Jego decyzje w sprawach wielkich i małych dyktował mu instynkt albo raczej niezwykła prawość charakteru – pisał o dowódcy AK Jan Nowak-Jeziorański. Do dziś nie powstała pełna biografia jednego z architektów godziny „W”. 75 lat temu, 30 września 1944 r., gen. Tadeusz Bór-Komorowski został mianowany Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych.
Po śmierci Tadeusza Bora-Komorowskiego w roku 1966 w środowisku polskiego uchodźstwa pojawiło się wiele artykułów wspomnieniowych. We wszystkich generał był oceniany jako uczciwy oficer, patriota, dowódca o ogromnym autorytecie. Przez cały okres PRL-u był zaś oceniany jako wykonawca „politycznych poleceń Londynu”. W mrocznym czasie stalinizmu z kolei pisano o nim: „hrabia Komorowski”. Dziś jego postać pozostaje w cieniu innych polskich generałów II wojny światowej – Władysława Andersa, Stanisława Maczka, Stanisława Sosabowskiego, Władysława Sikorskiego czy Stefana Grota-Roweckiego.
Kawalerzysta
Urodził się 1 czerwca 1895 r. w Chorobrowie koło Brzeżan na Podolu w starej rodzinie ziemiańskiej Mieczysława Mariana Komorowskiego herbu Korczak i Wandy Prawdzic-Zaleskiej. Co ciekawe, był spokrewniony m.in. z rtm. Jerzym Wołodyjowskim herbu Korczak, pierwowzorem Michała Wołodyjowskiego z Trylogii. Więzy pokrewieństwa łączyły go również z jednym z autorów zwycięstwa pod Warszawą w 1920 r., gen. Tadeuszem Rozwadowskim.
W 1913 r. ukończył we Lwowie gimnazjum. Następnie rozpoczął studia w wiedeńskiej Franz-Joseph-Militärakademie. Jak wspominał jeden z jego gimnazjalnych kolegów płk Kornel Krzeczunowicz, decyzja o wyborze wojskowej drogi kariery wynikała w przypadku Tadeusza Komorowskiego nie tylko z tradycji rodzinnych, lecz i coraz bardziej napiętej atmosfery politycznej w Europie. „Tadzio Komorowski szybko się zdecydował: Polska będzie potrzebowała żołnierzy z prawdziwego zdarzenia – powiedział nam – i niezwłocznie po maturze zgłosił się do sławnej austriackiej akademii wojskowej” – wspominał Krzeczunowicz.
Od roku 1915 jako podoficer i oficer austriackiej kawalerii Komorowski walczył najpierw na froncie rosyjskim, a później włoskim. Już w 1916 r. został porucznikiem. Uważany był za specjalistę od stosowania kluczowej broni tej wojny – ciężkich karabinów maszynowych. W listopadzie 1918 r. został oficjalnie przyjęty w szeregi odrodzonego Wojska Polskiego. Jednak już wcześniej przez pogrążone w chaosie rozpadające się Austro-Węgry przedarł się wraz z polskimi żołnierzami swojego oddziału do Dębicy, gdzie tworzono 9 Pułk Ułanów Małopolskich. 21 listopada 1918 r. pierwszy ze szwadronów pułku wyruszył na front walk z Ukraińcami. Komorowski szybko został mianowany dowódcą szwadronu i zastępcą dowódcy pułku. Brał udział w odsieczy Lwowa.
W sierpniu 1919 r. został ranny dowódca pułku mjr Zbigniew Brochwicz-Lewiński. Por. Komorowski objął dowództwo 12 Pułku Ułanów Podolskich. W wieku zaledwie 25 lat dowodził tą jednostką w jednej z najważniejszych bitew w historii wojny z bolszewikami. Pod Komarowem po raz ostatni w historii zmierzyły się ogromne oddziały kawalerii. Komorowski okupił swój udział w historycznej bitwie ranami. „Rotmistrz Komorowski nie chciał opuścić pułku i mimo rany prowadził go jeszcze przez cały dzień do boju. Musiałem go siłą wyprawić do szpitala wieczorem” – pisał w meldunku z 31 sierpnia 1920 r. dowódca 1 Dywizji Piechoty Legionów płk Juliusz Rómmel.
Po rekonwalescencji nie zdążył wrócić na front kończącej się wojny. Za czyny wojenne w latach 1918–1920 został odznaczony srebrnym Orderem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych. Tuż po zakończeniu wojny z bolszewikami płk Rómmel wydał rtm. Komorowskiemu znakomitą opinię: „Ustalony bardzo szlachetny charakter, bardzo spokojny, energiczny, posiada wysokie poczucie obowiązku, wykwintne formy towarzyskie. […] Posiada nadzwyczajne wrodzone zdolności wojskowe. Znakomity oficer pod każdym względem”.
Oficer i olimpijczyk
Po nastaniu pokoju był zastępcą dowódcy 9 Pułku Ułanów. Stacjonował w Żółkwi, Czortkowie i Trembowli na bliskim losom jego rodziny Podolu. Krótko był instruktorem jazdy konnej w Oficerskiej Szkole Artylerii w Toruniu. W 1923 r. został odkomenderowany do Centralnej Szkoły Kawalerii w Grudziądzu. Tam pełnił obowiązki kwatermistrza, lecz również przygotowywał jeźdźców na zbliżające się igrzyska olimpijskie w Paryżu: w lipcu 1924 r. brązowy medal w konkursie skoków zdobył tam por. Adam Królikiewicz na koniu „Picador”. Był to pierwszy w historii polskiego sportu indywidualny medal olimpijski.
31 marca 1924 r. Komorowski awansował do stopnia majora. W latach 1924–1926 był zastępcą dowódcy 8 Pułku Ułanów im. księcia Józefa Poniatowskiego w Krakowie. Od 1926 do 1928 r. sprawował funkcję komendanta Zawodowej Szkoły Podoficerskiej Kawalerii w Jaworowie. Następnie przez dziesięć lat dowodził 9 pułkiem ułanów, który stacjonował najpierw w Czortkowie, a potem w Trembowli. Przez cały okres międzywojnia był oceniany jako profesjonalny oficer, odległy od ówczesnych podziałów politycznych. Według opinii płk. Juliusza Kleeberga z 1935 r.: „Doskonały dowódca taktyczny, wytrawny instruktor i wychowawca, bardzo dobry administrator”.
W 1936 r. był selekcjonerem jeźdźców do polskiej reprezentacji jeździeckiej na igrzyska olimpijskie w Berlinie, w czasie których zdobyła ona drużynowo srebrny medal we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego. W kontekście późniejszych wydarzeń niezwykłe wydają się jego zdjęcia z uroczystych bankietów, na których polskich jeźdźców podejmowali najważniejsi politycy III Rzeszy, m.in. Adolf Hitler i Joseph Goebbels. W trakcie wojny fotografie te służyły niemieckiemu wywiadowi (chodziło przede wszystkim o sam wygląd „Bora”), który podejrzewał, że to Komorowski pełni wysokie funkcje w Polskim Państwie Podziemnym. W roku 1938 płk Komorowski (awansowany w 1932 r.) został komendantem bardzo prestiżowego Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu.
Podczas kampanii polskiej 1939 r. płk Komorowski był dowódcą Ośrodka Zapasowego Zgrupowania Kawalerii w Garwolinie i zastępcą dowódcy Brygady Kawalerii płk. Adama Zakrzewskiego w składzie Armii „Lublin”. Jednym z zadań jego jednostki była osłona Wisły od Góry Kalwarii do Dęblina. 13 września został dowódcą Wileńskiej Brygady Kawalerii, która koncentrowała się pod Kockiem. Po przybyciu jej pierwszego dowódcy, płk. Konstantego Druckiego-Lubeckiego, przekazał dowództwo i objął funkcję zastępcy dowódcy Kombinowanej Brygady Kawalerii w ramach Frontu Północnego oraz dowódcy własnej grupy kawalerii. W drugiej połowie września na zapleczu frontu tworzono wiele tego rodzaju jednostek złożonych z oddziałów wchodzących w skład rozbitych jednostek. Ich głównym zadaniem miał być odwrót na południowy wschód i tworzenie linii obrony na tzw. przedmościu rumuńskim. Brygada nigdy tam nie dotarła. Została rozbita w tzw. drugiej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim. 23 września, po rozwiązaniu sztabu Frontu Północnego, płk Komorowski wraz z kilkoma innymi oficerami uniknął niewoli. Przedostał się do Krakowa i ukrył w szpitalu bonifratrów.
W podziemiu
„To będzie człowiek dla nas! Jego ubierzemy w podziemny świat Podwawelski, a sami odzyskamy wolną rękę i w nogi. Zaraz odwiedziłem go w szpitalu – oczywiście przyjmuje” – pisał gen. Klemens Rudnicki, który jesienią 1939 r. myślał o przedarciu się do Francji. Jednocześnie bardzo krytycznie patrzył na tworzącą się Służbę Zwycięstwu Polski, która była zdominowana przez oficerów związanych z obozem sanacji. Zdecydował więc, że płk Komorowski, którego uważał za odległego od gier politycznych, będzie dobrym kandydatem do tworzenia konspiracji w Krakowie. Pod koniec 1939 r. Komorowski tworzy konspiracyjną Organizację Wojskową. Wkrótce potem wyjeżdża do Warszawy, aby nawiązać kontakty z dowództwem SZP.
„W listopadzie 1939 r. Korczak [nowa tożsamość płk. Komorowskiego – przyp. red.] przyjeżdża do Warszawy, gdzie spotykam go na ulicy Polnej. Kontakt na Korczaka przekazuje mi płk Rowecki, ówczesny szef sztabu” – wspominała Janina Karasiówna, szefowa łączności w Dowództwie Głównym SZP. Zimą 1939 r. wieści o organizowaniu konspiracji w Krakowie docierają do rządu na Uchodźstwie. W lutym 1940 r. „Korczak” został mianowany komendantem Obszaru Krakowsko-Śląskiego ZWZ. 3 maja tamtego roku otrzymał awans na stopień generała brygady. Latem 1941 r., po dekonspiracji w Krakowie, Komendant Główny ZWZ gen. Stefan Rowecki „Grot" powołał gen. Komorowskiego do Warszawy na stanowisko swojego zastępcy.
Po aresztowaniu gen. Roweckiego przez gestapo 30 czerwca 1943 r. gen. Komorowski meldował do Londynu: „Jest pewne, że Niemcy wiedzieli, kogo biorą. Nikt więcej ze sztabu nie wpadł. W zastępstwie objąłem Komendę. Wiadomości z gestapo wskazują na wywiezienie gen. Roweckiego do Berlina. Podejmijcie próbę ewentualnej wymiany, a co najmniej zapewnienia mu praw jenieckich. Meldunki do Centrali [rządu RP – przyp. red.] podpisywać będę pseudonimem Lawina, a rozkazy w kraju Bór”.
Kilka dni później Komorowski wydał jeden z pierwszych dokumentów podpisanych tym pseudonimem. Była to odezwa do Żołnierzy Sił Zbrojnych w Kraju po śmierci gen. Władysława Sikorskiego. „Okrutny nas los doświadcza, ale żołnierz polski nie ugnie się pod żadnym ciosem. Zgodnie z wolą poległego Naczelnego Wodza Siły Zbrojne w Kraju trwać będą nieugięcie w walce z okupantem, zewrą szeregi i zespolą swe wysiłki. […] Bór”. 17 lipca gen. Sosnkowski podpisał nominację „Bora” na dowódcę Armii Krajowej. W marcu 1944 r. Komorowski został awansowany na stopień generała dywizji.
„Burza”
W przemówieniu podczas londyńskich obchodów piątej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego gen. Komorowski krótko streszczał najważniejsze cele Polskiego Państwa Podziemnego w tym przełomowym momencie wojny.
„W tym to okresie rozwój wypadków na wschodnim froncie wskazywał niezbicie, że Niemcy zepchnięci do strategii obronnej, zmuszeni byli pod uderzeniem sowieckim do stopniowego ustępowania ze zdobytego uprzednio terenu. […] Wychodząc z założenia, że obowiązkiem żołnierza polskiego jest być gospodarzem na własnej ziemi i reprezentować wobec wkraczających Rosjan legalne władze Rzeczypospolitej, uważano, że należy Rosjan postawić w obliczu konieczności ujawnienia przez nich wobec świata ich faktycznej postawy wobec Polski”.
Zgodnie z tym założeniem 20 listopada 1943 r. gen. „Bór” wydał rozkaz do Okręgów AK o rozpoczęciu operacji „Burza”, czyli zbrojnego powstania lub wzmożonej dywersji przeciwko okupantowi niemieckiemu. Z militarnego punktu widzenia „Burza" była próbą współpracy polsko-sowieckiej w walce z Niemcami, w wymiarze politycznym natomiast jej celem było skłonienie Sowietów do uznania polskich praw na ziemiach II Rzeczypospolitej, na które wkraczała Armia Czerwona. W marcu 1944 r. Komorowski w rozkazie do komendantów okręgów i obszarów AK ustalał formułę, w jakiej mieli nawiązywać kontakty z dowódcami sowieckimi: „Na rozkaz rządu Rzeczypospolitej Polskiej zgłaszam się jako dowódca wojskowy z propozycją uzgodnienia z wkraczającymi na teren Rzeczypospolitej Polskiej siłami zbrojnymi Sowietów współdziałania w operacjach wojennych przeciw wspólnemu wrogowi”.
Doświadczenia kolejnych miesięcy pokazały jednak, że strona sowiecka nie zamierza uznawać polskiej niezależności. Mimo to gen. Komorowski podtrzymał decyzję o współpracy z Sowietami. „Oceniając z wojskowego punktu widzenia pomoc, jaką przez udział AK w walce z Niemcami otrzymują Sowiety, za znikomą mimo tego, że walka ta mogłaby być poczytywana jako współpraca z Sowietami, D-ca AK uważał, że nie może być ona poniechaną, gdyż przyniosłoby to w skutkach więcej szkody sprawie polskiej niż korzyści” – stwierdzał w depeszy z 14 lipca.
Niezależnie od oceny rozkazów wydawanych przez dowódcę AK warto wspomnieć, jak oceniali sposób podejmowania przez niego decyzji politycy Polskiego Państwa Podziemnego. „Najpierw miał dość rzadką zaletę uważnego słuchania tego, co mówili podwładni. Gdy wypowiadał swoje zdanie, czynił to w sposób cichy i spokojny, niemniej stanowczy. Krył się w tym rozkaz. Miał wiele prostego, zdrowego rozsądku i niezawodny instynkt, który dyktował mu wybranie właściwej alternatywy” – podkreślał Stefan Korboński. Podobną opinię wystawił „Borowi” Jan Nowak- Jeziorański: „Generał Komorowski nie uważał się za wojskowego lub politycznego geniusza. Jego decyzje w sprawach wielkich i małych dyktował mu instynkt albo raczej niezwykła prawość charakteru i żarliwy, kryształowy patriotyzm. Ten patriotyzm nie pozwalał mu nigdy widzieć własnego ja. Był zawsze gotowy wyrzec się wszystkiego w służbie Ojczyzny”.
Pierwotnie plan „Burza” nie przewidywał walk w Warszawie. Jednak na początku lipca 1944 r. premier Stanisław Mikołajczyk w depeszy przesłanej do Delegata Rządu postawił pytanie: „Czyście rozpatrywali kwestię powstania na wypadek rozsypki Niemców, ewentualnie częściowego powstania, gdzie by władzę przed przyjściem Sowietów objął Delegat Rządu i Komendant Armii Krajowej?”. W kraju depeszę tę uznano za swego rodzaju pełnomocnictwo do podjęcia decyzji o wybuchu powstania w Warszawie w chwili uznanej za najwłaściwszą.
22 lipca 1944 r. na odprawie KG AK gen. Komorowski oznajmił: „Po dyskusjach z szefem sztabu [gen. Tadeuszem Pełczyńskim] i szefem operacji [gen. Leopoldem Okulickim] z jednej strony i Delegatem Rządu z drugiej zdecydowano, że oswobodzimy Warszawę naszymi własnymi siłami i że przyjmiemy tu Rosjan jako gospodarze”. Podczas tej samej odprawy sam gen. Komorowski określił tę decyzję jako „historyczną”, od której „może zależeć przyszłość Polski”.
Przez kilka kolejnych dni trwały konsultacje wewnątrz KG AK. W tym czasie za opanowaniem Warszawy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej opowiedziała się Rada Jedności Narodowej. Następnego dnia gen. „Bór” oraz przedstawiciele RJN i Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski wydali wspólną deklarację potępiającą działania sowieckie, takie jak powołanie marionetkowego PKWN: „Naród Polski nie uzna samozwańczych rządów czy komitetów, próbujących w oparciu o obce bagnety narzucić Polsce swą wolę i władzę”.
25 lipca 1944 r. gen. Komorowski wysłał do Londynu depeszę skierowaną do Naczelnego Wodza, w której stwierdzał: „Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę. Przybycie do tej walki Brygady Spadochronowej będzie miało olbrzymie znaczenie polityczne i taktyczne. Przygotujcie możliwość bombardowania na nasze żądanie lotnisk pod Warszawą. Moment rozpoczęcia walki zamelduję”. Dzień później premier Mikołajczyk polecił ministrowi spraw wewnętrznych przesłać do kraju informację, że „na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez was wybranym”.
Gen. Komorowski przez cały okres Powstania pozostawał w stolicy. Nie był jego faktycznym dowódcą, ale podejmował wiele decyzji taktycznych, szczególnie dotyczących północnej części walczącego miasta. W Warszawie w czasie zrywu przebywała z małym dzieckiem jego żona, dodatkowo będąca w ósmym miesiącu ciąży. Pytany przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego tuż po wojnie, dlaczego nie nalegał na wyjazd żony ze stolicy, „Bór” odpowiedział: „Nie mogłem uprzedzić wszystkich kobiet w ciąży, jakie były w Warszawie, aby uciekały z miasta, więc nie mogłem robić wyjątku wobec żony. A zresztą obowiązywała nas tajemnica wojskowa”. Nowak-Jeziorański nie krył podziwu dla decyzji gen. Komorowskiego: „Oglądaliśmy wszyscy wiele aktów heroizmu bezprzykładnego, ale gotowość poświęcenia służbie Ojczyzny nie tylko samego siebie, ale bezpieczeństwa i życia najbliższych istot jest chyba największym bohaterstwem, na jakie może zdobyć się człowiek. Takim człowiekiem był właśnie gen. +Bór+”.
Dla samego dowódcy AK jednym z najtrudniejszych momentów zrywu było przejście kanałami ze Starówki do Śródmieścia. 1 sierpnia Komenda Główna AK ulokowała swoją siedzibę w fabryce mebli Kamlera na Woli. W obliczu trudnej sytuacji w tej dzielnicy zdecydowano o przejściu do Śródmieścia i ulokowaniu się w gmachu PKO. Tam dowództwo AK miało znacznie większy kontakt z żołnierzami. „Podziwiałem spokój Generała, jego opanowanie i niesłychanie życzliwy i serdeczny stosunek do podwładnych. Pośród ustawicznych wybuchów bomb, pożarów i bliskiej walki, pozostawał zawsze spokojny, ludzki i jak najbardziej bliski walczącym żołnierzom. Spotkałem Generała również na linii walki w ostatnich dniach powstania. Jego drobna postać w cywilnym ubraniu nie miała żadnych zewnętrznych cech wodza, ale bił z niej autorytet, wzbudzający zupełne zaufanie żołnierza do jego rozkazów” – podkreślał ppłk Przemysław Kraczkiewicz z Szefostwa Produkcji Konspiracyjnej.
Wybuch zrywu był momentem zakończenia konspiracji. Armia Krajowa i inne formacje walczące w Warszawie i okolicach miały zostać uznane za część Polskich Sił Zbrojnych. Planowano pełne ujawnienie nazwisk dowódców. Nim to nastąpiło, 20 sierpnia niemieckie media podały informację, że dowódcą Powstania jest: „przedwojenny rtm. Komorowski, znany jeździec, olimpijczyk, bywalec salonów warszawskich, który sam siebie mianował generałem”. Informacja ta była błędna, ponieważ Niemcy stwierdzili, że jest to rtm. Janusz Komorowski. Pełne ujawnienie danych gen. „Bora” nastąpiło w prasie konspiracyjnej 22 września. 30 września 1944 r., po dymisji gen. Kazimierza Sosnkowskiego, prezydent RP Władysław Raczkiewicz mianował gen. Komorowskiego Naczelnym Wodzem, decydując jednocześnie, że swoje obowiązki będzie wykonywał do momentu, gdy będzie to możliwe. Wobec braku perspektyw walki gen. Komorowski podjął decyzję o zakończeniu walk w Warszawie. „Z wiarą w ostateczne zwycięstwo naszej słusznej sprawy, z wiarą w Ojczyznę umiłowaną, wielką i szczęśliwą pozostajemy wszyscy żołnierzami i obywatelami Niepodległej Polski, wierni sztandarowi Rzeczypospolitej” – stwierdzał w ostatnim rozkazie, wydanym 3 października.
Emigracja
Od października 1944 do maja 1945 r. gen. Komorowski był przetrzymywany w niemieckich oflagach, początkowo w Langwasser pod Norymbergą, a od lutego 1945 r. w Colditz w Saksonii. 10 maja 1945 r. przybył do ambasady RP w Paryżu. Dwa dni później przyjechał do Londynu, gdzie przejął od gen. Władysława Andersa funkcję Naczelnego Wodza. „Zwycięstwo nad Niemcami nie przywróciło jeszcze Ojczyźnie naszej niepodległości i wolności. Ten tragiczny układ rzeczy powoduje, że nie ma w chwili obecnej radości wśród Polaków ani tam w Ojczyźnie, ani tu – na obczyźnie” – podkreślał w pierwszym rozkazie, wydanym jako Naczelny Wódz 28 maja 1945 r. Funkcję tę pełnił do listopada 1946 r.
W latach 1947–1949 był premierem rządu RP; 1949–1954 wchodził w skład Rady Politycznej, a od 1956 r. opozycyjnej wobec prezydenta Augusta Zaleskiego Rady Trzech. Od roku 1956 utrzymywał się, prowadząc wraz z żoną zakład tapicerski.
W latach pięćdziesiątych był częstym gościem Radia Wolna Europa. Podczas jednej z audycji podkreślił: „Ani na chwilę nie mam zamiaru uchylać się od osobistej odpowiedzialności za decyzje, które podejmowałem jako dowódca AK. Musimy jednak pamiętać o jednym – opór zbrojny i walka orężna nie były narzucane przez jakiś rozkaz z góry. Ta decyzja została podjęta przez cały Naród samorzutnie nie w sierpniu 1944, ale już we wrześniu 1939 r.”.
Był przewodniczącym Rady Naczelnej kół AK oraz Rady Studium Polski Podziemnej. Z jego inicjatywy w 1966 r. ustanowiono odznaczenie pamiątkowe Krzyż Armii Krajowej. W roku 1951 opublikował w Londynie wspomnienia pt. „Armia Podziemna”.
Tadeusz Bór-Komorowski zmarł podczas polowania w posiadłości jednego ze swoich brytyjskich przyjaciół 24 sierpnia 1966 r. Pochowany został w Londynie na cmentarzu Gunnersbury. 30 lipca 1994 r. jego szczątki spoczęły na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Podczas pogrzebu Jan Nowak-Jeziorański zacytował mało znaną wypowiedź Josepha Goebbelsa, któremu adiutant doniósł, że gen. Bór-Komorowski odmówił wydania rozkazu zaprzestania walki przez pozostałe po Powstaniu oddziały AK: „Co za naród! Ta Polska poprzez swoje dzieje nieustannie najeżdżana, okupowana, rozdarta, jej granice zniesione, życie narodowe zdławione, a jednak duch tego narodu przetrwał wieki, jak płomień wciąż bije w górę z popiołów i zgliszcz. Im groźniejsza nawałnica, tym większy żar”. Legendarny Kurier z Warszawy dodał: „Uosobieniem tego ducha stał się gen. Tadeusz Bór-Komorowski”.
Cytaty ze wspomnień i z dokumentów na podstawie:
„Generał Tadeusz Bór-Komorowski w relacjach i dokumentach” pod redakcją Andrzeja Krzysztofa Kunerta
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /