatelskie społeczeństwo polskie odnajdowało w sporcie odskocznię od szarej rzeczywistości dnia powszedniego. Przeciętny Polak, śledzący rywalizację i sportowe osiągnięcia +naszych+, bardzo szybko się z nimi utożsamiał. Mógł bowiem wówczas poczuć tzw. narodową dumę” – zauważają redaktorzy publikacji. W blasku sukcesów sportowców „ogrzewali” się także prominentni członkowie PZPR, a z zawodnikami bardzo chętnie spotykali się pierwsi sekretarze partii.
Jednak sport w PRL miał także swoją ciemną stronę. Władze oprócz pozornego uwielbienia polskich sportowców, starały się ich także usilnie kontrolować. Jak czytamy, „pod płaszczykiem doceniania sukcesów starano się inwigilować niepokornych zawodników. Podejmowano także próby niszczenia karier niektórym sportowcom czy też namawiano część z nich do rozpoczęcia współpracy z cywilnymi i wojskowymi organami bezpieczeństwa PRL”. Nie można także zapominać o różnych aferach finansowych, korupcyjnych czy przemytniczych. Ponadto za działalność klubów sportowych odpowiadali działacze o wątpliwej reputacji. „Jakże wymownym symbolem takiej postaci jest prezes Wojskowego Klubu Sportowego Legia Warszawa, gen. Jerzy Bordziłowski, który był współodpowiedzialny za tłumienie protestu poznańskich robotników w czerwcu 1956 r.” – czytamy.
W 1966 r. świętowano Tysiąclecie Państwa Polskiego. Była to rocznica, która wywarła także wpływ na świat polskiego sportu – to pod jej znakiem upłynęło wiele znaczących wydarzeń sportowych, które swoim zasięgiem obejmowały liczne państwa i drużyny sportowe, a na łamach „Dziennika Polskiego” swoje odzwierciedlenie znajdowały echa tych spotkań, rozgrywek czy rywalizacji, w których brali udział polscy sportowcy. Ze sposobu, w jaki „Dziennik” prezentował sprawy sportu można łatwo wywnioskować, jak znaczącą rolę w polskim społeczeństwie odgrywał sport, a także, jak próbowano go wykorzystać propagandowo. „Baczny obserwator doniesień prasowych zauważy ważne z punktu widzenia władzy komunistycznej utrwalanie wizerunku zwycięzcy sportowego w powiązaniu z sukcesem rozwijającego się państwa” – wskazuje Renata Knyspel-Kopeć, autorka artykułu.
Jednym z opisanym w publikacji sporowców jest Jerzy Pawłowski – wybitny szermierz, wielokrotny mistrz, ale także agent wielu służb. Jak zauważa w swoim artykule Bartosz Kapuściak, Pawłowski jest szczególnie lubianym tematem poruszanym przez dziennikarzy, którzy wspominali jego sportową karierę i współpracę z CIA, a także podkreślali, że był on playboyem PRL. Jest jednak postacią niejednoznaczną, nie dającą się tak łatwo określić i ocenić – sam Jerzy Pawłowski to wręcz postać tragiczna. Z jego wspomnień oraz dokumentów archiwalnych – jak wskazuje autor – wyłania się postać osoby łasej na pieniądze, kombinatora, kobieciarza i wiecznego agenta potrzebującego dodatkowej dawki adrenaliny i uznania. Związki pozamałżeńskie, hazard i alkohol miały stanowić dla niego dodatkową rozrywkę. „Przy tym był to człowiek niesamowicie uzdolniony i inteligentny, wysportowany, znający języki, kochający – przynajmniej ostatnią żonę i najmłodszego syna. Sam kreował się na patriotę i antykomunistę, walczącego ramię w ramię z Amerykanami przeciwko systemowi w Polsce Ludowej, na wzór płk. Ryszarda Kuklińskiego” – pisze Bartosz Kapuściak.
W publikacji czytelnik przeczyta także, w artykule Jana Annusewicza, o piłkarskiej wizycie Polonii francuskiej w Polsce w 1949 r., oraz – w tekście autorstwa Katarzyny Faligowskiej-Śliwak – o tym, w jaki sposób sukcesy polskich sportowców na zimowych igrzyskach olimpijskich w latach 1956-1972 zostały ukazane na łamach „Trybuny Robotniczej”. Z kolei Paweł M. Mrowiński dokonał analizy prasowej dotyczącej igrzysk olimpijskich w latach 1972-1980. W swoim artykule Grzegorz Majchrzak przyjrzał się natomiast transferowi jednego z najlepszych polskich piłkarzy lat 70. Roberta Gadochy do FC Nantes, a Zbigniew Stanuch przybliżył postać trenera Stefana Żywotki, który triumfował w afrykańskiej Lidze Mistrzów. Czytelnik znajdzie również artykuł Artura Pasko o Tomaszu Lemparcie oraz Pawła Szulca o rejsie wokół globu, którego dokonała Krystyna Chojnowska-Liskiewicz. W publikacji znalazły się także artykuły poświęcone szczecińskiemu kolarstwu w okresie stalinowskim (tekst Ryszarda Stefanika) oraz sportowi w zakładach przemysłowych na przykładzie zielonogórskiego Zastalu (tekst Grzegorza Wanatko).
Książkę „Sport w Polsce Ludowej. Studia” pod redakcją Grzegorza Majchrzaka i Pawła Sztamy wydał Instytut Pamięci Narodowej.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/