98 lat temu, 12 maja 1926 r., marszałek Józef Piłsudski na czele wiernych mu oddziałów wystąpił przeciwko rządowi Wincentego Witosa. Trzydniowe walki na ulicach Warszawy przeszły do historii jako zamach majowy. Jego wynikiem było ustąpienie prezydenta, dymisja rządu i ukształtowanie się nowego systemu politycznego.
W czasie pierwszego posiedzenia Sejmu I kadencji, w listopadzie 1922 r., Naczelnik Państwa Józef Piłsudski stwierdził: „W naszej ojczyźnie istnieje możliwość lojalnej współpracy ludzi, stronnictw i instytucji państwowych”. Miesiąc później kryzys wokół wyboru pierwszego prezydenta RP oraz zamordowanie Gabriela Narutowicza podały jego słowa w wątpliwość. Zdaniem części historyków pod wpływem tych szokujących wydarzeń Piłsudski rozważał przejęcie władzy. Sytuacja polityczna szybko jednak uległa względnej stabilizacji.
Kilka miesięcy później Piłsudski podjął decyzję o wycofaniu się z działalności publicznej. O jego decyzji zadecydował narastający konflikt z premierem Wincentym Witosem i ministrem spraw wojskowych. Porozumienie Witosa z obozem narodowym Piłsudski zinterpretował jako podanie ręki odpowiedzialnym za śmierć Narutowicza. Pod koniec czerwca 1923 r. zrezygnował ze wszystkich funkcji publicznych. Zamieszkał w dworku w Sulejówku, który stał się celem podróży jego zwolenników. Częstymi tam gośćmi byli najbliżsi mu oficerowie.
„Staję do walki”
Wśród historyków trwają spory, w którym momencie marszałek podjął decyzję o powrocie do czynnej polityki. Już jesienią 1925 r. wielu oficerów bliskich Piłsudskiemu ostrzegało, że prawica dąży do dokonania przewrotu i wojsko nie będzie milczało w obliczu zagrożenia obecnego ładu. Coraz częściej sugerowano, że odpowiedzią na rzekome zakusy ludowców i narodowców, będzie zjednoczenie sił piłsudczykowskich oraz lewicy. Wpływy w wojsku pozwalały stronnikom Piłsudskiego na obsadzanie wielu kluczowych stanowisk, m.in. w Okręgach Korpusów w Warszawie, Lublinie, Łodzi i na Kresach.
Sam Piłsudski coraz częściej wypowiadał się na łamach prasy. „Staję do walki, tak, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści” – mówił w wywiadzie udzielonym „Kurierowi Porannemu” 10 maja 1926 r., tuż po powołaniu trzeciego rządu Witosa.
11 maja 1926 r. ustępujący ze stanowiska ministra spraw wojskowych gen. Lucjan Żeligowski zarządził manewry w okolicach Rembertowa, powierzając dowództwo nad zgromadzonymi tam oddziałami Piłsudskiemu. Przeciwko jego decyzji bezskutecznie zaprotestowali oficerowie związani z obozem narodowym, m.in. pełniący funkcję szefa Sztabu Generalnego gen. Edmund Kessler. Nowy minister spraw wojskowych gen. Józef Malczewski polecił wspomnianym jednostkom powrócić do koszarów. Rozkaz ten nie został wykonany. W nocy w stronę stolicy zaczęły się kierować kolejne pułki dowodzone przez oficerów wiernych marszałkowi.
Nowy gabinet, oparty na koalicji Narodowej Demokracji, PSL „Piast”, Chrześcijańskiej Demokracji oraz Narodowej Partii Robotniczej, Piłsudski potraktował jako rzucone mu wyzwanie. W cytowanym wywiadzie, za którego publikację „Kurier Poranny” z 11 maja został decyzją władz administracyjnych skonfiskowany, w bardzo ostry sposób wypowiadał się nie tylko o parlamencie, ale również o nowym premierze. Marszałek oskarżał Witosa o to, że nastawał na jego życie i demoralizował wojsko, zarzucał mu również „przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści”.
Historyk prof. Włodzimierz Suleja uważa, że demonstracyjne reakcje nowego rządu Witosa, m.in. wspomniana konfiskata numeru „Kuriera Porannego” oraz pierwsze zmiany kadrowe w armii, a także pogłoski o możliwym ściągnięciu do Warszawy jednostek wojskowych z Wielkopolski i Pomorza, skłoniły Piłsudskiego do podjęcia zdecydowanych kroków.
„Trudno wprawdzie ocenić – pisze prof. Suleja – czy do Marszałka docierały zweryfikowane, prawdziwe informacje, czy też były one celowo wyolbrzymiane przez jego zwolenników, niemniej jednak to właśnie najprawdopodobniej dopiero przed południem 11 maja podjął on decyzję, by w dniu następnym wywrzeć presję i na prezydenta, i rząd Witosa, pojawiając się w stolicy na czele zbrojnego oddziału”. W tym samym czasie w warszawskich kawiarniach sprzyjający Piłsudskiemu oficerowie nakłaniali do grania „Pierwszej Brygady”, a na ulicach pojawiały się ulotki przeciwko nowemu rządowi.
„Można domniemywać, że w przekonaniu Piłsudskiego ten pokaz siły powinien okazać się na tyle skuteczny, by rząd się ugiął, tworząca go koalicja się rozpadła, odzyskujący zaś swobodę ruchów prezydent powrócił do koncepcji kreowania gabinetu nie tylko opierającego się szerszej politycznie podstawie, ale też z Marszałkiem w jego składzie” – dodaje prof. Suleja w książce „Polski wiek XX. Dwudziestolecie”.
Rozmowa na moście
12 maja przed południem Piłsudski ze swoim adiutantem wyjechał z Sulejówka do Belwederu, aby spotkać się z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Nie zastał go tam jednak, gdyż prezydent wyjechał do swojej rezydencji w Spale. Do rozmowy dwóch znających się od dawna polityków, którzy wspólnie pod koniec XIX w. kierowali PPS, doszło ostatecznie jeszcze tego samego dnia ok. godz. 16 na moście Poniatowskiego.
Prezydent Wojciechowski przeprowadzoną wówczas rozmowę z Piłsudskim relacjonował następująco: „Powitałem go słowami: Stoję na straży honoru wojska polskiego – co widocznie wzburzyło go, gdyż uchwycił mnie za rękaw i zduszonym głosem powiedział: - No, no! Tylko nie w ten sposób. – Strząsnąłem jego rękę i nie dopuszczając do dyskusji: – Reprezentuję tutaj Polskę, żądam dochodzenia swych pretensji na drodze legalnej, kategorycznej odpowiedzi na odezwę rządu. – Dla mnie droga legalna zamknięta – wyminął mnie i skierował się do stojącego kilka kroków za mną szeregu żołnierzy”. Dowodzący nimi młody oficer zagroził, że będzie wypełniał rozkazy prezydenta. Pół godziny później kompania ze szkoły podchorążych zajęła cały most. Na wieść o tym Piłsudski popadł w fatalny nastrój i na kilka godzin utracił wpływ na wydarzenia. Dowództwo nad jego oddziałami przejął gen. Gustaw Orlicz-Dreszer.
Wieczorem 12 maja Piłsudski podjął próbę mediacji. Spotkał się z marszałkiem Sejmu Maciejem Ratajem, oświadczając mu, że ma przewagę sił. Rataj skierował się następnie do Belwederu, gdzie usłyszał od prezydenta Wojciechowskiego, że nie ma mowy o jakichkolwiek pertraktacjach.
Walki na ulicach Warszawy 12 maja 1926
Pierwsze starcia zbrojne w stolicy rozpoczęły się 12 maja wieczorem, kiedy oddziały wierne Piłsudskiemu wkraczały na plac Zamkowy od strony mostu Kierbedzia. Wojska rządowe po krótkiej walce wycofały się na południe miasta. Rząd przeniósł do Belwederu. Dowódcą obrony miasta mianowany został gen. Tadeusz Rozwadowski, a jego szefem sztabu płk Władysław Anders. Pierwszego dnia starć strona rządowa dysponowała 1700 żołnierzami. Siły wierne Piłsudskiemu były dwukrotnie liczniejsze. Marszałka wspierało dodatkowo ok. 800 członków Związku Strzeleckiego.
Prezydent i rząd byli przekonani, że dzięki wsparciu ściąganych do Warszawy oddziałów opanują sytuację. W nocy z 12 na 13 maja 1926 r. prezydent Wojciechowski wydał do armii odezwę, w której stwierdzał m.in.: „Stała się rzecz potworna – znaleźli się szaleńcy, którzy targnęli się na majestat Ojczyzny, podnosząc jawny bunt fałszywymi hasłami, uwiedli czystą duszę żołnierza polskiego i dali pierwsi rozkaz do rozlewu krwi bratniej”. 13 maja pomimo nadejścia pierwszych posiłków dla strony rządowej większość Warszawy nadal znajdowała się w rękach wojsk Piłsudskiego.
W czasie zaciętych walk trwających tego dnia wojska rządowe użyły przeciwko wojskom Piłsudskiego m.in. lotnictwa, bombardując ich pozycje na placu Saskim. Działania podjęte przez Piłsudskiego poparły ugrupowania lewicowe: PPS, Stronnictwo Chłopskie oraz PSL „Wyzwolenie”, a także Komunistyczna Partia Polski, która liczyła na wybuch wojny domowej.
13 maja Centralny Komitet Wykonawczy PPS proklamował strajk generalny dla poparcia Piłsudskiego. Kolejarze zatrzymali transporty wojsk rządowych z Wielkopolski i Pomorza jadących do Warszawy. „Niech strajk ten będzie potężną manifestacją na rzecz Piłsudskiego, jego bohaterskiej armii i przyszłego rządu robotniczo-włościańskiego” – głosił 13 maja organ PPS „Robotnik”.
Atak na Belweder 14 maja 1926
14 maja wczesnym rankiem część oddziałów Piłsudskiego, które w sumie liczyły już 8,5 tys. żołnierzy, rozpoczęła atak na Belweder i lotnisko na Polu Mokotowskim. Siły rządowe miały do dyspozycji ponad 2 tys. żołnierzy. Po południu 14 maja rząd i prezydent opuścili zagrożony już Belweder i przenieśli się do pałacu w Wilanowie, gdzie jeszcze tego samego dnia zapadły decyzje o zaprzestaniu dalszej walki, dymisji rządu oraz ustąpieniu prezydenta. Podjęto je wbrew opinii generałów, którzy uważali, że walkę należy kontynuować. W nocy z 14 na 15 maja 1926 r., zgodnie z konstytucją, władzę w państwie przejął marszałek Sejmu Maciej Rataj, który w porozumieniu z Piłsudskim nakazał natychmiastowe zawieszenie broni. W wyniku trwających trzy dni starć zginęło 379 osób, wśród nich 164 cywilów. Ponad 900 osób zostało rannych.
Krytyczny wobec Piłsudskiego prof. Andrzej Garlicki w „Historii 1815–1939” zwracał uwagę, że tak duża liczba zabitych wśród ludności cywilnej nie była spowodowana okrucieństwem stron: „Oddziały wojskowe zachowywały się bez zarzutu. Cywile ginęli, gdyż nie umieli zachować się w czasie walk w mieście. Przyglądano się starciom stojąc na ulicy, z balkonów i okien, nie zdając sobie sprawy, jak łatwo zginąć od przypadkowej kuli”. Potwierdzeniem dążenia do złagodzenia sporu był pogrzeb poległych w zamachu zorganizowany 17 maja 1926 r. na cmentarzu wojskowym na Powązkach. Obecni na nim byli przedstawiciele rządu oraz delegacje walczących oddziałów.
W wydanym kilka dni później rozkazie do żołnierzy Piłsudski pisał: „Gdy bracia żywią miłość ku sobie, wiąże się węzeł między nimi, mocniejszy nad inne węzły ludzkie. Gdy bracia waśnią się i węzeł pęka, waśń ich również silniejsza jest nad inne. To prawo życia ludzkiego. Daliśmy mu wyraz przed paru dniami, gdy w stolicy stoczyliśmy między sobą kilkudniowe walki. W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugim jednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną. Niechaj krew ta gorąca, najcenniejsza w Polsce krew żołnierza, pod stopami naszymi będzie nowym posiewem braterstwa, niech wspólna dla braci prawdę głosi”.
Początek nowej epoki po zamachu majowym
Dla wielu żołnierzy, zwłaszcza piłsudczyków, zamach majowy był szczególnie trudnym momentem z powodu składanej przysięgi. Tragicznym przykładem tych dylematów był dowódca 7 pułku piechoty płk Stanisław Więckowski, który wysłał swój pułk na pomoc Piłsudskiemu, sam zaś popełnił samobójstwo. Innym dramatycznym przykładem była nieudana próba samobójcza podjęta przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, dowódcę Okręgu Korpusu Poznań, jednego z najbliższych współpracowników marszałka.
15 maja Rataj powołał nowy rząd z Kazimierzem Bartlem na czele. Funkcję ministra spraw wojskowych objął w nim Piłsudski, pełniąc ją w różnych rządach aż do śmierci. 31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało Piłsudskiego na prezydenta. Marszałek wyboru nie przyjął, ale uznał go za prawne usankcjonowanie dokonanego zamachu. Następnego dnia Zgromadzenie Narodowe wybrało na głowę państwa wskazanego przez Piłsudskiego profesora chemii, Ignacego Mościckiego.
Dla opinii publicznej zagadką był kształt nowego ustroju. Jego jedynym pewnym elementem było objęcie przez Piłsudskiego nadrzędnej, lecz niesformalizowanej, pozycji politycznej. 24 maja zwycięzca przewrotu na spotkaniu z prasą przedstawił program „walki z nieprawością”. Stwierdził też, że nie będzie stawał po stronie prawicy lub lewicy. Oświadczenie to rozczarowało socjalistów, którzy podobnie jak w 1918 r. liczyli, że były lider PPS rozpocznie realizację części programu tej partii. 29 maja w gmachu Prezydium Rady Ministrów Piłsudski rozmawiał z przedstawicielami wszystkich głównych stronnictw politycznych, poza endecją. Wyraził rozczarowanie chaosem politycznym minionych lat: „Swobody demokratyczne zostały nadużyte, tak, że można było znienawidzić całą demokrację, co odczuwałem najboleśniej jako zdecydowany demokrata. Interes partyjny przeważył nad wszystkim”.
2 sierpnia 1926 r. Sejm uchwalił „Ustawę zmieniającą i uzupełniającą Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 marca 1921 r.”, tzw. nowelę sierpniową, która wzmacniała władzę wykonawczą. Przeciwko projektowi opowiedziało się zaledwie 95 posłów. Nowela nadała prezydentowi prawo rozwiązania parlamentu, wydawanie dekretów w czasie przerw między sesjami Sejmu i Senatu oraz na podstawie specjalnych pełnomocnictw. Wraz z nowelizacją uchwalono ustawę nadającą prezydentowi prawo wydawania dekretów do końca 1927 r. Już 6 sierpnia 1926 r. prezydent wydał dekret o organizacji najwyższych władz wojskowych. Na jego mocy marszałek Piłsudski został Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych odpowiedzialnym wyłącznie przed prezydentem. Ten urząd był podstawą jego pozycji politycznej.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /